Pierwszy raz o poruczniku Kiże dosłownie usłyszałem. Usłyszałem bo to tytuł świetnej suity Sergiusza Prokofiewa , skomponowanej na bazie ścieżki do filmu fabularnego z 1934r., pod tytułem "Porucznik Kiże"( polski tytuł "Car szaleniec" ), ekranizacji opowiadania Jurija Tynianowa. Samemu pisarzowi można poświęcić wiele uwagi, bo to postać nietuzinkowa, autor trzech świetnych powieści biograficznych o Aleksandrze Puszkinie, Aleksandrze Gribojedowie i Wilhelmie Kuchelbeckerze, wielkich postaciach rosyjskiej literatury, ale tym razem skupmy się na jego bohaterze, który nigdy nie istniał i właśnie dlatego zrobił zawrotną karierę.
Pisząc swoje opowiadanie Tynianow oparł się na bardzo podobno popularnej anegdocie z czasów Pawła I, o oficerze powołanym do życia przez rosyjską biurokracje i przez nią też uśmierconym. Nie wiem jakim cudem w Związku Radzieckim pod rządami Stalina możliwa okazała się ekranizacja utworu, ale film powstał. Z muzyką Prokofiewa, zaczynającą się od trąbki grającej solo capstrzyk. Car śpi. Jest już jednak schyłek roku 1800 i sen imperatora nie może być spokojny, dlatego życie w pałacu absolutnie zamiera. Wszyscy zastygają niemal w bezdechu, poza pewną damą dworu i pewnym oficerem, którzy właśnie wyznaczyli sobie schadzkę. Lekkomyślna frejlina pozwala sobie na niewinny żart szczypiąc konkurenta w pośladek. Ten zaskoczony wydaje z siebie nieartykułowany dźwięk, w stylu "auł". I to jest początek serii niezwykłych wydarzeń, wstrząsających całym imperium. Owo "auł" obudziło Pawła I, który wyrwany ze snu usłyszał nie "auł", tylko "karauł", a to po rosyjsku oznacza straż, wartę.
Rozpoczyna się śledztwo, mające ustalić, kto krzyknął "karauł", z od razu wyznaczoną karą dla winowajcy - zsyłka piechotą na Syberię. Na wszystkich dworaków pada blady strach, zwłaszcza na niefortunnego oficera i jego kochankę. Ta podejmuje starania u żony cara, aby złagodzić jego gniew, z kolei sam krzyczący, który okazuje się być krewnym wojennego gubernatora Petersburga - von der Pahlena, szuka ratunku u wuja. Obydwie ścieżki nie zawodzą.
W trakcie ustalania kto pełnił służbę w momencie incydentu, pisarz pułkowy przygotowujący listę oficerów, wystraszony popełnia błąd, literówkę, która skutkuje umieszczeniem w spisie niejakiego porucznika Kiże, w rzeczywistości nie istniejącego. Sprytny Pahlen podsuwa tę postać carowi jako winowajcę i osiąga zamierzony skutek. Porucznik Kiże zostaje skazany na chłostę i zsyłkę na Sybir. I tu zaczyna się prawdziwa opowieść o Rosji, a być może nie tylko o niej.
Jak wykonać karę chłosty na skazanym, który fizycznie nie egzystuje? To tylko pozorny problem. Wprawdzie wojsko i oprawcy mają jakieś wątpliwości, ale gdy Pahlen stwierdza , że więzień jest "sekretny", cała procedura rusza. Obity knutami zostaje "kozioł" do przytrzymywania skazańców, a sam "sekretny" , a zatem niewidzialny więzień rusza w drogę na Sybir w asyście dobosza i dwóch grenadierów. Ci , po dotarciu na miejsce , przekazują więźnia komendantowi obozu, a ten po dokładnym sprawdzeniu całkowitego utajnienia skazańca, wciąga go na listę swoich "podopiecznych". To ważne, bo utrzymanie więźnia, zwłaszcza o takim statusie kosztuje krocie, zwłaszcza na Syberii i komendant musi na ten cel wyasygnować wielkie środki.
Równolegle w Petersburgu, carowa wykorzystując dobry humor męża, który w czasie golenia popisuje się znakomitym żartem, mówiąc do balwierza, że zanim został hrabią , to golił lepiej, przedstawia prawdziwy przebieg wypadków i prosi o uwolnienie skazańca, nie mając pojęcia, że jest nim porucznik Kiże. Imperator ujęty czujnością młodego oficera, który uszczypnięty znienacka, nie wahał się krzyknąć "straż", od razu mianuje go na stopień pułkownika i wysyła po niego honorową eskortę. Cała kosztowna eskapada zostaje z niezwykłą sprawnością przeprowadzona przez Pahlena, który ściąga pułkownika Kiże do stolicy, a jednocześnie akceptuje pomysł cara ożenienia go z ową damą dworu. I do ślubu dochodzi. Publiczność zdziwiona nieobecnością pana młodego w czasie ceremonii zaślubin , zostaje uspokojona twierdzeniem, że pułkownik Kiże musi odpocząć. Hierarchom taka odpowiedź również wystarcza. Niemal natychmiast po zaślubinach panna młoda zdradza pułkownika ze swoim kochankiem, dzięki czemu Kiże doczeka się potomka.
W międzyczasie Paweł dostaje anonim, przepowiadający mu usunięcie z tronu, a przy tym używającym wobec cara określenia "z zadartym nosem". Pahlen stanowczo zaprzecza jakoby Paweł miał zadarty nos, ale co innego mówi lustro. Car traci zaufanie do swojego otoczenia i przypomina sobie o wiernym i czujnym pułkowniku Kiże, którego natychmiast mianuje generałem majorem, a przy tym powierza mu swój osobisty skarb, zamknięty w ogromnej skrzyni.
Wprawdzie fetowany nowo mianowany generał major Kiże ( o nieustalonym rodowodzie, choć najprawdopodobniej francuski emigrant ) nie jest widoczny w czasie uroczystości, ale to tylko świadectwo jego wielkiej skromności, wprawiającej w zachwyt wszystkich uczestników.
Nieuchronnie jednak nadchodzi moment , w którym generał major Kiże zostaje mianowany naczelnym dowódcą armii, a to już wymaga osobistej rozmowy z imperatorem. Niestety, takie spotkanie nie może się odbyć, na skutek nagłej choroby generała. Car wysyła mu najlepszych lekarzy, a ci choć zdziwieni stanem niewidzialnego pacjenta, szybko przyjmują do wiadomości, że nie powinien on przeżyć terapii - i tak się staje. Generał major Kiże umiera, mimo największych starań najlepszych medyków, stosujących najdroższe możliwe lekarstwa.
Żal cara nie ma granic, nakazuje wyprawić swojemu ulubieńcowi najbardziej okazały z możliwych pogrzebów. W trakcie ceremonii przypomina sobie o zdeponowanej u zmarłego skrzyni. Niestety - okazuje się, że została ona opróżniona do ostatniej kopiejki. Przez kogo? Przez rozrzutnego Kiże! ( jak zaświadczają dworacy ). Wściekły imperator jeszcze w trakcie pogrzebu degraduje generała majora do statusu obywatela najniższej rangi.
Tu następują dwa zakończenia. W filmie słyszymy znów trąbkę grającą capstrzyk i komendy "karaułu" - car śpi!
W książce jest nieco inaczej. Dowiadujemy się, że Car Paweł I zmarł na apopleksję w trzy miesiące po generale Kiże.
Po seansie , ewentualnie lekturze możemy się pośmiać z Rosji. I z siebie samych. Może z siebie samych przede wszystkim.
Inne tematy w dziale Polityka