kelkeszos kelkeszos
1988
BLOG

Szczęście Kokury. O zagładzie Warszawy

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 157

Zapewne nie da się nigdy rozstrzygnąć sporu czy istnieje historyczny determinizm rozumiany jako nieuchronność pewnych wydarzeń, czy poruszeń mas ludzkich, nie do uniknięcia dzięki najbardziej nawet świadomym i rozumnym czynom. Pewną dla mnie podpowiedzią są dwie rocznice następujące po sobie w odstępie kilku sierpniowych dni. Obydwie dziwnym zbiegiem okoliczności biało - czerwone. Najpierw my celebrujemy pamięć o tragicznym powstaniu, którego efektem była zagłada Warszawy i dużej części jej ludności, a chwilę potem Japończycy przypominają sobie i całemu światu, że jako jedyny na nim naród doświadczyli skutków działania bomb atomowych.

6 sierpnia 1945r. pierwsza z nich o nazwie "little boy" spadła na Hiroszimę, trzy dni później Amerykanie ponowili atak, zrzucając "fat mana" na Nagasaki. W tym drugim przypadku pierwotnym celem była Kokura, ale uratowały ją chmury uniemożliwiające precyzyjny nalot, dlatego bombowiec z morderczym ładunkiem skierował się nad cel zastępczy, miasto będące stolicą japońskiego chrześcijaństwa. Od tego czasu do potocznego obiegu weszło pojęcie "szczęścia Kokury", symbolizujące całkowicie przypadkowe uniknięcie straszliwego kataklizmu. Zresztą Kokura w dniu nalotu na Hiroszimę była obiektem rezerwowym, ale nad miastem zniszczonym nuklearną eksplozją świeciło piękne poranne słońce i Amerykanie nie musieli zmieniać planów.

Nie mam danych jak Japończycy obchodzą kolejne rocznice tych wyjątkowych w dziejach ludzkości tragedii, w przyszłym roku będzie "okrągła", nie umiem też powiedzieć, jak żywe są u nich debaty o przyczynach i skutkach atomowej zagłady dwóch miast i co najmniej dwustu tysięcy ich mieszkańców, którzy "zniknęli" w kilka chwil i wielkiej rzeszy umierających potem na raty wskutek choroby popromiennej, ale gotów jestem przyjąć za pewnik, że w tych dyskusjach nie padają argumenty o głupocie narodu, czy jego warstw przywódczych, sprowadzających takiej skali nieszczęście. Nie słychać też jakiegoś szczególnie intensywnego oskarżania Amerykanów o popełnienie monstrualnych wojennych zbrodni, ale tu mogą mieć znaczenie inne czynniki, czysto polityczne.

Czy użycie bomb atomowych wobec bezbronnych miast da się w jakikolwiek sposób wytłumaczyć przy pomocy akceptowalnej argumentacji? Tak, ale tylko w przypadku odrzucenia znanych nam zasad moralnych i przyjęcia do wiadomości surowego regulaminu międzynarodowej gry sił, nie zainteresowanych inną etyką, niż ta pola walki o wielkie wpływy, wymagające wielkich zwycięstw, osiąganych jak najmniejszym nakładem sił własnych. Japonia była agresorem, momentami niezwykle okrutnym, nie chciała się uznać za pokonaną, co zwiastowało konieczność inwazji na jej wyspy macierzyste. Inwazji wiążącej się z nieuchronnością poniesienia kolosalnych strat po obu stronach i w tym wypadku akceptowalny jest argument, że życie jednego własnego żołnierza znaczy więcej, niż tysięcy obywateli wroga. Dwa szybkie atomowe ciosy sprawę rozstrzygnęły, choć w przestrzeni ludzkich myśli zawsze będzie wisieć pytanie, czy nie można ich było zadać inaczej, osiągając ten sam skutek. Pierwszy strzał ostrzegawczy w jakieś słabo zurbanizowane miejsce, drugi już bardziej stanowczy, w obiekty militarne..... W każdym razie cel był tu zawsze statystyczny, na kogo wypadnie, na tego "little boy" i "fat man", co do zasady wszystkie miasta w Japonii były tu równorzędne. Kokura miała szczęście.

Czy szczęście Kokury mogła mieć Warszawa? Dyskutujemy o tym zawzięcie od lat, coraz częściej dochodząc do ogłaszanych z dumą konkluzji, o dzielnym narodzie rządzonym przez wariatów, nieodpowiedzialnych rzeźników, prowokujących kataklizmy swoją polityczną głupotą i niedorozwojem ludzkich uczuć, wobec tych, którymi oczadzone warstwy przywódcze winny się opiekować. W efekcie dowiadujemy się, że sprawcami zagłady Warszawy byli polscy politycy i dowódcy wojskowi. Bo sprowokowali Niemców. Tak jakby ich trzeba było prowokować i dostarczać pretekstów do zbrodni. Ludność żydowska nikogo niczym nie prowokowała, wręcz przeciwnie, wykonywała karnie wszystkie zalecenia swoich oprawców - i w czym to jej pomogło? Bo pamiętajmy, że zagłada Warszawy zaczęła się we wrześniu 1939r. od okrutnych nalotów, potem trwała przez lat kilka, dotykając przede wszystkim jej żydowską społeczność, w końcu przyszła po ludność polską, bo przyjść musiała. Determinizm. Skutek procesu historycznego który trwał od kilkuset lat i był nie do uniknięcia - wielkiego ruchu na osi wschód zachód, będącego w Europie walką o ogromne wpływy, niemal panowanie nad światem. Dlatego począwszy od implozji polskiej państwowości w 1648r. Stolica wielokrotnie widziała obce wojska i ta ostatnia wizyta musiała się zakończyć jej całkowitym zniszczeniem, ze względu na narodowy charakter zdobywców. Czego byśmy jako naród nie zrobili. Rok 1944r. był zwieńczeniem wielusetletniej tradycji niemieckiej, formułowanej wprost, że celem germańskim na wschodzie jest całkowita eksterminacja polskości. Realizowano go konsekwentnie przy użyciu całego wachlarza metod i ta z sierpnia 1944r, była tylko ostatecznym skutkiem głoszonej doktryny. Warszawa nie mogła mieć szczęścia Kokury, bo musiał przez nią "przejść front". Rosjanie i Niemcy i tak stoczyliby tutaj morderczą bitwę, zapewne wielomiesięczną, z ostrzałem artyleryjskim i bombardowaniami w obie strony, niosącymi monstrualne straty wśród ludności cywilnej. A na linii frontu do jej mordowania, gwałcenia i grabienia nie potrzeba żadnych pretekstów. Nie było celów zastępczych, sowiecka ofensywa przeciwko III Rzeszy musiała przejść przez Warszawę, bo miasta jak sama nazwa wskazuje są nieprzesuwalne. 

W starych gawędach Henryka Rzewuskiego jest taka świetna scena, gdy konfederaci barscy nad rozłożoną mapą, analizują przyczyny przegrania bitwy. Młody zapalczywy magnat poucza doświadczonego dowódcę, którędy należało atakować, a ten mu odpowiada: "palec waszmości to jeszcze nie most". I te słowa chyba najlepiej pasują do współczesnych mędrków. Waszmościów palce i jęzory, nie zmienią faktów. A te były takie, że starcie Rosji i Niemiec w formule wojny Sowietów z III Rzeszą musiało mieć charakter wojny nieograniczonej żadnymi regułami, z Warszawą po środku. Nie dało się tego uniknąć, choćby na czele narodu stali najmądrzejsi z mądrych i najzacniejsi z zacnych. Przestańmy zatem obwiniać siebie, bo to zawsze nieuchronnie oznacza usprawiedliwianie faktycznych zbrodniarzy.



kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (157)

Inne tematy w dziale Kultura