Istnieją w naszych zasobach kulturowych dzieła niesłusznie zapomniane, będące świadectwem prawdziwości przysłowia ganiącego nadmierny zachwyt cudzym dorobkiem, przy zupełnym zlekceważeniu własnego. Wątpię aby poemat zaczynający się taką inwokacją:
" Bogdażeś przepadł w piekło z Atheistą,
Ty który mówisz : że BÓG nie jest Panem,
Ni Stwórcą rzeczy; a któż oczywistą
Machinę świata oblał Oceanem,
Kto Słońce, Miesiąc, Planety w swym biegu,
Kommenderował, kto Gwiazdy w szeregu?
Powiedz kto Słońcu wschód ranny naznaczył
Kto czas wieczorny w Zachodzie zamierzył,
Kto Xiężyc pełny w części przeinaczył,
Kto osiom mile gwiazdecznym wymierzył?
był współcześnie czytany przez kogoś więcej niż garstka zapaleńców i znawców zamierzchłej polskiej literatury, powstałej na dodatek w czasie, zgodnie uznawanym za okres absolutnego mroku, w którym ludzie zamieszkujący tereny Rzeczpospolitej w całej swojej dzikości potwierdzali słowa Fryderyka II , o Polakach jako narodzie stojącym poniżej Irokezów. Wiele lat i krwi upłynęło, a zmieniło się tylko tyle, że żaden najbardziej prominentny Prusak nie odważyłby się powiedzieć złego słowa o Irokezach, zwłaszcza sugerującego ich cywilizacyjną niższość. My już takiego immunitetu nie posiadamy i pewnie szybciej się doczekamy krytycznych uwag o najdzikszych ludach z innych kontynentów, że są tamtejszymi Polakami, niż tego, że Niemcy uznają nas za kogoś więcej niż małpo - ludzi, których należy utrzymywać w ryzach za pomocą odpowiednio wyszkolonych treserów, o co niedawno prosił były rzecznik praw obywatelskich , a obecny parlamentarzysta - Adam Bodnar.
Zacytowany poemat, powstały przed 1750r., a wydany po raz pierwszy w Warszawie, w roku 1752r., nosi tytuł "Opisanie czterech części roku" i jest świadectwem niezwykłości zmierzającej ku upadkowi Rzeczpospolitej. I to nie tylko ze względu na formę i treść, ale głównie dlatego, że jego autorką była wyjątkowo utalentowana poetycko kobieta. W każdym razie rzecz w Polsce mogła powstać i ukazać się drukiem, wśród Irokezów rządzących się prawem dżungli, a nie mogła w wielce oświeconych krajach, takich jak ówczesne Prusy Fryderyka, który przeszedł do historii jako "Wielki". Kto wie przy tym, czy właśnie tego "przyjaciela filozofów" nie miała na myśli Autorka pisząc o owym Atheiście, któremu szczerze życzyła przepadnięcia w piekło. Jak najsłuszniej, bo żyła u progu piekła "oświecenia", które zalało Europę sztucznym światłem, prowadząc w konsekwencji do jej wydziedziczenia, którego skutki zaczynamy coraz bardziej odczuwać.
Rzadko się zastanawiamy nad znaczeniem słów i ich związku z otaczającym nas "Stworzeniem" i choć zadomowione w polszczyźnie nazwy miesięcy są dla nas czytelne, to z porami roku mamy już większy problem, o ile w ogóle zdajemy sobie sprawę z ich etymologii.
"O! Złoty wieku w postaci dziecinney
Wiosno wesoła , toć się pięknie śmieiesz,
Wszystko twey uydzie płochości niewinney,
Czy chłodem dmuchasz, czyli ciepłem grzeyesz"
Wiosna, czyli "jasna". Skąd wiemy? Z Sanskrytu. Pierwsza część "Awesty" , liturgiczna, "objaśniająca" ma właśnie tytuł "Yasna". Mamy więc wraz z wiosną rozbłysk prawdziwego naturalnego światła, które:
" Ty okowaną i ściśnioną ziemię'
od tęgich mrozów uwalniasz zniewoli
Jak Córka Matki kochająca plemię'
Kaydany zimne rozpuszcza powoli"
Potem nastaje lato, kojarzące się z sytością, lepkością - "bardzością". Hvala lepa! Dziękują sobie południowi Słowianie, a świat wygląda tak:
"Kończy czas wiosnę, nieuchybi kroku,
Posłuszny Włodarz Wielkorządcy swemu,
Wie, że Pan biegły; ma wszystko na oku,
Cokolwiek czyni, ciągnie ku dobremu,
Oko opatrzne , wdzięczności nas uczy,
Nie tylko konia, lecz cały świat tuczy".
Ale nieuchronnie nadciąga cień. Właśnie jest. Jest cień. A zatem:
"Kiedy iuż swoię powinność odbyło,
Kochane Lato iuż zdaie komendę,
Co przez szesnaście Niedziel zarobiło,
Puszcza Jesieni intraty arendę".
Jeśli dobrze gospodarowaliśmy, to nie straszna nam "Hima" ( w Sanskrycie nie ma "z" ) , a więc mróz czyli nasza zima, którą witamy smutnym:
"Okropna Zimo dzika, nieużyta,
Nikt się z twoiego przybycia nie cieszy,
Każdy cię srogą macochą przywita,
Ani otworzyć bramy niepospieszy"
i być może dlatego Autorce ostatecznie robi się żal owej zimy , bo choć wolelibyśmy " niech by cię Alpes w swey zamknęły skrzyni", to ostatecznie i z tego ponurego czasu potrafimy wydobyć dobro. Jakie?
"Zimo poważna bo w doyrzałym wieku,
Przychodzisz do nas z rostropnym porządkiem,
Czego młodemu niedostaye człeku,
Poprawisz error sędziwym rozsądkiem".
Kto dotrwał, ten się dowie ( o ile wcześniej nie rozpoznał ) , że "Opisanie czterech części roku" to dzieło Elżbiety Drużbackiej, zwanej niegdyś "Słowiańską Safoną" i "Muzą Sarmacką" - jak widać całkowicie zasłużenie. Ostatnie lata życia spędziła jako zakonnica i też wiemy dlaczego. Była prababką Aleksandra Fredry, czyli wiemy po kim dziedziczył literacki talent. Najważniejsze jednak, że pozostawiła po sobie to, o czym powinniśmy pamiętać, gdy codziennie zalewa nas potok jadu wylewanego przez uczniów owego Atheisty:
"Przeklęte głowy które fałsze kryślą,
Y ten co język bluźnierstwem swym zmazał". I niech tak zostanie.
Inne tematy w dziale Kultura