Prawdę mówiąc nie znam wypowiedzi, w której Jarosław Kaczyński przywrócił naszemu językowi słowo "wolak", ale pojawiło się ono w obiegu, choć w przeciwieństwie do pierwotnego przodka - w znaczeniu jednoznacznie negatywnym. Materialnie ma to pewnie związek z nienawiścią żywioną przez miejscowe warstwy wyższe do małomiasteczkowego i wsiowego motłochu, nie zasługującego na miano Polaka, a już zwłaszcza z dużej litery, formalnie zaś wywiodło się od ziemkiwiczowskiego "polactwa". W każdym razie współczesny "wolak" ma jednoznacznie negatywne konotacje, co zresztą łatwo zarejestrować nawet na tym forum, zwłaszcza w twórczości wielce uczonego blogera. I choć ów pejoratyw uchodzi za neologizm stworzony przez sepleniącego Jarosława Kaczyńskiego, to w ogóle nim nie jest. Przeciwnie, to bardzo stare słowo, zakorzenione nie tylko w pierwotnej polszczyźnie potocznej , ale też w języku prawa. Ale żeby to ustalić trzeba zostać rzeczjedcą.
Zapewne po chwili namysłu to określenie przestanie zaskakiwać - rzeczjedca, co wiemy ze średniowiecznego tłumaczenia Statutów Władysława Jagiełły, to nasz dzisiejszy rzeczoznawca, z obca nazywany tfu, tfu! ekspertem, bowiem: "ażeby naukę komuś udzielać trzeba ją najprzód samemu strawić". Zjedzenie wprawdzie jeszcze nie oznacza strawienia i być może przodkowie powinni używać dokładniejszego określenia "rzeczstrawca", ale skoro zostali przy rzeczjedcy, zamienionym potem na rzeczoznawcę, to tego się trzymajmy, przynajmniej w zakresie zbadania, kim jest, a raczej był "wolak". I tu już spodziewajmy się zaskoczenia.
Jestem szczęśliwym posiadaczem wydania Statutów Wiślickich z 1847r., będącego przedrukiem znajdującego się w Bibliotece Czartoryskich tzw. "Kodeksu Świętosławowego" autorstwa Świętosława z Wojcieszyna. Szczęśliwym nie tylko dlatego, że to rzadka i cenna rzecz, ale też dlatego, że tekst polski choć i tak trudno zrozumiały, staje się czytelniejszy dzięki zamieszczonym na końcu rozważaniom jednego z naszych pierwszych językoznawców - Feliksa Żochowskiego. I dzięki jego wyjaśnieniom, dowiadujemy się czym jest wola i kim wolak. Poznajmy najpierw sam tekst aktu prawnego:
"Wola przeto naleziona, aby puste lasy wykopane, a lepszy użytek z tego przyszedł: przeto chcemy, gdy który kmieć przyjmie wolę na lesie , tedy co przyjmie to ma wykopać, a tej wolej kromie swego pana nie może zejdź: aliż podług prawa ziemi albo dziedzinie panu dosyć uczyni".
Ciężko tu o precyzyjne zrozumienie , bo niestety polski tłumacz obok nieczytelnych dziś słów używał też łacińskiej składni, ale ogólny sens możemy ustalić, z pomocą rzeczjedcy Feliksa Żochowskiego. Wola w znaczeniu pierwotnego prawa polskiego to właśnie część lasu pozostająca po jego wycięciu , choć zapewne jeszcze nie po wykarczowaniu ( stąd obowiązek "wykopania" nakładany na przyjmującego ten teren ). A zatem kmieć "naleziony" na to miejsce to wolak, czyli w rozumieniu dzisiejszych pojęć - pionier.
Wolacy działali zatem na obrzeżach pańskich dziedzin, podlegali bardziej prawu personalnej hierarchii niż prawu ziemi i zapewne w związku z tym cieszyli się o wiele większym zakresem swobód. Śladem tej "skrajności" są owe Wole i Wólki dodawane do nazw polskich osad, tak liczne na współczesnych nawet mapach. Pamiętajmy jednak o tym pierwotnym znaczeniu - wola to był teren bezpośrednio wyrwany leśnym ostępom i przez to wymagający żmudnej i wytrwałej pracy. Żochowski stara się tu uchwycić jeszcze dodatkowy trop językowy, choć nie wiem, czy jego wyjaśnienia są przekonujące, ale wiąże też z wolą majdan. Maj to w staropolszczyźnie zielony las, a dan, to wiadomo. To już jednak bez znaczenia dla naszego zdefiniowania wolaka jako człowieka przyjmującego wyzwanie ciężkiej pracy w trudnym terenie, w walce z wrogą przyrodą. W zamian za nieco więcej praw niż posiadali ci zasiedziali w osadach. Teraz w miastach z nieodłącznymi "Mordorami"
Jak wiele innych słów, "wolak" zniknął z naszego języka i teraz w zadziwiających okolicznościach odrodził się w zupełnie innym znaczeniu. Pracowitego pioniera zastąpił jakiś nieokreślony prymityw, bez żadnej przynależności, choć z definicji budzący odrazę. Podobną ewolucję wykonał wyraz "pospólstwo", pierwotnie oznaczający ogół obywateli ( np. "pospólstwo szlachty powiatu żnińskiego ), a obecnie oznaczający odpychający tłum.
W zalewającej nas powodzi słów i zwrotów bez znaczenia i związku z rzeczywistością, wspomnijmy pozytywne znaczenie owego "wolaka", co to niemal gołymi rękoma wyrywał ziemi garść strawy. Bo Europa na takich właśnie wolakach wyrosła, a jeszcze wielu wysłała w świat. I to ich trud zaświadcza, że dla człowieka nie ma innej drogi, poza tą dającą się opisać w dwóch słowach, najlepiej brzmiących w języku bardziej od polskiego uniwersalnym - ora et labora. Inaczej nie będzie. Kto tego nie rozumie, niczego nie rozumie. Pamiętajmy o tym.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo