Jak wiadomo od Alberta Camusa w powieści najważniejsze jest pierwsze zdanie. To szczególna trudność, zwłaszcza w powieści o diable. Być może dlatego w arcydziele Michaiła Bułhakowa ostateczna wersja:
"Kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce , na Patriarszych Prudach zjawiło się dwóch obywateli", była poprzedzona trzema innymi:
1. O zachodzie jacyś dwaj wyszli na Patriarsze Stawy. Pierwszy miał trzydzieści lat drugi - dwadzieścia cztery.
2. W porze zachodu na Patriarszych stawach pojawiło się dwóch mężczyzn. Jeden z nich , trzydziestopięcioletni , ubrany był w tandetny zagraniczny garnitur. Twarz miał gładko wygoloną, a na głowie sporą łysinę.
3. Wiosną , w porze zachodu, na Patriarszych Prudach pojawiło się dwóch mężczyzn. Jeden z nich, mniej więcej trzydziestopięcioletni, był przedwcześnie wyłysiały , oblicze miał wygolone , ubrany był w szarawy letni garnitur, panamski kapelusz niósł w ręku.
Kapelusze z głów panowie ! Oto bowiem spotykamy autora , którego uwadze nie uszło, że nad stolicą wielkiego imperium na kilka dni władzę przejął diabeł, a potem wszystko wróciło do normy. Zupełnie niepostrzeżenie. A przy tym to właśnie diabeł i jego świta dają świadectwo, niemożliwe do przyjęcia przez ludzi żyjących w okowach systemu opartego na propagandzie.
W tym wypadku stare powiedzenie o tym, że w Rosji wszystko dzieje się kilkadziesiąt lat później niż gdzie indziej, dlatego warto tam uciec przed końcem świata, niestety nie znajduje potwierdzenia w faktach. Z propagandą jest akurat na odwrót. W Rosji jej masowa siła rażenia została zastosowana najpierw, po to by powoli opanować cały "cywilizowany" świat i prześladowany w swoim kraju Bułhakow , ze zdziwieniem stwierdziłby, że z Wolandem w dzisiejszym świecie nikt nawet nie wszedłby w dyskurs. Jesteśmy już bowiem blisko osiągnięcia stanu tak pożądanego przez Michała Aleksandrowicza Berlioza ( w pierwszej wersji Antona Mironowicza ), którego przecież poznajemy w trakcie dysputy z poetą Bezdomnym, gdy klaruje owemu domorosłemu literatowi, że poemat antyreligijny nie może wyśmiewać Jezusa Chrystusa. Poemat antyreligijny musi wykazać, że Jezus Chrystus w ogóle nie istniał.
Propaganda. W 1930r. , w Warszawie ukazało się pierwsze polskie opracowanie na ten temat, napisane przez Władysława Balińskiego - "Propaganda, jej metody i znaczenie". O autorze niewiele mogę powiedzieć, poza tym, że uchodził za wybitnego socjologa, prekursora nauki o nowoczesnym zarządzaniu masami ludzkimi. Dlatego takie pole zainteresowań. Swoją pracę ukończył w czerwcu 1929, a więc wtedy, gdy Bułhakow rozpoczynał tworzenie "powieści o diable". Polski naukowiec jeszcze widział w propagandzie narzędzie zachowania ładu demokratycznego i oświecenia wszystkich warstw społecznych. Rosyjski pisarz żył już pod butem twórców świata naukowego, odrzucającego wszelką religię , jednoznacznie kojarzącą się z "ciemnotą i zabobonem". Jeden jeszcze wierzył w zbawczą moc uświadomienia mas, drugi już wiedział, że w świecie "oświecenia" jedynym prawdomównym i wiarygodnym świadkiem może być tylko Szatan.
Zostawmy powszechnie znanych bohaterów Bułhakowa, koncentrując się na zapomnianym dziełku polskiego naukowca. Nabyłem niedawno przez zupełny przypadek, poszukując innych Balińskich, bo o istnieniu owego Władysława nie miałem pojęcia. A szkoda, bo jego książkę przeczytałem jak kryminał. Nie klasyczny jednak, bo od razu wiadomo kto zabił ( w tym wypadku ofiarą jest prawda ), bo przecież żyjemy w czasach gdy tej fundamentalnej wartości musimy dodać przedrostek "post", aby nadążać za rzeczywistością. Od Balińskiego dowiadujemy się jak przygotowano morderstwo.
Zupełnym zaskoczeniem jest samo pojęcie, które w naszych czasach zyskało już zabarwienie zupełnie pejoratywne, a wtedy nic tego nie zapowiadało. Bo jeszcze propagandysta nie zdołał wyprzeć propagatora. Przyznajmy bowiem, że "propagator" budzi raczej pozytywne skojarzenia i nic w tym dziwnego, bo tak widzi go Baliński. To osoba kompetentna, znająca się na rzeczy, kulturalna i zaprzątnięta dbaniem o dobro ogółu, poprzez głoszenie oświaty w jej różnych aspektach, od konieczności mycia rąk, po niezbędność powszechnej umiejętności czytania. Propagator ma zjednywać dla dobra, a dobro to demokracja, wolność i odpowiedzialność jednostki, w odróżnieniu od systemów autorytarnych, przez wieki utrzymujących ludzkość w ciemnocie.
Co innego agitator. Bo agitację od propagandy wyraźnie odróżniamy. Agitator jest wrzaskliwy i agresywny, propagator zupełnie nie, a przy tym w odróżnieniu od agitatora nie operuje przymusem. Wyłącznie perswazją.
Praca jest z 1929, a zatem Baliński musi się zachwycać tak znakomitymi nośnikami propagandy jak film ( głównie jeszcze przecież niemy ) , slajdy i radio, nad którymi wciąż jeszcze prymat ma słowo mówione, ewentualnie drukowane. Już jednak za chwilę ta sytuacja się radykalnie zmieni, bo wszyscy "propagatorzy" dostaną za chwilę potężne instrumenty techniczne i w dziedzinie oddziaływania na społeczeństwa najważniejszy stanie się obraz. Takie impulsy jakie jest w stanie wygenerować są tu nieodparte. W polszczyźnie to prawda zapisana w słowie. Oczywistość, znana też jako oczywista oczywistość to hołd dla obrazu. To co widzimy, co oczy - widzą jest najważniejsze dla naszego postrzegania rzeczywistości. Słowo musi ustąpić. Rozmowa zanika na rzecz "obrażenia", a przez to tracimy swo - bodę, czyli możliwość postępowania w oparciu o własne bodźce. Przeczytanie Balińskiego jest tu ponurą nauką. Jesteśmy w łapach humanistów, spreparowanych na wzór janczarów. Specjalistów od "obrażania" , w tym wypadku w pierwotnym znaczeniu - rażenia obrazem.
Odpowiednie impulsy uruchamiają piramidę propagatorów. Na górze są zleceniodawcy, potem zależni od nich profesjonaliści, produkujący impulsy wyzwalające reakcję niezależnych autorytetów, ci zaś uruchamiają nieświadomych i nieopłacanych nosicieli propagandy, działających w dobrej wierze i już zupełnie lokalnie. Ci mogą nawet pogadać, bo na szczeblu podstawowym istnieje bowiem jeszcze rozmowa, z tym , że już nierównoprawna, bo dyskutant propagatora amatora jest przecież dodatkowo bombardowany przez "oczywistości" emitowane przez propagatora zawodowca. Oblężenie. W tych warunkach swo - boda myśli ustępuje przed "obrażaniem". Jak się bowiem bronić przed potężnymi sugestiami takimi jak słynne zdjęcie z wojny wietnamskiej, gdy widzimy "cywila" z wietkongu mordowanego strzałem w głowę? Nie ma sposobu. Widzimy, a zatem sytuacja jest oczywista, żadne inne świadectwo tego nie zmieni.
W świecie opanowanym przez propagandę, ład może przywrócić tylko Szatan, bo człowiek wszedł w jego kompetencje , a tak być nie może. Tak, zdecydowanie, w dzisiejszych czasach Szatan jest najbardziej wiarygodnym świadkiem. Annuszka już rozlała olej.
Inne tematy w dziale Kultura