Czasami trudno się oprzeć wrażeniu, że od implozji polskiej państwowości w 1648r., całe nasze dzieje to oczekiwanie na cud, niesiony przez jakiegoś zbawcę, najczęściej zagranicznego, czy to będzie niemiecki król, francuski cesarz, rosyjski car, amerykański prezydent, Anglia i Francja, Stany Zjednoczone, Niemcy, Unia Europejska, czy jakaś inna, najczęściej całkowicie nam nieprzyjazna organizacja. Oduczyliśmy się wierzyć we własne siły i nawet największe zwycięstwo ostatniego czterowiecza, określiliśmy mianem cudu, choć wynikało z jak najbardziej racjonalnych przesłanek i było wynikiem długotrwałej pracy u podstaw.
Jakie to uwielbienie dla obcych bogów niesie skutki, pokazuje przykład Księstwa Warszawskiego, którego twórca wyniesiony jest u nas ponad wszystkich innych zbawicieli, choć jak zaświadczał wcale do niego nieuprzedzony czynny uczestnik tamtych wydarzeń, który z goryczą stwierdził, że "Zataić sobie nie można, żeśmy byli utworzoną na północy prowincją francuską, traktowani co do posłuszeństwa jak poddani; co do opieki i względów jak lud podbity", niewiele było realnych powodów dla tego kultu. I żadna chyba sprawa lepiej nie potwierdziła tych słów, niż kwestia Zakonu Redemptorystów, zwanych u nas Benonitami.
Przybyli do Rzeczpospolitej jeszcze w ostatnich jej latach, pod przywództwem Jana Hofbauera ( późniejszego świętego Klemensa ) w lutym 1787r. i zajęli na swoje potrzeby kościół św. Benona w Warszawie ( obecnie ulica Piesza 1 ). W ledwie kilkanaście lat stali się najważniejszym zakonem najniższych warstw społecznych, zgodnie ze swoją misją pracując z ludźmi, których inni omijali z daleka. Pracę ewangelizacyjną prowadzili wśród sierot, bezdommnych, prostytutek, ale też rzemieślników i wyrobników, zwłaszcza piekarzy, których święty Klemens został patronem. Nieprzychylny Benonitom Julian Ursyn Niemcewicz, uważający ich za następców Jezuitów tak opisywał te wpływy:
"Xięża ci, po większej części Niemcy, przez wszystkie sposoby, które fanatyzm nad ciemnym ludem, tak czyni silnemi, pozyskali wpływ niezmierny, nad całym gminem poniższych sług i służących. Jeżeli wiarę dawać można powszechnym doniesieniom, niebyło domu, gdzieby kucharki, służące, frotery, a często nawet córki gospodarzy, całkiem poświęcone im nie były. Grosz ciężko na usługach zebrany - im był odnoszony. W nagrodę tego Xięża ci udarzali pospólstwo ustawnym nabożeństwem, mszami, spowiedziami, cztery na dzień sprawowali kazania, Najświętszy Sakrament ciągle wystawiony. Najgorliwsze nabożeństwa w nocy". Zaiste wielkie to zbrodnie, które poddały Redemptorystów w podejrzenie rządu francuskiego.
W 1808r. znękane rekwizycjami i zakazem handlu z Anglią Księstwo Warszawskie, stanęło na progu zupełnej gospodarczej klęski, dość powiedzieć, że przy budżecie zaplanowanym na 70 milionów złotych, zdołano zebrać niecałe 40. Niekonstytucyjny wielkorządca Księstwa, marszałek Davout zachowywał się wrogo wobec jego mieszkańców, a ministrowi skarbu Łuszczewskiemu groził publicznie rozstrzelaniem, za brak terminowości dostaw żywności dla wojska. Obdarowany przy tym przez Napoleona ogromnymi latyfundiami, na dodatek na mocy specjalnego dekretu ( dotyczył wszystkich nadań na rzecz Francuzów ) zostały one uznane za bezpośrednie lenno Cesarstwa i wyłączone spod publicznoprawnych obciążeń w Księstwie, wzbudził furię mieszkańców Warszawy gdy zgłosił roszczenia wobec Pałacu Prymasowskiego na ul. Senatorskiej, skwitowane wielce nieprzyjemnymi wobec Marszałka wierszykami krążącymi po mieście. Zły na opinię publiczną i ścigany jadowitą satyrą usunął się do Skierniewic, czekając na okazję do zemsty, którą chciał wywrzeć przede wszystkim na posądzanych o wrogość wobec Francji Benonitach.
