Często spotykamy się z określeniem "skończone arcydzieło" mającym wprowadzić nas w zachwyt nad jakimś dziełem sztuki. W wypadku jednak Mikołaja Gogola i jego "Martwych dusz" możemy mówić o nieskończonym arcydziele, nie tylko dlatego, że z zaplanowanych trzech części powstała wyłącznie jedna, reszta spłonęła w piecu, ale przede wszystkim dlatego, że w dziejach ludzkich takich utworów jest bardzo niewiele. Pisał Mistrz, ale widać , że za jego myślą i ręką stał kto inny. I nie mogą nas tu zmylić ani bohaterowie, ani ich aktywność, ani sceneria w której działają. Wszystko jedno, czy to zapadła Rosja, zaludniona przez niedomytych chłopków, zdegenerowanych ziemian i skorumpowanych urzędników, czy byłby to inny kraj w innym czasie i miejscu. Opowieść o człowieku ta sama , a Paweł Iwanowicz Cziczikow wiecznie żywy. Kim jest główny bohater powieści Gogola?
Poznajemy go gdy po niefortunnym zakończeniu kariery urzędniczej w stolicy, przybywa do zapadłego miasta gubernialnego "gdzieś w Rosji", z zamiarem zdobycia majątku i przyświecającą mu zasadą, że ludzie, a zwłaszcza przyjaciele zdradzą cię zawsze, a kopiejka nigdy. Przybysz z wielkiego świata robi z miejsca karierę towarzyską wśród miejscowej elity, którą jeden z bohaterów charakteryzuje dosadnymi określeniami: ten łajdak, tamten łobuz , a ów drań i złodziej - jest wprawdzie jeden porządny, ale i on świnia. Zaopatrzony w koneksje w takim środowisku, Cziczikow przystępuje do realizacji swojego genialnego oszustwa, możliwego w warunkach kraju rządzonego przez wszechwładną , ale tępą i sprzedajną biurokrację. I tu należy się kilka słów wyjaśnienia.
W Rosji dziewiętnastowiecznej majątki szacowano nie według wartości gruntów ( których było w bród ), ale według liczby zamieszkujących je i uprawiających "dusz", czyli ludzi należących do właściciela ziemi. W konsekwencji zabezpieczeniem wszelkich transakcji kredytowych nie były znane nam hipoteki na nieruchomości, ale zastaw na ludziach. Podobnie szacowano podatki, płacone nie od powierzchni gruntu, tylko od liczby poddanych. Przy tym w związku z nieprzebranymi zasobami ziemi, której nie miał kto uprawiać, państwo prowadziło akcję osiedleńczą, konstruowaną na zasadach różnych biurokratycznych zachęt - z główną z nich - rozdawaniem gruntów za darmo. W ten sposób na przykład zwabiono do Rosji wielu Niemców, osiedlających się głównie na Powołżu.
I właśnie takie warunki gospodarki ściśle zbiurokratyzowanego i zhierarchizowanego państwa, stały się dla Cziczikowa okazją do rozkręcenia zręcznego oszustwa. Wszyscy chłopi zamieszkujący daną majętność, wpisywani byli przez jej właściciela do rejestru, na podstawie którego obliczano podatki. Problem w tym, ze rejestry aktualizowano co kilka - kilkanaście lat , co było korzystne dla skarbu, który pobierał podatek od zmarłych, jeśli z owych spisów nie byli wykreśleni, ale stanowiło ponadnormatywne obciążenie dla płatnika, którego przed nowelizacją rejestru nie mógł uniknąć, chyba że ...... pojawił się jakiś Cziczikow , proponujący odkupienie takiej "martwej duszy". Jaki miał w tym interes, bo przecież wraz z duszą przejmował zobowiązanie podatkowe? ZASTAW. Skoro człowiek dla administracji był żywy, choć dawno umarł, to starczyło nakupić takich danych osobowych, zgłosić się do objęcia rozdawanej w promocji za darmo ziemi w chersońskiej guberni, przedstawić spis chłopów, którzy ją będą uprawiać i pod ich zastaw dostać od państwa kredyt na zasiedlenie. Po tysiąc rubli od duszy.
Cała genialna warstwa literacka powieści Gogola mieści się w opisie peregrynacji Cziczikowa po różnych ziemiańskich dworach anonimowej guberni , zasiedlonych przez rozmaite typy ludzkie - nieodmiennie przy tym paskudne. Sam aferzysta jest niezwykle zręczny, dysponujący w razie konieczności całą skalą argumentów i postaw, zmierzających do osiągnięcia celu - czyli jak najtańszego kupienia owych "martwych dusz". Wszystkie sceny bledną jednak przy targu, jaki Cziczikow odbywa z niejakim Sobakiewiczem ( to właśnie ten osobnik, który wszystkich uważa za łajdaków ). Mimo początkowej drastycznej rozbieżności - cena wyjściowa Sobakiewicza to 100 rubli za duszę, a Cziczikowa 80 kopiejek - ostatecznie porozumiewają i dochodzi do transakcji - po trzy ruble za jednego nieboszczyka.
Streszczenie zakończmy z ulgą - oszust został zdemaskowany na balu u gubernatora, gdy był już o krok od oświadczenia się o rękę jego córki. Sprawcą nieszczęścia był niejaki Nozdriew - niezrównoważony hazardzista, jedyny przy tym ziemianin, który sprzedaży martwych dusz odmówił. Tak, łajdactwa Cziczikowa obnażono....... ale tylko po to, aby Gogol mógł zapytać, ile z Cziczikowa jest w każdym z nas. I nie tylko z niego, bo podróż przez piekło rosyjskiej prowincji ma tu wymiar uniwersalny, na tyle przynajmniej, że mi skojarzyła się z pytaniem referendalnym o mur na granicy.
Pewien mój bliski znajomy, odpowiedział na nie "tak". Trochę mnie to zaskoczyło, bo jednak wszyscy głosowaliśmy niemal automatycznie. Wyjaśnienie jednak uznałem , a przy tym poczułem się zawstydzony, gdy kolega wytłumaczył mi dlaczego uznał konieczność likwidacji bariery na granicy z Białorusią. Ona nie powinna tam stać , bo odcina nas od ważnej gałęzi historii Polski i Europy. Płot stoi, bo daliśmy się ujarzmić Cziczikowom ze wszystkich stron, bo wszędzie ich pełno - i w Mińsku, i w Moskwie, i w Brukseli, i w Berlinie. Handlują duszami, może nie martwymi, bo czasy trochę inne, ale tak samo zniewolonymi. Znaleźliśmy się w uścisku ponurych biurokracji państwowych i korporacyjnych, posługujących się najwznioślejszymi hasłami, do realizacji patronującej im zasady - kopiejka nigdy cię nie zdradzi. A mury rosną, rosną, rosną.....
Inne tematy w dziale Kultura