Zapewne wiele osób nawet nie związanych ze światem prawniczym, spotkało się ze zbiorami noszącymi tytuł "wzory pism......" - różnych, ale mających jeden cel. Ustandaryzowanie treści i wyeliminowanie z obrotu niefachowej spontaniczności. Każdy bowiem prawnik mający jakikolwiek związek z praktyką sądów i urzędów, miał do czynienia ze zjawiskiem, dającym się opisać jako przejście pluralis w singularis, ujęcia statystycznego, w los indywidualny. Spersonalizowane dzieje, osobistą krzywdę, częstokroć opisywaną nieporadnie i niewprawną ręką. Dawniej te nieszczęścia miały przeważnie formę kartek z zeszytów, zazwyczaj w kratkę, na której jakaś ludzka bieda opisywała swoje smutne przeżycia , prosząc o sprawiedliwość. Kogo? Jakiś sąd albo inny wysoki urząd, czy lokalnego notabla, do którego zwracano się niemal jak do monarchy.
Takie pisma zawsze układają inny obraz rzeczywistości niż ten znany z oficjalnych przekazów i statystycznych ujęć, a przy tym zupełnie inaczej działają na wrażliwość niż przekaz generowany przez sytych, pewnych siebie i bezwzględnych polityków, celebrytów, menadżerów i ekspertów. Nawet prawnicy w typie owego ewangelicznego sędziego, co to się ani Boga, ani ludzi nie bał, podejmowali się spraw w obronie takich "skrzywdzonych i poniżonych", bez wynagrodzenia, na zasadzie "biedzie trzeba pomóc".
Bo owo przejście z planu ogólnego, na ten szczególny, gdy nie liczby tylko imiona i nazwiska opisują stan faktyczny, a każdy z upchniętych w statystycznych rubrykach: zmarli, chorzy, wywłaszczeni, przegrani opowiada nam swoją historię poprzez oznaczoną sygnaturą sprawę, zaczynamy spoglądać na rzeczywistość z innego punktu. Nie poprzez "wzory pism" , czyli technikę mającą eliminować tę właśnie panoramę ludzkich losów, kanalizując ją w formie standardowych formułek, tylko przez opowieści, przypominające te krzywe litery z zeszytowych kartek, pisane trzęsącą się ręką i przeważnie też łzami.
I choćby nie wiem jak szczytne cele przyświecałyby decydentom, jaka wiedza by nie stała za oficjalnymi komunikatami, to jedno wiemy z pewnością, albo przynajmniej wiedzieć powinniśmy. Nie wolno kłamać. Nie tylko wprost, ale także w stosowanych powszechnie formułach dających się zamknąć w określeniu "manipulacja", czyli podawaniu do wiadomości i zestawianiu faktów w taki sposób, aby zachowując pozory prawdy, w rzeczywistości malować obraz zupełnie rozbieżny z rzeczywistością. To droga donikąd, bo przy pozorach skuteczności w owym planie ogólnym, nieodmiennie dewastuje ludzkie losy w tym nie dającym się łatwo obserwować planie szczególnym.
Mamy już na tyle długie doświadczenie z pandemią, że możemy bez ryzyka błędu stwierdzić, że w sprawie wirusa i jego skutków kłamali wszyscy. Z tym , że siła kłamstw serwowanych przez wszystkie bez wyjątku większe media, połączona z siłą kłamstw większości rządów , czy organizacji międzynarodowych, wielokrotnie przewyższa to co serwuje strona umownie zwana "antyszczepionkową", choć i w tej nazwie zawarte jest wykreowane "co do zasady" kłamstwo. Po prostu dysproporcja w dostępie do środków miotania bodźców jest tak duża, że widzimy walkę wielkich zmechanizowanych i zelektronizowanych armii, z pospolitym ruszeniem, czy spontaniczną partyzantką niezbyt zasobnych grup oporu. Ta militarna retoryka jest tu niestety uzasadniona, bo mamy do czynienia z wojną, której celem jest to co zwykle, czyli przejęcie zasobów. Nie tylko materialnych oczywiście.
