"Nigdzie więc pożywienia, nigdzie przytułku! Rozpacz opanowała wszystkich. Nastąpiło zupełne rozprzężenie; młodszy nie znał starszego ; nie zważano na samego Cesarza. Każdy ratował się sam, a raczej umierał, bądź pojedynczo, bądź w tłumach, od głodu, mrozu , pogoni. [ ......] Spalonych po drodze trupów naliczono później 213.516 Polacy tylko nie opuszczali szyków, torowali drogę rozbitkom, osłaniali ich, z największym niebezpieczeństwem roznosili rozkazy, przewodniczyli , byli wszędzie". To fragment pamiętników sierżanta Adriena Bourgogne, najlepszego francuskiego świadka straszliwej klęski tych, których Bonaparte powiódł w rosyjskie bezdroża. Sam Cesarz opuścił resztki armii 05 grudnia 1812r. w Smorgoniach, eskortowany przez polskich ułanów pułkownika Stokowskiego, któremu stanowczo nakazał zastrzelenie go, w razie niebezpieczeństwa dostania się do niewoli. Ze stu konnych, którzy wyruszyli z Oszmiany, przy temperaturze minus 28 stopni, 10 grudnia do Warszawy dotarło 30. Tu Napoleon pieszo przeszedł most, ministrowi skarbu Matuszewiczowi i Stanisławowi Potockiemu, z którymi odbył dwugodzinną rozmowę, wyraził najwyższe uznanie z powodu postawy polskiego wojska, przyobiecał zjawić się wiosną z 300.000 Francuzów i zalać Rosję 5.000.000 milionami fałszywych rubli, uprzednio przygotowanych w paryskich drukarniach, po czym z nieodłącznym generałem Dunin - Wąsowiczem udał się do Francji.
Upadek Napoleona był już tylko kwestią czasu, a skupione głównie w Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego kierownictwo narodu, ze starym księciem Adamem Kazimierzem Czartoryskim , jego zięciem Andrzejem Zamoyskim i Tadeuszem Mostowskim na czele, szukało ratunku stawiając na zwycięskiego Aleksandra, przy którym trwał Adam Jerzy Czartoryski, choć jego młodszy brat - Konstanty, dowodził w kampanii pułkiem polsko - francuskim. Car zjawił się w Wilnie 22 grudnia, wstrzymał wykonanie wyroków śmierci wydanych przez sądy wojenne na Polaków, którzy będąc rosyjskimi poddanymi albo wstąpili do wojsk napoleońskich, albo odmówili służby w wojsku rosyjskim. 24 grudnia Aleksander ogłosił akt powszechnej amnestii, a pozostającemu w swojej służbie Polakowi, generałowi Czaplicowi, polecił nawiązanie rozmów z władzami Konfederacji Generalnej. Adam Jerzy Czartoryski zgłosił projekt ogłoszenia królem Polski najmłodszego z carskich braci - wielkiego księcia Michała, ale pomysł ten spotkał się z odmową Aleksandra, wiedzącego, że o Księstwo Warszawskie czeka go bardzo trudna dyplomatyczna gra, a jej pierwszym elementem było ostateczne pokonanie Napoleona. Tu koniecznie musiał doprowadzić do zmiany sojuszy, czyli czym prędzej przeciągnąć na swoją stronę Austrię i Prusy. Zwłaszcza monarchia Habsburgów stała się kluczowa, dysponując prawie nie naruszonym ogromnym wojskiem, a pamiętać musimy , że w śniegu i lodzie stopiła się nie tylko "Wielka Armia". Ze 180.000 ludzi, Kutuzowowi pozostało w szykach ledwie 35.000.
Pod ochroną Austriaków, przebywający w Krakowie Książę Józef restrukturyzował wojsko polskie ściągając co się da z różnych rozbitków i fortecznych załóg , i choć nie był nieprzejednany w swojej woli pozostania u boku Napoleona, to ostatecznie nie dał się przekonać swojemu kuzynowi, Adamowi Jerzemu Czartoryskiemu i dzięki konwencji zawartej przez Austrię z Królem Saskim 08 kwietnia 1813r., ruszył ku swojemu przeznaczeniu na czele 6.000 ludzi i 36 armat.
