16 października 2015r. padła Pianissima, najcenniejsza i najpiękniejsza klacz arabska jaką kiedykolwiek wyhodowano. Trzy miesiące później, bo 19 lutego 2016r. został odwołany Marek Trela, wieloletni dyrektor słynnej stadniny w Janowie Podlaskim. W antypisowskich mediach rozpętało się piekło, szybko ogarniając warszawskie ulice, gdzie akurat brylował KOD. PiS niszczy polskie dobro narodowe. Nieudacznicy i politrucy okradają Polaków, z tego co ich kraj ma najcenniejszego i czego zazdroszczą nam wszyscy sułtani i szejkowie na świecie. Legendarna stadnina zniszczona przez aparatczyków. Do dziś przecież w obiegu dyskusyjnym jest ten argument - ludzie Kaczyńskiego demolowali Polskę, a zaczęli od jej największych skarbów w postaci arabskich koni i białowieskich korników. Potem jeszcze oczywiście dołożyli zniszczenie naszego największego dobra narodowego, unikalnego i gdzie indziej nie występującego systemu sądownictwa, podziwianego przez cały "cywilizowany świat".
Wróćmy jednak do "matki" wszystkich pisowskich destrukcji, czyli "zniszczenia" stadnin. W samej przedwczesnej śmierci Pianissimy może nie ma niczego nadzwyczajnego, zdarza się. Konie to delikatne zwierzęta, czułe na najmniejszy błąd w żywieniu, nie mają odruchu wymiotnego, więc różne powikłania z tego tytułu są przyczyną nagłych zdarzeń. Tak pewnie było z owym cudem natury jakim była wspaniała klacz, która dożyła wieku ledwie 12 lat, niezbyt okazałego jak na konia. Problem leży gdzie indziej. Pianissima urodziła 9 źrebiąt: EVG Piassondra ( 2007r. ), Nismat Albidayer ( 2007r. ), AJ Penelope ( 2008r. ), PA Encore ( 2008r. ), Pia ( 2009r. ), Pianova ( 2011r. ), Royal T Phorte ( 2011r. ), Prometeusz ( 2012r. ) i Pamina ( 2015r. ). Wszystkie te konie, za wyjątkiem Paminy urodzonej niedługo przed padnięciem, zostały sprzedane do USA, część przy tym jako zarodki, co widać po datach urodzenia. W normalnych warunkach klacz nie rodzi dwóch źrebiąt w roku. Jaki stąd wniosek? Cały newralgiczny potencjał genetyczny najcenniejszej klaczy arabskiej, jaką kiedykolwiek wyhodowano, wyeksportowano do Stanów, a na miejscu ostała się jako kontynuatorka tej bezcennej linii żeńskiej jedna klaczka i żaden ogier. Jeśli to nie jest gospodarka rabunkowa, to nie wiem co nią jest i muszę w tym zakresie poczekać na jakieś oświecenie. Oczywiście nie mając precyzyjnych danych, nie możemy jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o przyczyny załamania sprzedaży polskich arabów w owym okresie, ale wiele wskazuje na to, że był to skutek nasycenia rynku i pozbywania się najlepszego materiału genetycznego i to na rzecz najgroźniejszej konkurencji. Wszystkie trzy ogierki po Pianissimie trafiły do USA, w Polsce nie został żaden. Cud sprawił, że mamy chociaż jedną klacz.
Oczywiście można tę sprawę analizować, wysłuchać tłumaczeń odwołanego dyrektora i usprawiedliwić przyjęty przez niego sposób ochrony materiału genetycznego, albo takie usprawiedliwienia odrzucić, ale do wydawania sądów musimy mieć wiedzę. A tej nie mamy bo z setek dziennikarzy krzyczących o "zniszczeniu" stadnin przez PiS, nikt, dosłownie nikt, nie pofatygował się aby sprawdzić te podstawowe informacje ( sprawa Pianissimy to niestety pars pro toto ). A wiele fatygi nie było trzeba, kilka kliknięć, zajrzenie do księgi stadnej, żeby ustalić podstawowe fakty i bez gniewu i uprzedzeń, ale też bez czołobitności zadać odwołanemu dyrektorowi pytanie, dlaczego całe niemal potomstwo najwybitniejszej klaczy w historii trafiło do USA. Nie zrobił tego nikt, żaden polski dziennikarz i dla mnie osobiście jest to też jak to mówią na wyścigach element selekcyjny. Każdego pracownika mediów, który kiedykolwiek coś bąknął o "zniszczeniu" stadnin przez PiS, a nie sprawdził informacji o Pianissimie, uważam za marnego propagandystę, albo w najlepszym razie dyletanta.
Podobnie mam z prawnikami, zwłaszcza tymi co łażąc po mediach w roli ekspertów, kantują publiczność metodą "na autorytet prawniczy", albo "na profesora", opowiadając o "monteskiuszowskim trójpodziale władzy", ku uciesze i przy aprobacie owych gwiazd medialnych, co o Monteskiuszu wiedzą tyle, ile ministra Leszczyna o medycynie. To jest naprawdę trudne do pojęcia, jak można autorowi pryncypialnie zwalczającemu "władzę sądowniczą" i to w sposób jednoznaczny, nie zostawiający żadnego pola do interpretacji, przypisywać wolę ustanowienia takiej właśnie władzy jako równoważącej dwie inne. Monteskiusz tak się bał "owej straszliwej władzy sędziowskiej", że wprost kwestionował konieczność istnienia stałych trybunałów i postulował procedurę wybierania sędziów spośród ludu. Trudno się z nim nie zgodzić, wiedząc że najlepszym przykładem "niezależnego" i "niezawisłego" sędziego był ten ewangeliczny jegomość co się Boga i ludzi nie bał, a wyroki wydawał wyłącznie według widzimisia i zgodnie z aktualnym humorem. Wiemy przy tym, że ów "niezawisły" i "niezależny" sędzia został uznany za niesprawiedliwego, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że "niezależność" i "niezawisłość" sądów, to wartości zupełnie inne niż ich realna sprawiedliwość.
I tu znów mamy problem medialnych funkcjonariuszy, bo odkąd rozgorzała walka o "wolne sądy", nie znalazł się w Polsce ani jeden dziennikarz, który sam przeczytałby "O duchu praw", albo choć spytał któregoś ze swoich gości tumaniących publiczność metodą na "autorytet prawniczy", czy kiedykolwiek dzieło Monteskiusza widział na oczy, a jeśli tak, to co ów mędrzec miał do powiedzenia o "wolnych sądach" i dlaczego tak przed nimi ostrzegał.
Kiedyś porównywałem rolę mediów do tej jaką pierwotnie pełniły psy pasterskie i stróżujące. Miały bronić i ostrzegać. Współczesne media te podstawowe zadania odrzuciły, koncentrując się na innych psich funkcjach - szczuciu i polowaniu z nagonką.
Inne tematy w dziale Kultura