Zawarty po abdykacji Bonapartego traktat paryski z 30 maja 1814r. przewidywał rozstrzygnięcie wszystkich spornych kwestii związanych z podziałem napoleońskich włości kongresowi, na którego miejsce zgodnie wybrano Wiedeń, zastrzegając przy tym termin rozpoczęcia obrad w ciągu dwóch miesięcy.
Do organizacji przedsięwzięcia upoważniono cztery główne kraje koalicyjne - Anglię, Austrię, Prusy i Rosję. Przyjęty termin okazał się nierealny ze względu na podróż jaką Aleksander podjął celem przygotowania się do trudnych negocjacji. Przez Holandię udał się do Anglii, jasno wskazując kogo uważa za najważniejszego partnera rozmów. Zagraniczne peregrynacje Cara i konieczność powrotu do Petersburga uniemożliwiły rozpoczęcie obrad przed końcem września. Jednak już w tym miesiącu do stolicy habsburskiej monarchii zaczęły napływać tłumy gości, cały kwiat feudalnej Europy. Oficjalnie akredytowano 450 dyplomatów, w tym 143 książąt udzielnych i bezpośrednich pełnomocników monarchów. Nie pojawili się we Wiedniu tylko przedstawiciele Turcji i Księstwa Warszawskiego, bo ich nie zaproszono. Z nieproszonych przybyli przedstawiciele Saksonii, Neapolu i Genui.
Od początku października obradowano już pełną parą, choć intensywność debaty była zasłonięta jeszcze większą intensywnością permanentnego niemal balu. Sam początek negocjacji nie obył się bez zgrzytu, bowiem zwycięzcy starali się wyeliminować Francję ze spotkań ustalających pryncypia konferencji. Stanowczo sprzeciwił się temu Lord Castlereagh, dopuszczając reprezentującego Francję Talleyranda do asystowania w pracach przygotowawczych. Chytry lis przyprowadził ze sobą pełnomocnika hiszpańskiego - Labradora, a potem jeszcze doprosił posłów Szwecji i Portugalii, znacznie poprawiając swoją pozycję, poprzez zwiększenie grona decyzyjnego do ośmiu państw, tworząc przeciwwagę dla groźnego i bardzo mocnego sojuszu Prus i Rosji, zawartego jeszcze w 1813r. w Kaliszu.
Dwie sprawy były fundamentalne i one właśnie ogniskowały wszystkie trudności i konflikty. Kwestia Polski i kwestia Saksonii, będąca de facto najistotniejszą dla uregulowania spraw niemieckich. Bez rozwiązania tych dwóch zasadniczych problemów, Kongres nie mógł posuwać się w żadną stronę, choćby najbardziej tanecznym krokiem. Podział całości spadku po Napoleonie wymagał dogadania się uczestników w tych dwóch najistotniejszych składnikach, a dzielić było co. Skrupulatna komisja statystyczna obliczyła, że trzeba określić los 31.751.639 ludzi, a to musiało wywołać napięcia i rzeczywiście - w pewnym momencie wojna między negocjującymi krajami wydawała się wisieć na włosku. Nikt jej jednak nie chciał, choć każdy szablą potrząsał, mniej lub bardziej udanie bluffując.
Od początku zarysowały się dwa bloki. Z jednej strony Rosja i Prusy, z drugiej Anglia, Francja i Austria. Każdy z tych krajów miał swoje pryncypia negocjacyjne i nienaruszalne interesy, ale najważniejsze w tym historycznym momencie były dwa mocarstwa, bo tylko dwa miały wtedy charakter globalny. Anglia i Rosja. Ich wrogość przykryta wszelkimi możliwymi pozorami, miała charakter naturalny. Obiektywnie powstała taka sprzeczność pomiędzy celami Imperium Carów, a Imperium Brytyjskim, że ten konflikt musiał całą swoją wagą przytłoczyć inne sprawy. Genialnie to odczytał Talleyrand, czyniąc z pokonanej Francji największego beneficjenta obrad. Nas jednak interesuje sprawa Polski , której istota dla gry dyplomatycznej biła wszystko inne.
Po pokonaniu Rzeczpospolitej i zajęciu lwiej części Ukrainy, Rosja stała się rzeczywistą potęgą, zdolną zmajoryzować całą południowo - wschodnią Europę i zrealizować swój jasny i nieskrywany cel. Wyrzucić Turcję z Konstantynopola , zająć cieśniny i tym samym nie tylko odzyskać dla Prawosławia jego święte miasto, ale stać się też hegemonem w newralgicznym rejonie świata, czyli przejąć kontrolę nad głównymi szlakami handlowymi z Azji do Europy. Wielki cel, którego realizacja bezpośrednio uderzała w Anglię, a przy tym groziła zachwianiem pozycji Austrii na Bałkanach. To stary plan Katarzyny II i jej ministra Bezborodki, odziedziczony potem przez Pawła I. Ojciec Aleksandra przystąpił nawet do jego realizacji, w sojuszu z Napoleonem, ale zginął w misternie przygotowanym spisku, którego głową był potężny poseł Rosji w Anglii, Siemion Woroncow. Pomny na los ojca Aleksander działał oględniej, ukrywając swoje prawdziwe intencje pod całym stosem pozorów. Nie był tak ostentacyjny jak Paweł, ani nawet jak Katarzyna, która po odebraniu wiadomości o narodzinach drugiego wnuka kazała nadać mu imię Konstanty, wykrzyknęła "oto nowy cesarz Konstantynopola" i zawsze dbała o to, by biegle władał Greką. Tym niemniej Anglicy świetnie wiedzieli o co Carowi chodzi.
Tuż przed napoleońską inwazją Aleksander pospiesznie kończył zwycięską wojnę z Turcją, która pozwoliła mu wyjść nad Dunaj. Mały wielki krok. To właśnie wracający z tej wojny korpus Pawła Cziczagowa o mało nie zamknął Bonapartego w "kotle" nad Berezyną. Wołyń, Podole, księstwa naddunajskie to była już świetna podstawa do uderzenia na Bałkany, ale pozostawał jeszcze główny problem. Jak zabezpieczyć zachodnią flankę, przed spodziewaną reakcją Austrii. I tu właśnie potrzebne były Prusy i Polska.
Zawierając w 1813r. porozumienie kaliskie z Prusakami, Car obiecał im całą Saksonię, w zamian za wolną rękę w sprawie Księstwa Warszawskiego. Pod Lipskiem król saski Fryderyk August dostał się do faktycznej niewoli, a Aleksander nawet nie zsiadł z konia, gdy porzucony przez własnych poddanych nieszczęsny monarcha prosił go o miłosierdzie. Nie bez przyczyny, bo z takim planem Romanow i Hohenzollern wjechali strzemię w strzemię do Wiednia 27 września 1814r. Cała Saksonia dla Prus, całe Księstwo Warszawskie do swobodnej dyspozycji Rosji.
W przypadku realizacji tej koncepcji Aleksander osiągał wielkie dobrodziejstwa dla swojej politycznej pozycji. Konfliktował Prusy nie tylko z Austrią, mającą pełną świadomość, że pozwolenie na połknięcie przez Hohenzollernów Saksonii, eliminuje wpływy Habsburgów w Niemczech do pozycji nieistotnej ( zwłaszcza, że Austria toczyła zaciekłe wojny z jednoznacznie wrogą sobie Bawarią ) , ale też z Francją i Anglią. Pierwsza nie mogła pozwolić na taki wzrost znaczenia Prus na swojej newralgicznej granicy, drugą musiała niepokoić tak zdecydowana przewaga Hohenzollernów na terenie Niemiec, w sytuacji gdy Anglią formalnie rządziła dynastia hanowerska. Poza tym, zagrożone przez Austrię i Francję Prusy siłą rzeczy szukałyby oparcia w Rosji, płacąc nieingerencją w jej sprawy na Bałkanach. Anglii pozostałby tylko jeden realny sojusznik, czyli Austria, ale przeciwko tej Car miał przygotowaną.....gwałtownie odbudowywaną armię Księstwa Warszawskiego, która już w 1814r. stała na stopie wojennej. Uważny obserwator wydarzeń z 1809r. wiedział jakim dysponuje atutem, zwłaszcza, że w Rosji co najmniej kilku najpoważniejszych magnatów, na czele z Mikołajem Rumiancewem opracowało projekt wywołania powstania wszystkich ludów słowiańskich podległych Habsburgom, w razie gdyby Austria wystąpiła przeciw Rosji na Bałkanach. A któż lepiej nadawałby się do wsparcia takiego powstania, jak nie Polacy? Tylko, że tym ostatnim trzeba było coś zaproponować. Nie mniej niż Napoleon, którego tak wiernie i bezwzględnie poparli.
C.D.N.
Inne tematy w dziale Kultura