Kampania wiosenno - letnia 1813r., choć początkowo dawała Francuzom jakieś nadzieje na odwrócenie karty, zakończyła się "bitwą narodów" pod Lipskiem. Od 16 do 19 października trwała ostateczna rozprawa, w której 185.000 podkomendnych Napoleona, walczyło przeciwko 300.000 żołnierzy antyfrancuskiej koalicji. Zdrada przedostatnich sojuszników - Sasów, przesądziła losy Bonapartego. Najdzielniej bił się 8 korpus, składający się głównie z Polaków. Resztki, którym nie udało się wycofać, dowodzone przez pułkownika Macieja Rybińskiego, ostatniego potem dowódcy armii w 1831r., złożyły broń przed Aleksandrem. Ci którzy wytrwali przy Bonapartem udali się w kierunku Renu, aby wziąć udział w ostatniej kampanii napoleońskiej - zakończonej wejściem sprzymierzonych do Paryża , dnia 31 marca 1814r. Lud francuskiej stolicy, jeszcze przed chwilą wynoszący Korsykanina pod niebiosa, teraz palił jego portrety, w licznych pochodach fetował zwycięzców i składał hołdy Ludwikowi XVIII, wprowadzonemu na tron.
Napoleon abdykował 06 kwietnia 1814r., początkowo na rzecz syna, jednak po pięciu dniach - bezwarunkowo, wszak pozwolono mu zachować dożywotnio tytuł cesarski. Losem Polaków nie był zainteresowany, sami musieli o siebie zadbać, polegając głównie na dobrej woli Aleksandra. Ten szczęśliwie ją okazał. Za wdaniem się Dąbrowskiego, zawarta 11 kwietnia konwencja w Fontainebleau, zezwoliła wszystkim polskim wojskowym , z zachowaniem mundurów, znaków, rangi, mienia, broni i żołdu na powrót do kraju.
Za radą Jana Henryka Dąbrowskiego, oficerowie polscy wysłali deputację do Cara, który przyjął Polaków ze wszystkimi honorami, zapewnił o poszanowaniu wszelkich zobowiązań i powierzeniu nadzoru nad ich wykonaniem wielkiemu księciu Konstantemu. Ten szybko zorganizował ich w zwarte formacje i przedstawił Aleksandrowi w St. Denis, wszystko co zostało ze świetnej do niedawna armii, czyli 4.740 ludzi. Car przemówił do nich życzliwie gratulując żołnierskiej postawy, zapewniając o woli odtworzenia armii i Królestwa Polskiego, wyrażając też podziw, że nie "splamili się dezercją przegranej sprawy".
W Berville pod Paryżem mieszkał wówczas schorowany Tadeusz Kościuszko, którego Aleksander odwiedził i otoczył szczególnymi względami. Naczelnik skierował do Cara list, aby ten:
"Ogłosił się Królem Polski, nadał narodowi zbliżoną do angielskiej konstytucje, zapewnił amnestię wszystkim Polakom, założył szkoły dla włościan i nadał im prawo własności ziemi". Aleksander odpowiedział po czterech tygodniach, zapewniając Kościuszkę, że "spodziewa się odrodzenia walecznego narodu", ale że jeszcze trochę czasu i rozsądnego postępowania potrzeba.
Wiedząc , że rozsądne postępowanie w polityce, wymaga dysponowania odpowiednią siłą, nakazał Konstantemu Pawłowiczowi szybką organizację polskiej armii. Do nowego utworzenia wojska, powołano komitet wojenny złożony z generałów: Dąbrowskiego, Zajączka, Kniaziewicza, Wielhorskiego, Woyczyńskiego, Sierakowskiego, Giedroycia i Sułkowskiego. Po polskich jeńców wysłano Krukowieckiego do Anglii, Paszkowskiego na Węgry i Morawskiego do Danii.
W maju cały korpus, pod dowództwem Wincentego Krasińskiego ruszył do kraju, po drodze odbywając nabożeństwo w Nancy w intencji Stanisława Leszczyńskiego i zabierając z Lipska zwłoki Księcia Józefa.
Widok polskiego wojska idącego z bronią i sztandarami drażnił ludność niemiecką. W Cottbus doszło do groźnego incydentu. Pijani pruscy landwerzyści, rzucili się na polską kwaterę, zabijając wartownika i i raniąc generała Krasińskiego. Polacy zagrozili wycięciem w pień otoczonych Prusaków, ale Wincentemu Krasińskiemu udało się uśmierzyć rozruchy. Pod koniec sierpnia wojsko przybyło do Poznania, a 09 września uroczyście wkroczyło do Warszawy. Nazajutrz do miasta sprowadzono zwłoki Księcia Józefa Poniatowskiego. Przy nieustannym huku armat i salw karabinowych zostały złożone w Kościele Świętego Krzyża.
Tak kończył się wielki napoleoński zryw Polaków. Zaczynała się gra o przyszłość, a wiatry historii sprawiły, że jedynym naszym w niej sojusznikiem, okazał się car Aleksander I.
Inne tematy w dziale Kultura