Wprawdzie wyraz "odprawić" pozostał przy swoim pierwotnym znaczeniu tylko w terminologii militarnej , choć w czasach socjalistycznych, być może nieprzypadkowo funkcjonował jeszcze w języku ówczesnych menadżerów, dla których "odprawa" u dyrektora była niemal tym samym co "odprawa" oficerów u dowódcy, ale czasami warto wracać do podstaw, zwłaszcza gdy można tam znaleźć arcydzieła.
Jana Kochanowskiego Pan Bóg obdarzył nie tylko fenomenalnymi talentami, ale też kazał mu żyć w bardzo ciekawych czasach, z których najlepszą relacją jest dzieło Świętosława z Borzejowic Orzelskiego "Bezkrólewia Ksiąg Ośmioro". Wygaśnięcie bowiem dynastii Jagiellonów w linii męskiej, spowodowało wielkie wrzenie w Rzeczpospolitej, związane z koniecznością wyboru nowego monarchy i o ile od Orzelskiego dostajemy dokumentalny zapis tych zmagań, to po Janie Kochanowskim pozostało dzieło wybitne, pierwszy polski dramat, który tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafił na scenę, a nie "molom na pokarm, abo na trąbki do apteki".
Wszechstronne wykształcenie Autora, pozwala na umieszczenie spraw jemu współczesnych w scenerii konstytutywnej dla całej kultury europejskiej, w świecie greckich mitów, z głównym z nich - mitem trojańskim. Trudno znaleźć klasycznego autora, który w swojej twórczości nie nawiązałby do tej wielkiej wojny i trudno też znaleźć kogokolwiek z twórców naszej nowożytnej kultury, nie sięgającego do tych korzeni. Niektórzy z pozytywnie nam się kojarzących bohaterów siedzą już bowiem w dantejskim piekle i to pokazuje jak raczkujące kultury narodowe potrafiły czerpać z dorobku antyku. Jednym z takich nieszczęśników strąconych prawie na samo dno piekielnego leja jest Antenor, według Dantego zdrajca ojczyzny , godny potępienia. Tego samego Antenora, w zupełnie innej roli widzimy u Kochanowskiego, bo dramat Mistrza z Czarnolasu zaczyna się od "sprawy w Troiey" , czyli dialogu Antenora właśnie i Aleksandra ( Parysa ) , próbującego przekonać swojego szwagra do wsparcia stanowiska królewicza, domagającego się potwierdzenia prawa do związku z porwaną Heleną.
Aleksander jak to mawiali nasi przodkowie kusi papką, potem czapką, a na koniec próbuje przekupstwa, sugerując, że Antenor, w którego domu zatrzymali się greccy posłowie, przyjął od nich sowite podarunki, w zamian za nieprzejednane stanowisko, przeciwne pozostaniu Heleny w Troi. Wszystko na nic: " A ja z chęcią rad , zacny Królewicze , cokolwiek będzie sprawiedliwość niosła, i dobro Rzeczpospolitej naszej" pada odpowiedź na wszelkie prośby i zaklęcia wypowiedziane ku poparciu parysowego stanowiska. Pamiętajmy, że Antenor jest królewskim zięciem, jednym z najmożniejszych ludzi w arcybogatym mieście, liczy się z nim nie tylko szwagier, ale też sam Priam, a zatem może korzystać ze wszelkich splendorów i wygód władzy, bez przeszkód i poważnych ograniczeń. Nie chce, cały czas stawiając na pierwszym miejscu dobro publiczne.
Samą "odprawę" greckich posłów znamy tylko z relacji - skromne środki nie pozwalały pomyśleć Autorowi dramatu o publicznym wystawieniu sceny wysłuchania przez Trojan helleńskich delegatów i późniejszej dyskusji nad ich żądaniami. Kochanowski zręcznie zawija ten obraz w opowieść posłańca relacjonującego zdarzenie niecierpliwie oczekującej swojego losu Helenie, stąd najbardziej dramatycznego momentu, gdy prawy i szlachetny Antenor zostaje z niewielką garstką zwolenników - nie widzimy. Możemy sobie to tylko wyobrazić - moment gdy prawda i interes publiczny padają pod słowami przekupionego Iketaona: "Owa iako nam kolwiek Grekowie zagrają, tak my skakać musim: a ia owszem się lękam. Teraz nam Helenę wydać każą, po chwili naszych się żon będą i dzieci upominać". Ta mowa rozstrzyga, następnych już nikt słuchać nie chce i próbującego oponować Ukalegona zagłusza wrzask prących ku wojnie, bo jej nieuchronność jest w tym momencie oczywista.
Trojanie mają prawo wierzyć w swoją siłę, kryją się za niezdobytymi murami, wzniesionymi rękoma bogów. Są bogaci, dumni i ufni we wsparcie sił nadprzyrodzonych, bo przecież Helenę podarowała Aleksandrowi bogini i królewicz na ten fakt się powołuje. Bój się raczej gniewu tych dwóch, któreś skrzywdził przypomina "Sąd Parysa" Antenor właśnie i to on ma rację, choć jak się okazuje - dla potomnych niejednoznaczną, bo za stanięcie po stronie Greków, pamięć Dantego wsadziła go do piekła. I tu mamy problem - co jest sprawiedliwe, a jeśli sprawiedliwe to czy aby korzystne dla kraju?
Jak wiadomo helleńscy posłowie zatrzymali się w domu Antenora, do tego stopnia uszanowali prawo gościnności i jego postawę w konflikcie, że przy pożodze Troi i ów dom i cała rodzina zostali oszczędzeni przez zdobywców. To nadało Antenorowi piętno zdrajcy, bo póki nie doszło do zbrojnego starcia - stał po stronie racji greckich. Parys porywając Helenę zhańbił siebie, swój ród i swój kraj, złamał święte prawo gościny w najgorszy możliwy sposób. Odwoływanie się do argumentu nakazu Afrodyty, czy też odpłaty za dużo wcześniejsze uprowadzenie Medei przez Jazona - nie ma tu nic do rzeczy. Czyn trojańskiego królewicza jest nie tylko sam w sobie podły, ale jest też politycznie szkodliwy, ściąga bowiem na Troję słuszną zemstę Greków. To stanowisko jednak przegrywa, bo wpływy Aleksandra są przemożne i trafiają w ogólny nastrój trojańskiej elity - a więc wojna.
Jej skutek jest nieuchronny, czego dowiadujemy się ze słynnej wypowiedzi Ulissesa, jednego z greckich posłów:
" O nierządne Królestwo, i zginienia bliskie:
Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
Ma mieysca: ale wszystko złotem kupić trzeba.
Jeden to marnotrawca umiał spraktykować,
Że iego wszeteczeństwa, i łotrowskiey sprawy,
Od małych aż do wielkich wszyscy iawnie bronią".
Pokonany w "odprawie" Antenor, jako pierwszy widzi nieodwołalność wojny i też jako pierwszy staje przy Priamie nawołując króla do rozpoczęcia obronnych przygotowań. Priam się waha i stara bagatelizować zagrożenie - na próżno. Najpierw widzimy pozornie obłąkaną Kassandrę , przynoszącą straszliwe proroctwa, potem już rejestrujemy pierwszy pomruk wojny w postaci greckiego jeńca pojmanego podczas pierwszych starć.
Gdy Jan Kochanowski pisał swój dramat Rzeczpospolita stała u szczytu potęgi. Niespełna sto lat później pozostało po niej smętne wspomnienie, a kraj doczekał się swojego "Hektora" - kamienieckiego. Wzniesione rękoma bogów mury Troi na nic się zdały, gdy w ich wnętrzu nie chciano słuchać Antenora.
Inne tematy w dziale Kultura