Gdy w trakcie kampanii przed ubiegłorocznymi wyborami wydawało się , że wolnorynkowa prawica ma szansę po raz pierwszy w dziejach III RP odegrać rolę istotną, o realnym wpływie na zbudowanie większości parlamentarnej, tuż przed samym dniem elekcji poparcie dla Konfederacji się zachwiało. Wprawdzie nie w starym korwinowskim stylu, gdy etatowy lider środowisk konserwatywnych, nigdy wbrew nazwie swojego pierwotnego ugrupowania, nie dający się ujarzmić zdrowemu rozsądkowi, ani tym bardziej praktyce kampanii, odpalał pod staraniami swoich współpracowników ładunek wybuchowy, ale jednak. Z zapowiadanych i realnych do osiągnięcia wpływów na los nowego rządu, nie pozostało nic. Oczywiście wiele zależało od przesłanek obiektywnych, bo partie ideowe, o wyrazistym programie zawsze tracą procentowy udział w wyborczym torcie, gdy frekwencja jest ogromna, a elekcja zamienia się w plebiscyt, ale to nie tłumaczy porażki. Miała bowiem polska wolnościowa prawica też ogromne atuty, czyli możliwość rekrutacji głosów spośród ogromnej rzeszy ludzi skrzywdzonych opresyjnością państwa na różnych płaszczyznach, od pandemicznego obłędu, po nie mniej okropne konsekwencje różnych "ładów" zawzięcie implementowanych do naszego systemu prawnego przez Mateusza Morawieckiego. Potencjał buntu wobec tych zjawisk był duży i zadaniem Konfederacji było jego zagospodarowanie.
I gdy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, młodzi i sprawni liderzy w postaci Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka zdobywali masę punktów udaną kampanią w internetach, Anna Bryłka rozbijała systemowe narracje głównych mediów w proch i pył, a Grzegorz Braun uzupełniał to wszystko sceptycyzmem wobec wschodniej awantury, kampania ugrupowania pewnie wydawało się zmierzającego po miejsce na podium, stanęła w miejscu, co otworzyło przestrzeń dla zbieraniny w postaci "Trzeciej Drogi".
Rozczarowani Konfederaci winą za ten stan rzeczy obarczyli PiS i wymierzoną w siebie brudną kampanię. To w jakiejś części prawda, ale nie dająca panoramicznego obrazu przyczyn porażki. A tych było co najmniej kilka, z moim zdaniem główną - nakręconą przez pozostającego nieco w cieniu Przemysława Wiplera narracją o rozbijaniu systemu. To on najgłośniej trąbił o wywracaniu stolika, dzieląc łupy przed wygraniem bitwy, zapomniawszy, że do wyborów idą głównie ludzie chcący świętego spokoju i stabilności, uwikłani w tysiące codziennych zależności, sieć spraw i sprawek, nie śniących o rewolucji i dekonstrukcji układów, w których tkwią. Źle zdiagnozowawszy potencjał buntu Wipler przegrzał, bo i jemu, i całemu ugrupowaniu nie udało się przedstawić szerszej publiczności tego, że to właśnie owe "łady" są zamachem na ich małą stabilizację. W efekcie realny bunt uderzył w szyld, w tym wypadku pisowski, a nie w istotę zła, czyli politykę europejskich "elit".
Wydawałoby się, że Konfederacja powinna wyciągnąć z tego wnioski i tym razem dobrze się przygotować do wyborów prezydenckich, mając na względzie ich znaczenie dla zachowania naszej państwowości. I choć rzeczywiście trudno odmówić wielu Konfederatom najlepszych chęci i merytorycznego przygotowania, to jednak znów cały wysiłek mogą zaprzepaścić z wielką szkodą dla kraju. I znów za sprawą Przemysława Wiplera. Ma ten polityk jakąś ewidentną i głęboką urazę do PiS i choć nie przekształciła się ona w zajadłą nienawiść, znaną z innych tego typu przypadków, to objawia się w konsekwencjach o wielkim potencjale niszczenia opozycji przeciwko obecnym antypaństwowym rządom. Nie znając kulisów partii, przypuszczam, że Przemysław Wipler jest w niej postacią wielce wpływową, o czym świadczy choćby fakt łatwego przeforsowania prezydenckiej kandydatury Sławomira Mentzena. I ten potencjał wykorzystuje źle, albo bardzo źle, co najlepiej widać po jego uczestnictwie w "komisji śledczej".
Grono to, bezskutecznie i z wielkim trudem usiłujące zebrać w jedną całą głowę, wiele elementów cząstkowych, należących do posłów koalicji rządzącej, całą swoją pracą zaświadcza, że stare polskie określenie, dotyczące ludzi przypadkowych i niekompetentnych, wiążące ich życiorysy z wypadaniem spod ogona, znalazło swoją dosłowną wizualizację. Ta niesłychana zgodność ludowego opisu z pojęciem powinna pozostać wyłącznym dorobkiem posłów koalicji rządzącej, ale z niejasnych dla mnie powodów Przemysław Wipler postanowił wyraźnie zaznaczyć swój kontur w tym porażającym przedstawieniu. Nie wiem co z tego ma oprócz paru groszy, ale kompromituje swoje ugrupowanie w sposób skrajny. Gniazdowanie w tym towarzystwie, nie może przynieść żadnego pozytywu, a jedynie odpychać ludzi, dla których w obecnej sytuacji Polski, najważniejsze jest zwalczenie tych, którzy uderzając w ład prawny, chcą zniszczyć jakąkolwiek sprawność struktur państwa, opartych na niepodważalności jego instytucji. Każdy biorący jakikolwiek udział w przedsięwzięciach kwestionujących ład prawny jest po prostu niszczycielem państwa i nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia. Skoro Wipler postanowił dalej wysiadywać obok takich typów jak jego koledzy z "komisji śledczej" to musi się liczyć z konsekwencjami nie tylko indywidualnymi, ale także dla całego ugrupowania. Skoro Trybunał Konstytucyjny orzekł o nielegalności "komisji śledczej", to obowiązkiem każdego jej członka, było ustąpienie z tej struktury. Kto tego nie zrobił jest burzycielem ładu prawnego, a wraz z nim polskiej państwowości. Zresztą atypaństwowość tego grona została wczoraj dosadnie obnażona przez pułkownika Pogonowskiego i nawet gdyby nie wcześniejsze orzeczenie TK, każdy uczciwy człowiek, winien się z niego usnąć. Dlaczego Przemysław Wipler tego nie zrobił nie wiem. Przestrzegam jednak jego współpracowników, jako skromny bloger, który słowem i czynem poparł Konfederację w poprzednich wyborach. Nie idźcie tą drogą, ani za tym człowiekiem.
Nie mam wątpliwości, a ostatnia wymiana zdań pod wpisami blogerów @Kemir i @Maciekmaciek, mnie w tym przekonaniu utwierdziła, że przy wszystkich zaszłościach, cały szeroki obóz niepodległościowy, mimo urazów i zrozumiałego częstokroć żalu, musi iść do wyborów prezydenckich razem, a kandydatura Karola Nawrockiego daje na to szansę. Nie wolno jej zmarnować.
Inne tematy w dziale Polityka