W marcu 1808r. Stolica stanęła na krawędzi wielkich rozruchów, bo do dotychczasowych klęsk gospodarczych doszła kolejna - Francuzi zalali kraj nędzną monetą bitą w berlińskiej mennicy, dzierżawionej przez ludzi słusznie uznawanych za biegłych w psuciu pieniądza. Ta metoda stosowana wobec Polski jeszcze za Fryderyka Wielkiego postawiła warszawskich kupców i rzemieślników w obliczu zupełnej katastrofy, wobec czego odmówili przyjmowania zdawkowej monety pruskiej, zwanej "dytkami". W odpowiedzi Davout zagroził pacyfikacją rządu Księstwa, rugał najwyższych jego dostojników w sposób koszarowy, co nawet spokojnego Niemcewicza skłoniło do wyzwania Marszałka na pojedynek.
Ostatecznie ofiarą padli Benonici, uznani za burzycieli spokoju społecznego, tak jakby główną przyczyną rozruchów nie była bezwzględna eksploatacja kraju przez francuskich zdobywców. Najpierw zabroniono zakonnikom głoszenia kazań w obcych kościołach. Potem podjęto wobec nich najdalej idące kroki, do czego posłużyła specjalna prowokacja. W czasie Procesji Rezurekcyjnej do kościoła świętego Benona weszło czterech francuskich oficerów, prowadzących damy. Jeden z nich celowo popchnął księdza, a gdy ten oddał, został przez Francuza spoliczkowany. Wzburzony tłum o mało nie dokonał samosądu na oficerach, których uratowała przytomna interwencja adiutanta Księcia Józefa - Marcelego Potockiego. Najpierw powstrzymał wiernych i zakonników, potem, już z narażeniem własnego życia i przy konieczności fizycznego starcia z ich dowódcą - zapanował nad przybiegłymi francuskimi żandarmami.
W konsekwencji Redemptoryści najpierw zostali aresztowani, a potem na mocy specjalnego dekretu Napoleona z Księstwa wywiezieni, do twierdzy Kostrzyń. Oczywiście bez żadnego sądu i z rażącym pogwałceniem konstytucji Księstwa Warszawskiego, którego byli obywatelami ( nawet napływowi Niemcy uzyskiwali takie obywatelstwo, warunkiem było biegłe opanowanie języka i nieprzerwane zamieszkiwanie przez lat 10 ). I tak wielce dla Warszawy zasłużeni Benonici, którzy zorganizowali całą sieć szkół najniższego szczebla, w tym jedyną szkołę żeńską, kształcący najbiedniejszych i najsłabszych, zakonnicy cieszący się ogromnym szacunkiem, po tym, gdy zaopiekowali się setkami sierot po ofiarach "rzezi Pragi" - kaprysem dyktatora zostali z Polski wypędzeni, a ich kościół zamieniony na koszary. Powrócili dopiero na początku XX w., a ruiny kościoła świętego Benona zwrócił im Stefan Wyszyński w 1956r.
Wygnanie Redemptorystów ucieszyło oświeconą publiczność , bo jak zaświadczali badający skonfiskowane im papiery: "Pokazało się, że celem ich najpierwszym było wskrzesić Zakon Jezuitów, opanować znowu wychowanie młodzieży, wpajać w ich umysły wszystkie dawne przesądy, słowem zatrzeć ducha wolności, a przez ciemnotę tem łatwiejszem uczynić ich posłuszeństwo".
To tyle wersja oficjalna, a nieoficjalna, to sprzeciw wobec drenowania Polski za pomocą pieniędzy bitych w Berlinie i wysyłania młodzieży na hiszpańską wojnę, w której bynajmniej nie chodziło o wolność ludów Półwyspu Iberyjskiego, a już zupełnie o jego religijną swobodę. Czasy się zmieniają, a wszystko pozostaje po staremu. Jak widać i u nas - do dwóch razy sztuka.
Inne tematy w dziale Kultura