Pośród najbardziej niezwykłych biografii polskich pisarzy, losy Zofii Kossak są i tak wyjątkowe. Zawierają w sobie chyba wszystkie nieszczęścia i wzloty jakie dotknęły Polaków w ubiegłym stuleciu, zaświadczając jednocześnie o naszym potencjale, woli trwania i zupełnie niezwykłych talentach, powodujących, że mimo tylu cierpień, ktoś się zawsze w Polsce znajduje, dopisując ciąg dalszy narodowych dziejów.
Ojciec pisarki, Tadeusz Kossak był jednym z nielicznych przedstawicieli rodu, który nie zasłużył się na polu kultury i sztuki, i w przeciwieństwie do swojego starszego o kilkadziesiąt minut i cały rok zarazem, brata bliźniaka - Wojciecha, pozostał nieznany szerszej publiczności. Talenty rozbłysły w córce, która stała się jedną z najważniejszych postaci polskiej literatury, zdobywającą laury także na rynku międzynarodowym. Bo stała się Zofia Kossak pisarką pierwszorzędną i to już od swego debiutu.
"Pożoga", bo taki tytuł nosiło pierwsze dzieło pisarki, to lektura po wojnie niedostępna, wyrzucona z przestrzeni publicznej, a i dziś wstydliwie zapominana przez piewców polsko - ukraińskiego braterstwa. To zapis przeżyć młodej matki, pozostawionej z dwójką małych synów na pastwę rewolucji ogarniającej Wołyń i Podole. Rewolucji, której główne okropieństwa nie mają wcale ( przynajmniej na początku ) bolszewickiej pieczęci, ani postaci krasnoarmiejców z armii konnej. Nie. W pierwszej fazie rozpadu struktur, pożoga to Ukraińcy. I to nie tylko Petlura, strzelcy siczowi i inne tego typu formacje. To zwykły chłop z widłami, śmiertelnie groźny dla Żydów i Lachów, ich życia i mienia. A za , lub przed chłopem - jeszcze groźniejsza chłopka, ze swoją siłą wściekłej inspiracji. Widzimy to zresztą nie tylko w "Pożodze", bo ze wszystkich wstrząsających opowiadań Eugeniusza Małaczewskiego ze zbioru "Koń na wzgórzu", to noszące tytuł "Przygoda na Ukrainie" z opisem kaźni polskich ułanów schwytanych przez zaczajonych w zasadzce ukraińskich wieśniaków - jest najbardziej wstrząsające.
Czytając debiutancki utwór Zofii Kossak, nabieramy przekonania , że to co potem wydarzyło się w roku 1943 nie było żadnym ekscesem wywołanym niezwykłymi okolicznościami, a konsekwencją wielu wieków powtarzających się rzezi, których ofiarą padali ci, nie uznawani za potomków tych "z kozackiego rodu" za swoich. Od Chmielnickiego , przez Iwana Gontę, po "Kłyma Sławura". W tym otoczeniu bezpiecznie mogli się czuć tylko Niemcy i Moskale.
Nie wiem jak silną trzeba było być kobietą, aby to wszystko przetrwać i uratować synów, ale Zofii Kossak się udało. Nie na długo, bo polskie wielowiekowe fatum, czyli upadek Rzeczpospolitej zapoczątkowany przez Bohdana Chmielnickiego, trzymało rękę na pulsie i kraju, i narodu. W 1923r. umiera pierwszy mąż pisarki, potem syn. Drugiego syna traci w Oświęcimiu, choć nigdy się z tą śmiercią nie pogodziła. Sama pada ofiarą niemieckiego totalitaryzmu, cudem przeżywając piekło obozu koncentracyjnego. Tu też dostajemy wspomnienia - "Z otchłani". Pewnie zetknięcia z UB już by nie przeżyła, ale tu pomógł prawdopodobnie sam Różański, umożliwiając wyjazd z komunistycznej Polski. Podobno z wdzięczności za pomoc udzieloną krewnym, bo przecież Zofia Kossak to założycielka "Żegoty" i Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata, choć swojego stosunku do cywilizacji niesionej przez Żydów nigdy nie ukrywała. Z tym, że cywilizacja niesiona przez Niemców, nie pozostawiała żadnego wyboru. Chyba nadal nie pozostawia.
Mając jakie takie możliwości finansowe, bo dzieła autorki były obficie tłumaczone i osiągały przyzwoite nakłady, próbowała odnaleźć się po wojnie w realiach brytyjskich, prowadząc farmę w Kornwalii. Ale poza Polską żyć nie potrafiła i skorzystała z pierwszej możliwości powrotu, osiadając w Górkach Wielkich, na ukochanym Śląsku. W tym wypadku gomułkowska "odwilż" bardzo się przydała.
Niezwykła biografia i niezwykły talent. W moich czasach wczesnej młodości, zupełnie poważnie spieraliśmy się, która "Trylogia" lepsza, ta sienkiewiczowska, czy ta kossakowska, zaczynająca się od zupełnie fenomenalnych "Krzyżowców". A przecież napisała jeszcze masę innych wybitnych powieści i to dla różnych grup wiekowych. Mi szczególnie z dzieciństwa utkwił w pamięci "Gród nad jeziorem", z czasów prasłowiańskich, rzecz mocno alegoryczna. Napisana surowo, bez żadnego łagodzenia i zbytecznego upiększania, ale z przesłaniem bardzo jednoznacznym. Jeśli chcemy być tym kim jesteśmy, to musimy się obronić przed agresją z zachodu.
W dziedzinie pisarstwa historycznego zestawienie Zofii Kossak z Sienkiewiczem nie ma w sobie nic z przesady. To rzeczywiście talent ogromny, a w zakresie pewnych ujęć społecznych, czy historiograficznych może nawet bardziej od noblisty przenikliwy. Tą przenikliwością utalentowanej Polki dbałej o swoje dzieci.
Chyba nieco zapominamy o tej twórczości, a szkoda, bo ładunek cywilizacyjny i edukacyjny ma ogromny. Zacznijmy od "Pożogi", może do niektórych przemówi.
Inne tematy w dziale Kultura