kelkeszos kelkeszos
1751
BLOG

Bodnaryzm. O rozumieniu prawa

kelkeszos kelkeszos Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 85

Jak ważny w życiu jest dobry nauczyciel, miałem się okazję przekonać w trakcie edukacji licealnej podczas nielubianych lekcji łaciny. Nie żebym osiągał w tym zakresie jakieś szczególne sukcesy, przeciwnie, musiałem się zadowalać minimami pozwalającymi na do końca niepewną promocję do następnej klasy, ale jednak dzięki niespotykanemu dziś talentowi naszego Profesora, coś trwałego z tych trudnych zmagań wyniosłem. Przywiązywanie wagi do znaczenia słów. Zapadła mi w DNA szczególnie jedna lekcja, podczas której ktoś z nas tłumaczył się z nieprzygotowania, okraszając swoją przemowę kwiecistymi zwrotami w tym takim jak "notabene". Poruszony Profesor natychmiast nakazał zbadanie znaczenia tego słowa, co wbrew pozorom nie okazało się łatwe, ale jednak wspólnymi siłami ( a było w klasie parę osób rzeczywiście będących w stanie nauczyć się łaciny ) dotarliśmy do sedna. "Nota bene" to dosłownie "dobrze oznaczone" i z tej błahej wypowiedzi nieprzygotowanego ucznia, świetnie wykorzystanej przez nauczyciela z prawdziwego zdarzenia, dostaliśmy ważną wskazówkę na dalsze życie. "Dobrze oznaczajcie" i pilnujcie precyzji wypowiedzi. A do tego potrzebne jest badanie istoty słów i wyrażanych nimi pojęć. Świetnym ćwiczeniem, opartym właśnie na podobnej zasadzie jak analiza owego "notabene", było szukanie polskich synonimów dla łacińskich wyrazów zrosłych z naszym językiem.

Dla celów tego tekstu przyjrzyjmy się konspiracji. To dosłownie współoddychanie. Jeśli przyjmiemy, że słowo jest mianem zjawiska, obserwacji, to widzimy tu dyszących społem spiskowców, szykujących w ciszy zamach na kogoś/coś. Przeciwieństwem konspiracji będzie tu zatem desperacja, czyli po prostu bezdech. Nasi przodkowie w zakresie owego desperata, czyli nie będącego w stanie oddychać pod wpływem jakiegoś silnego impulsu, też mieli podobną obserwację, oznaczoną zwrotem "zatkało go". Tu możemy rozwinąć skrzydła znajomości słów i pojęć, bo zatykanie pochodzi od tkania, czyli dość charakterystycznej i powtarzalnej czynności, od której mamy jeszcze wytyczanie i konieczną do tego tyczkę.

I choć szkół prawa, teorii na temat jego pochodzenia i istoty normy prawnej mamy tak dużo, że uzyskanie jakiejś powszechnej zgody nie jest w tym zakresie możliwe, to jednak dla naszej codziennej niezbędnej praktyczności, musimy przyjąć, że prawo to zbiór takich właśnie tyczek, oznaczających szlaki, po których się w życiu społecznym poruszamy. Im większą akceptowalnością się cieszą, im są bardziej "nota bene", czyli dobrze oznaczone, tym struktura jest stabilniejsza, bezpieczniejsza i wydajniejsza. To decyduje o wartości prawa, a ta pozwala na realizowanie jego podstawowej funkcji, czyli utrzymywania społecznego ładu.

Jeśli jednak te zasady padną ofiarą konspiratorów, czyli współoddychających, którzy owe tyczki chcą porozstawiać tak, jak oni to rozumieją, bez oglądania się na pozostałych, to tym innym, wykluczonym ze szlaku pozostaje desperacja czyli bezdech, ze wszystkimi skutkami. Bo jeśli ogromną część społeczeństwa wykluczymy z owych wytyczonych ścieżek postępowania, to państwo się musi zawalić. Nieustannie podkreślam to co jest istotą państwowości - moc wydawania i egzekwowania rozkazów, czyli "imperium". Owe rozkazy mogą mieć charakter powszechny, gdy ich adresatem są wszyscy obywatele, a do ich oznaczania służą ustawy, rozporządzenia, zarządzenia itp., albo charakter indywidualny, gdy na podstawie aktów powszechnych są przez powołane do tego instytucje, adresowane do podmiotów indywidualnych. Tu mamy wyroki sądów, decyzje administracyjne i różne postanowienia. Jeśli państwo ma działać, to tylko na zasadzie uniwersalności tych zasad, co w naszym przypadku oznacza, że prawo w równym stopniu obowiązuje wszystkich, a widzimiś jest bezwzględnie zwalczany. W chwili obecnej dzieje się inaczej, bo owo "tak jak my rozumiemy", czy wcale nie rzadsze zwłaszcza w przypadku autorytetów prawniczych "tak jak ja rozumiem", wzięło zdecydowaną górę nad "tak jak powinno być powszechnie rozumiane i akceptowane". A zatem pod przewodnictwem grupy "współdyszących" prawników zeszliśmy z wytyczonego szlaku, nie tylko zresztą w skali krajowej. Jesteśmy zatkani, nie oddychamy.

W naszym systemie społecznym, opartym na mocy dokumentów publicznych, ich podważanie musi prowadzić do społecznej klęski. Całe nasze życie opiera się na aktach wydawanych przez urzędy i sądy. Od świadectwa urodzenia, po świadectwo zgonu. Pewność tych dokumentów stanowi o sile państwa. Podważając "w żadnym trybie" akty publiczne, takie jak nominacje sędziowskie, nieuchronnie skazujemy się na upadek w chaos zupełnego bezprawia, w którym rządzić będą ci, zdolni do poparcia brutalną siłą tego, co wynika z posiadanej przez nich "bumażki" wydanej przez kogokolwiek. Przykre, że na czele konspiracji pchającej nas w otchłań stoją profesorowie prawa, z ministrem sprawiedliwości ( cóż za rozbrat słowa z pojęciem pod rządami Bodnara ) i sędzią TSUE, który zasiadał w tym trybunale po zakończeniu kadencji, czyniąc go wadliwie obsadzonym, a przez to bezskutecznym w zakresie orzekania.

Słudzy sprawiedliwości zaprzeczają teraz powszechnie swojemu powołaniu, stawiając się ponad tym, co w ramach społecznych uzgodnień przyjęliśmy w formie konstytucji i ustaw. To jest równoznaczne z podważaniem porządku ustrojowego i choć mają pełne wsparcie sił zewnętrznych, jednoznacznie Polsce wrogich to w efekcie przegrają, bo człowiek nie jest dla szabatu tylko na odwrót, przynajmniej w naszej cywilizacji i sędziowska teokracja ani w Polsce, ani w Europie udać się nie może. A zatem ten obecny rokosz wygaśnie, pokonany przez praktyczne konieczności. Oczekuję jednak, że po przywróceniu rządów republikańskich, wszyscy sprawcy tego zamachu na naszą państwowość, zostaną sprawiedliwie osądzeni. Choć raz w naszej historii.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (85)

Inne tematy w dziale Polityka