Imperium należy do tych łacińskich wyrazów, dla których nie mamy jednoznacznego polskiego synonimu, w żadnym z dwóch znaczeń. Ani w tym potocznym, gdy mówimy o jakiejś organizacji, zdolnej do samowładnego zarządzania określonym obszarem, rozumianym terytorialnie, lub branżowo, ani w tym znanym z teorii państwa i prawa. Skupmy się na tej drugiej kwestii, bo ona zadecyduje o naszej najbliższej przyszłości i aby zrozumieć dlaczego tak będzie musimy zdać sobie sprawę, co dokładnie oznacza "imperium".
Słowo ma jednoznaczne pochodzenie - peroro, to długie przemawianie, wykład. Przeciwieństwem perorowania będzie w tym wypadku imperoro, czyli mowa zwięzła, krótka i stanowcza. W Łacinie tryb rozkazujący to imperativus i to nas naprowadza na trop znaczenia słowa imperium jako mocy wydawania i egzekwowania rozkazów. To podstawowy atrybut państwa. Ono nie może istnieć bez owego "imperium", a przy tym to główny cel takiej organizacji , jaką państwo jest. Wydawanie i egzekwowanie rozkazów, adresowanych powszechnie , gdy mamy do czynienia z prawodawstwem, lub indywidualnie, gdy ów rozkaz sprowadza się do rozstrzygnięcia konkretnej sprawy i zazwyczaj ma formę wyroku, lub decyzji administracyjnej.
Europejska tradycja prawna, najlepiej rozwinięta spośród wszystkich cywilizacji, doszła do pojęć abstrakcyjnych, pozwalających tworzyć normy ogólne, oderwać prawodawstwo od kazuistyki, a przy tym wiele z dziedzin życia pozostawić autonomii ( czyli samonazywaniu ) obywateli, władzy publicznej przeznaczając wyłącznie funkcje arbitra. I to była największa przewaga Starego Kontynentu, pozwalająca na dokonanie kolosalnych podbojów, nie tylko w sensie militarnym. Bo istotą podboju jest właśnie rozszerzanie "imperium", czyli mocy wydawania i egzekwowania rozkazów, a do tego nie zawsze potrzebna jest siła wojskowa, a nawet lepiej gdy ów podbój dokonuje się metodami pokojowymi.
Wiemy zatem, że moc Europy brała się głównie z umiejętności budowania systemów prawnych opartych na dwóch fundamentalnych czynnikach - abstrakcyjności norm i ich powszechności. Obydwie te przesłanki są zresztą niezbędne w republice, zwłaszcza ta druga gwarantująca wszystkim obywatelom równość wobec prawa. Z chwilą gdy ten czynnik upada, system republikański jako forma życia społecznego musi się rozpaść, zamieniając się w oligarchię, lub zupełnie oczywistą tyranię. I na tej drodze się znaleźliśmy. A przy tym ku rozpadowi systemu zmierzamy z coraz większą prędkością, co zapewne w rozpoczętym roku będzie jeszcze bardziej widoczne. Dlaczego?
"Mnie to kadzą" - rzekł hardzie do swego rodzeństwa
siedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa.
Wtem , gdy się dymem kadzidł zbytecznych zakrztusił,
wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił.
Ta bajka Ignacego Krasickiego najlepiej chyba oddaje stan europejskich elit , ale też "ich rodzeństwa", choć nierównoprawnego, jakim są społeczeństwa Starego Kontynentu. Wbrew bowiem powszechnemu mniemaniu, Europa wcale się nie laicyzuje - ona się tylko dechrystianizuje, przy pełnej sakralizacji wszystkich aspektów życia, tyle że dokonywanej na fałszywych ołtarzach z dymem zbytecznych, albo fałszywych kadzideł. Ów dumny szczur z utworu XBW do złudzenia przypomina wszystkich naszych władców z dachu kontynentu w Alpach i ze szczytów rozsianych wszędzie szklanych wież, którzy zachłyśnięci sztucznym splendorem, zapomnieli o korzeniach, nie tylko tych kulturowych, ale też tych prawnych, pozwalających na społeczne czerpanie siły. Tracą bowiem "imperium" i to nieodwracalnie, bo pewnych zjawisk nie da się zatrzymać bez potężnego przesilenia i to pewnie krwawego. Obydwie bowiem zasady prawa europejskiego ulegają gwałtownemu zanikowi - abstrakcyjność norm zastępowana jest przez potworną kazuistykę, ingerująca już w najbardziej podstawowe prawa obywatelskie. To zjawisko bardzo niebezpieczne, ale nie tak jak upadek drugiej zasady - powszechności norm, a tu mamy przed sobą kolejny rok okadzonego szczura, niezdolnego do rejestrowania podstawowych zagrożeń. Państwo istnieje dzięki "imperium", czyli mocy wydawania i egzekwowania rozkazów, tracąc tę moc, traci sens i spoistość. Jeśli zatem na swoim terytorium toleruje wyłączanie pewnych grup spod działania prawa powszechnego, bezwzględnie je egzekwując od pozostałych, to kończy jak I Rzeczpospolita. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia obecnie, zarówno w skali Europy, jak i Polski. Po prostu, nasze elity stanęły jak ten szczur na ołtarzu fałszywej religii i wyprowadziły stąd chore ideologie, z których najgorszą , choć i tak straszną, wcale nie jest klimatyzm. Jeszcze gorszy jest imigracjonizm, znany też jako multikulturalizm, wyłączający stosowanie prawa wobec przybyszy spoza Europy. Ich po prostu nasz system prawny nie dotyczy, a państwa i organizacje międzypaństwowe zrezygnowały de facto, a często i de iure, ze swojego "imperium" wobec tych ludzi. Nie wydajemy im rozkazów i ich nie egzekwujemy, bo nie tylko nie widzimy konieczności zmuszania ich do poszanowania naszej kultury prawnej, ale wręcz godzimy się na stwierdzenie, że wobec tradycji europejskiej żadnych zobowiązań nie mają. Dodajmy, że to tradycja do niedawna za oczywistość uznająca wzajemność, w której każde prawo jest związane z obowiązkiem, zarówno na płaszczyźnie relacji między obywatelami, jak i obywatelami , a ich państwem.
W przypadku przybyszy cała ta wypracowana przez wiele wieków potu , krwi i łez tradycja prawna, nagle przestała obowiązywać. Nie wolno ich karać, nie wolno krytykować, nie wolno egzekwować podstawowych zachowań przynależnych obywatelom będącym częścią jakiejś społeczności. Kto protestuje przeciwko nadużyciom, prędzej sam poniesie konsekwencje za "mowę nienawiści", niż doprowadzi do jakiejkolwiek równowagi w relacjach z imigrantami. Konsekwencje będą jasne, bo pozbawienie "imperium", nieodwołalnie musi oznaczać upadek, a ponieważ życie społeczne , podobnie jak świat przyrodzony nie znoszą "próżni", to owa moc wydawania i egzekwowania rozkazów, przesunie się do jakichś innych struktur.
Na razie przed nami kolejny rok szczurów na ołtarzach, choć ciśnienie w kotle rośnie, a ujścia nie ma. Okadzani celebransi wciągają dym, czy tam inne substancje, nie widząc zaczajonego kota. Przynajmniej my powinniśmy być trzeźwiejsi , czego wszystkim życzę.
Inne tematy w dziale Kultura