To co spotkało Polskę w jednym aspekcie jest sytuacją szczególną. Liczba zgonów w ostatnich dwóch latach. I tu właśnie mamy do czynienia z dwiema metodami opisu sytuacji. Statystyczną, w oparciu o "wzory pism covidowych", czyli powszechną narrację mediów, Ministerstwa Zdrowia, przytłaczającej większości lekarzy i wiecznie płynących jak wodorosty za okrętem wyrojonych ekspertów. Zabija covid, a skala śmiertelności to efekt działań kontestatorów, sabotażystów, warchołów, anarchistów, o których nigdy w Polsce nie było trudno, wpisujących się w tradycję "stania nierządem", kultywowania zabobonów i kołtuństwa. Czyli "antyszczepionkowców". Tu się jeńców nie bierze, każdy argument przeciwko preparatom jest zły, głupi, a jego głosiciel niesie śmierć, zniszczenie i ma krew na rękach. Podobnie jak każdy przeciwnik wprowadzania powszechnego aresztu domowego, czy segregacji ludzi według kryterium "wyszczepienia".
Przekaz jest monotonny, podobnie jak metody manipulacji. Dzień w dzień podawane liczby zgonów z podziałem na zaszczepionych i niezaszczepionych, ogłaszane z miedzianym czołem przez urzędników ministerstwa, kłamiących wręcz ostentacyjnie, bo od liczby zmarłych zaszczepionych odejmujących tych z "wielochorobowością", a od zmarłych niezaszczepionych już nie. Po co to robią? Kogo chcą oszukać? Nasuwa się nieodparta myśl, że to nie w interesie tych którzy ........ No właśnie, tych którzy mają imiona i nazwiska, choćby już tylko na nagrobkach.
Pandemia trafiła nas w trudnym momencie. Na swój prywatny użytek nazywam to zespołem suchego lasu. To dobra analogia bo bardzo czytelna. Las wysuszony płonie momentalnie. Wilgotny słabo, albo wcale. U progu pandemii byliśmy wyschnięci na pieprz. Populacja , w której dużą część stanowili ludzie urodzeni w latach 40 i wcześniej, dotknięci generacyjnie wszystkimi możliwymi plagami jakie wpływają na generacyjną odporność. Wojna, komuna z jej zakrętami, Balcerowicz i emerycka bieda III RP. Do tego tzw. "służba zdrowia", czyli w rodzimych warunkach latyfundium mafii profesorsko - ordynatorskiej, topiące wszystkie dostępne środki w żerowiskach różnych grup interesu.
Na to wszystko nałożył się konflikt polityczny, o natężeniu niemal wojny domowej, w którym siły podające się za demokratyczne, wolnościowe i odpowiedzialne, pokazały swoją antypaństwową twarz, zrzucając przy okazji wszystkie inne maski. Zwłaszcza tę "maskę troskliwą", zakładaną gdy trzeba prawić o zatroskaniu losem "zwykłego człowieka". Ten jak nigdy wcześniej odczuł pogardę elit.
I gdy wielkie siły starły się w politycznej walce, próbując wygrać epidemię dla swojej narracji i swoich interesów, ludzie zaczęli umierać i tracić życiowe perspektywy, a opowieści o tym znamy albo z zapisów statystycznych, czyli "wzorów pism covidowych", albo z relacji indywidualnych. I tu widzimy coś zupełnie innego, co nie pasuje do obrazu malowanego przez "zaszczep się" lekarzy , ekspertów , polityków, celebrytów.
Widzimy ogrom nieszczęść spowodowanych zamknięciem. Bo polska pandemia da się opisać tym właśnie słowem. Zamknięcie. Ludzi w domach, ludzi na ludzi, służby zdrowia przed chorymi, kościołów przed wiernymi, cmentarzy przed żałobnikami, ekspertów na argumenty. Nie udało się tylko zamknięcie myśli we "wzorach pism". I to jest to co daje nadzieję. Choć las nadal suchy, a metody walki z pandemią, nie tylko ową suchość zwiększają, ale dodatkowo włączają gigantyczny podmuch wiatru, dalej przenoszącego ogień. Ludzie nie mogą żyć w ciągłym strachu, zamknięciu i bez nadziei. Ktoś kto to generuje jest ich bezwzględnym wrogiem i o tym pamiętajmy.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo