kelkeszos kelkeszos
1669
BLOG

Teokracja. O niezależnych sędziach

kelkeszos kelkeszos Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 161

"Był w jednym mieście sędzia, który Boga się nie bał a z człowiekiem się nie liczył"  - ten fragment Ewangelii według świętego Łukasza to najpełniejsze chyba ujęcie czym jest niezawisłość i niezależność sędziowska w swojej istocie. I jakie rodzi skutki, bo choć nie dostajemy w tej krótkiej przypowieści obrazu szkód jakie orzekający według swoich wyłącznie zasad sędzia może spowodować, to kontekst ewangeliczny wyraźnie nam wskazuje, że przeciwko takim wyrokom mamy tylko jedną broń, czyli modlitwę. 

Systemy teokratyczne, w których taki nie liczący się z nikim i niczym sędzia jest szczególnie groźny, opierają się na prawie apriorycznym, odgórnie narzuconym przez wąską oligarchię i według jej pryncypiów też przygotowanym. Na straży tych norm stoją kapłani będący jednocześnie sędziami i to oni mają pełną autonomię w określaniu co jest, a co nie jest prawem. W Europie takich tradycji nie posiadającej, podobny system próbował opracować doktrynalnie, a nawet z katastrofalnym skutkiem wdrażać Platon, zrażony do demokracji, fakt że w jego czasach mocno już kulejącej. Tyle że platońskie recepty jej uzdrowienia niosły za sobą skrajne okrucieństwo i skrajną niewydolność państwa totalitarnego.

Europa to jednak zupełnie inna od teokratycznej tradycja, wyrosła nie z prawa apriorycznego, tylko zwyczajowego, aposteriorycznego, czyli następczego wobec społecznych obserwacji. Najlepiej to zobrazować starym, znanym z wykładów historii doktryn prawnych przykładem. Prawo aprioryczne to układanie drogi według z góry przyjętych założeń i zmuszanie wszystkich aby po niej chodzili, z całym arsenałem srogich kar za zejście z wytyczonej trasy. Prawo aposterioryczne to najpierw obserwowanie którędy i jak ludzie się poruszają, załatwiając swoje naturalne interesy i wytyczanie publicznych dróg po śladach tych wydeptanych ścieżek. W takich systemach nie ma miejsca na sędziów kapłanów, ale jest wielka przestrzeń dla sędziów odkrywców. Bo ci nie tworzą prawa, tylko je swoimi orzeczeniami sankcjonują. Prawem w tym wypadku nie jest bowiem formalna, narzucona norma wynikająca z pojęcia "człowieka dla szabatu", tylko odwrotnie prawem jest zwyczaj, usankcjonowany orzecznictwem, czyli "szabat dla człowieka". Oczywiście w nowoczesnych systemach prawnych owo orzecznictwo, jako dorobek cywilizacyjny zostało skodyfikowane i nadano mu status uniwersalnych imperatywów, czyli rozkazów kierowanych nie jak wyrok sądu - indywidualnie, ale do wszystkich obywateli, czyli powszechnie. Problem umocowania organów zdolnych do wydawania tych powszechnie obowiązujących rozkazów, zawartych w normach prawnych, rozwiązaliśmy w sensie cywilizacyjnym stosunkowo niedawno, bo przesuwanie owej mocy do ciał przedstawicielskich to raptem ostatni trzy stulecia. 

Współcześnie po większej części słusznie uważamy system, w którym ustawy, a więc obowiązujące prawo, pochodzi od organu wybieranego w wyborach, zapewniających każdemu obywatelowi wolność głosu, za fundament cywilizacji i ładu społecznego. Deklaratywnie zgoda na koncepcję podmiotowości ogółu obywateli wobec stanowionego prawa ma charakter powszechny. Tylko to uznajemy za wiążącą normę, co pochodzi od organu przedstawicielskiego, wybranego w wolnych wyborach i wszelkie próby odebrania społeczeństwu owego fundamentu ustrojów republikańskich, uważamy za zamach nasze prawa kardynalne.

W tym wypadku, gdy nie można wprost zadeklarować chęci zniszczenia systemu demokratycznego, rwące się do niekontrolowanych rządów oligarchie, wykorzystują do osiągnięcia swoich celów, do zniszczenia republiki -  ułomnej, ale jednak dającej jakieś gwarancje respektowania praw podmiotowych, sposoby oparte na mistyfikacji i podstępie.

W ostatnich latach gwałtownie wzrosła intensywność działań zmierzających do wyłączania ciał przedstawicielskich z funkcji stanowienia prawa. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z eliminacją znaczenia parlamentów w procesie ustawodawczym, zarówno w skali krajów jak i Unii Europejskiej, z drugiej i to jest niemniej groźne - z przekształceniem sędziów z warstwy mającej stosować ustawy, w kastę kapłańską usiłującą przypisać sobie funkcje prawotwórcze, co objawia się głównie w orzecznictwie kwestionującym moc obowiązywania praw, uchwalanych przez parlament.

Dla wolności obywatelskich nie może być większego niebezpieczeństwa niż taki zamach "niezależnych i niezawisłych sędziów", bo ci realizując swoje kastowe urojenia, chcą się właśnie stać ludźmi za nic i na żadnej zasadzie nie odpowiadającymi, jak ów sędzia sportretowany przez świętego Łukasza, przeciwko któremu mamy tylko modlitwę. Gwarancje sędziowskiej nieusuwalności i niezależności nie były celem samym w sobie. Wyposażyliśmy tych ludzi w moc wyrokowania w komfortowych warunkach materialnych i swobód zawodowych, bo chcieliśmy mieć sądy uczciwe, sprawiedliwe, bezstronne i kompetentne. Tymczasem po latach mamy w tym zakresie całkowitą katastrofę, z której rządzący, a już zwłaszcza sami sędziowie i wspierające ich "autorytety prawnicze" nie chcą nas wyprowadzić, ku uciesze wszystkich wrogów Polski. Kraj bez własnego sądownictwa nie może być krajem niepodległym.

Podobnie jak nie może być "Rzecząpospolitą" państwo, w którym prawnicy nie posiadający żadnego tytułu wyborczego, żadnego tym samym mandatu od obywateli, próbują ustalać jaka ustawa obowiązuje, a jaka nie, przekonując wszystkich, że ich opinia, będąca najczęściej przy tym bezwartościowym widzimisiem, może mieć jakikolwiek znaczenie dla kwestii obowiązywania w Polsce ustaw uchwalonych przez parlament i podpisanych przez prezydenta. Pamiętać przy tym należy, że sędzia jest powołany do stosowania obowiązujących norm a nie ich oceniania i zestawiania swojego orzeczniczego "menu" z tego co sobie autonomicznie wybiera z obowiązującego prawodawstwa. Sędzia uzurpujący sobie stanowienie prawa własnymi wyrokami, przestaje nim z automatu być. To najniebezpieczniejszy zamachowiec na jakikolwiek ład społeczny, chcący się postawić w roli człowieka, do którego nie idziemy po sprawiedliwość, ale do którego musimy wznosić modły. Jeśli temu się nie sprzeciwimy, skończymy w teokracji, rządzonej przez kilkuset ludzi mieniących się być "autorytetami prawniczymi". Choć najpewniej nad nimi też stoją jacyś "bogowie", z knutem w garści.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (161)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo