"Na to więc wybrzeże zdążając z Abydos ci, którym to poruczono, budowali mosty, jeden Fenicjanie za pomocą lin z białego lnu, drugi Egipcjanie z lin papirusowych. A jest siedem stadiów z Abydos do przeciwległego wybrzeża. Kiedy już rzucono most przez cieśninę morską, nadeszła wielka burza, która wszystko rozbiła i rozerwała.
Kserkses był głęboko dotknięty tą wiadomością i rozkazał wymierzyć Hellespontowi trzysta batów oraz spuścić do morza parę kajdan , co więcej , słyszałem, że równocześnie wysłał katów aby Hellespont napiętnowali. W każdym razie przekazał chłoszczącym wypowiedzieć te barbarzyńskie i zuchwałe słowa: Gorzka wodo, nasz pan wymierza ci tę karę, boś go skrzywdziła, nie doznawszy od niego żadnej krzywdy. I król Kserkses przejdzie cię, czy chcesz czy nie chcesz. Tobie zaś słusznie żaden człowiek nie składa ofiar, boś jest zamuloną i słoną rzeką. W ten sposób polecił ukarać morze, a tym, którzy mieli nadzór nad budową mostów na Hellesponcie, uciąć głowy".
Tyle Herodot, który choć momentami bywa nużący, to w opisie inwazji Persów na Grecję osiągnął niedoścignione mistrzostwo. Oczywiście mogą się zżymać historycy na jego niedokładności, dygresyjność rozsadzającą miejscami spójność opowieści, czy nadmierną baśniowość przekazu, stanowiącą kontrast dla też przecież prezentowanej obficie trzeźwości spojrzenia i krytycyzmu w opisie zdarzeń. To sprzeczność pozorna i tylko z naszej perspektywy, bo Herodot nie mógł być i na szczęście nie był, profesorem doktorem habilitowanym nauk historycznych i swoje wiekopomne "Dzieje" oparł po większej części na "czuciu i wierze", a nie "mędrca szkiełku i oku". I bardzo dobrze, bo w momencie dla naszej cywilizacji kluczowym, gdy cała Azja runęła na jej kolebkę - Helladę - ogromnym tłumem, odpór dała jej Europa ludzi dzielnych, czerpiących źródła swojej odwagi z idealnej proporcji wiary i rozumu. Herodot, Grek z krwi i kości, już w pierwszym zdaniu swojego wspaniałego dzieła, udowodnił czym się różni nasza cywilizacja od innych, dalej wskazując, co nas zdefiniowało. Z jednej strony pokora wobec natury, zawierającej tak silny pierwiastek boski, że nie nam ludziom decydować o jej prawach, z drugiej jednak wiara, że własnymi siłami i własnym rozumem, wprawdzie nad żywiołami nie zapanujemy, ale silni społecznie i wierzący w dobro, możemy być na tyle sprawni, aby żywiołom potrafić stawiać czoło, a nawet wykorzystywać je dla dobra publicznego.
Woda jest tu szczególnie symboliczna, bo Europa poza wszystkimi innymi definicjami jej istoty jest cywilizacją morską, jej ludy nauczyły się najlepiej na świecie pływać, ale też zaprzęgać wodę do wszelkich ludzkich "prac i dni". I widać to już u Herodota, bo gdy Kserkses każe morze chłostać i zakuwać w kajdany, Grecy w tym samym czasie budują na nim swoje "drewniane mury", czyli flotę, która w konsekwencji przyniesie im zwycięstwo. Morze bowiem bardzo szybko odpłaciło się Persom za zuchwałość, topiąc im przeszło czterysta okrętów i statków, nim jeszcze doszło do jakiejkolwiek walki. Greków to nieszczęście ominęło, bo Boreasz, bóg północnego wiatru, był ożeniony z Atenką Orejtyją, a zatem był ich sprzymierzeńcem. Przynajmniej tak wierzyli.
W opowieści Herodota roi się od zdarzeń z dzisiejszej perspektywy nieracjonalnych, a często nieprawdopodobnych, jak owa interwencja Boreasza, oczywista przecież, ale o nieznanych przyczynach. Dziś pewnie jacyś synoptycy, dysponujący współczesnymi środkami technicznymi, daliby nam tyle przesłanek do zanalizowania przyczyn zatopienia perskiej floty, że myśl swobodna się nie prześliźnie, zakuta w tabelki i wykresy. Grekom jednak musiały wystarczyć modlitwy do Boreasza, a Herodotowi rozważania na temat ich skuteczności.
A zatem w przeciwieństwie do pychy Kserksesa - nasza ma już zupełnie mocne fundamenty. Pomierzyliśmy ziemię i głębokie morze, wiemy jako wstają i zachodzą zorze - ba! możemy to wszystko zmieniać uchwałami, ustawami i zarządzeniami. Na dodatek, w przeciwieństwie do Kserksesa - absolutnie skutecznie. Boreaszowi i innym wiatrom nauczyliśmy się rozkazywać, Helios też musi prowadzić swój rydwan pod nasze dyktando, podobnie jak Posejdon władać morzami. Z naszych kominów i rur wydechowych możemy wypuszczać ( albo nie ) tyle gazów, że Hefajstos, czyli Wulkan spłonąłby ze wstydu, gdyby się chciał z nami porównać. A zatem rozkazujemy. Trochę przy tym oszukujemy, bo przecież ograniczenia "emisji", nie są "celem klimatycznym". To tylko środki, mające służyć przywróceniu długich, mroźnych i śnieżnych zim, bo te łagodne nam się znudziły. Nam? A może to tylko Kserksesom tego świata jest za gorąco i dla zwiększenia ich komfortu my musimy marznąć? I płacić?
Tego oczywiście nie wiemy, bo być może rzeczywiście najważniejsi, najbogatsi i najmądrzejsi spośród nas, tak się przejęli losami świata, że postanowili ponieść najwyższe wyrzeczenia dla jego ratowania, czyli przegonienia Zefira Boreaszem. Na czym owe wyrzeczenia miałyby polegać? Trudno ocenić, ale nawet taki despota jak Kserkses okazał stosowną wrażliwość, bo jeśli wierzyć Herodotowi, po zarządzeniu przeglądu swojego wojska, składającego się ze wszystkich niemal znanych ludów, zalał się łzami, a zapytany przez swego wuja Artabazosa co jest przyczyną tych łez, odparł, że na widok tylu tysięcy pięknych ludzi, zrobiło mu się smutno, że najdalej za sto lat, wszyscy oni znikną. Ludzki pan. Zdaje się, że znaleźliśmy się w łapach takich, którzy nie są zdolni nawet do tego typu kserksesowych refleksji.
Inne tematy w dziale Kultura