Wprawdzie genialny tekst Jerzego Jurandota, spośród licznych wykonawców najlepiej chyba wyśpiewany przez "Chór Dana", nie jest dziś rozpoznawalny, ale nie umniejsza to w niczym jego ponadczasowej wartości.
Przypomnijmy początek:
"Źle było przez lat tyle,
człek nie mógł z długów wyleźć,
A dziś jest jeszcze gorzej,
człek w długi wleźć nie może"
Pamiętajmy, że to utwór przedwojenny , pisany w czasie permanentnego kryzysu. Gdy klęska hiperinflacji i załamania marki polskiej, z trudem pokonana przez reformę Władysława Grabskiego, dawała już o sobie powoli zapomnieć, to wtedy na świat cały spadł "wielki kryzys" ze swoimi morderczymi konsekwencjami. Trudna sytuacja gospodarcza II RP pozostawiła po sobie masę śladów w kulturze, od rewelacyjnych dokonań kabaretowych, żeby przypomnieć choćby genialny tekst Tuwima "Mistyka finansów", poprzez całą masę utworów literatury pięknej i popularnej, po sztukę filmową, gdzie królowały ekranizacje powieści Tadeusza Dołęgi - Mostowicza z "Karierą Nikodema Dyzmy" i "Doktorem Murkiem" na czele. W każdym razie owo dwudziestolecie i to w skali całego globu, przez długi czas było trudne do wyparcia z pamięci i całe dziesięciolecia po II wojnie, liczni uczeni w piśmie starali się wymyśleć system gospodarczy, pozwalający uniknąć podobnych załamań.
Nie wszyscy oczywiście, bo spora część skręciła w uliczkę komunizmu, czy jego lżejszych, socjalistycznych mutacji, wierząc , że człowiek samą tylko siłą myśli stworzy świat powszechnej szczęśliwości napędzany przez tak oczywiste filary dobrobytu jak znane z różnych mitologii i wierzeń - róg kozy Amaltei , albo opisany w fińskim eposie "Kalevala" młynek Sampo. Tak zbudowany świat, w którym rządzi zasada "stoliczku nakryj się" , a wszystko co potrzebne można wyrysować zaczarowanym ołówkiem, ma jednego wroga. Pieniądz. A zatem komuniści i socjaliści nie dążyli do zapanowania nad żywiołami i okiełznania huraganów ekonomicznych kryzysów, tylko do natychmiastowego zanegowania wszelkich zasad rządzących mechaniką ludzkich społeczności. A ta musi się opierać na permanentnym ruchu, nie zna pojęcia zastój, a energię do owego ruchu czerpie właśnie z pieniądza będącego przede wszystkim narzędziem magazynowania i wymiany. Tak właśnie. Najważniejszą funkcją pieniądza jest magazynowanie ludzkiej energii. Oczywiście formy mogą być tu różne i nieprzypadkowo łacińskie słowo pecunia pochodzi wprost od pecus, czyli dosłownie bydło. Rozliczano się nim, póki nie wymyślono łatwiejszych form płatności.
To pierwotne pojęcie, podobnie jak nasze słowo "płatność" słusznie kojarzące się z płatem ( prawdopodobnie nie tylko płótna, ale też skóry, a nawet metalu ) zakorzenia nasze myśli głęboko w glebie, z jakiej powinny wyrastać. Pojęć podstawowych, w których pieniądz, jako jednostka energii pozwalająca jego dysponentowi wywoływać odpowiednie zachowania, musi mieć wartość. Ta zaś powinna się charakteryzować uniwersalnością, żeby ta energia pomiędzy różnymi podmiotami mogła być wymieniana. Bez wymiany energii w formie pieniądza, nie może istnieć żaden system gospodarczy, chyba, że w ramach wspólnoty pierwotnej.
Jeśli pieniądz nie ma wartości, albo nie da się jej ustalić, to mamy do czynienia z sytuacją niezwykle plastycznie oddaną w kultowej serii o przygodach Franka Dolasa. Pamiętamy tę scenę, gdy ów warszawski cwaniak, znalazł się na arabskim targu, z górą papierowych franków, za które nikt mu nic nie chciał sprzedać. Ta waluta straciła swoją wartość, przestała być nośnikiem energii i stała się niewymienialna na żadne dobro. W tym czasie sierżant Kiedros handluje z Arabami w najlepsze, ale płaci tym, co w danych okolicznościach przejęło funkcje pieniądza papierowego.
Ten niezwykły film pokazuje też inną scenę - "ludzie zwariowałem, pieniądze rozdaję" - jak się okazało ten zwrot jest zrozumiały bez względu na bariery językowe. Na filmie skłonił Arabów do gry w trzy karty, teraz zachęca do przybywania do Europy po zasiłki.
Tyle , że prawdziwych pieniędzy nikt nie ma do rozdania i nigdy miał nie będzie. To tylko gra w trzy karty. U Franka Dolasa dosłownie, w wydaniu obecnych elit - ukryta pod różnymi szumnymi nazwami. Zdaje się tego nie rozumieć Pan Rafał Woś i bardzo liczni wyznawcy podobnych do prezentowanych przez Niego poglądów, że kluczem do dobrobytu jest posiadanie "rogu obfitości", "młynka sampo", "zaczarowanego ołówka", w ostateczności jakieś czarodziejskiej różdżki, bo takie nazwy zupełnie spokojnie można nadać drukarniom pieniędzy.
Właśnie, czy pieniędzy? Owo pojęcie stało się ofiarą własnego sukcesu i powszechnej nienawiści. Wolny przepływ energii, który szczególnie silnie poruszył Europę i Amerykę po wojnach napoleońskich, wywołał nienotowaną eksplozję techniczną i demograficzną. W ciągu stu lat, mimo potężnej emigracji, liczba ludności na starym kontynencie wzrosła czterokrotnie. To musiało wywołać potężne napięcia społeczne, zwłaszcza przy skostnieniu form politycznych. Lewica miała naturalne zadanie korekty torów jazdy rozpędzonego świata, ale postanowiła wywrócić cały jadący skład, niszcząc jego podstawę - pieniądz. Widzimy tę nienawiść w literaturze, w Polsce najsilniej chyba wyrażoną przez Andrzeja Struga w powieści "Pieniądz" właśnie.
Dlatego owa jednostka energii stała się obiektem wściekłego ataku bolszewików, szybko zmuszonych przez okoliczności do wprowadzenia NEP - u. Bo z pieniądzem wygrać się nie da, choć jak widać zostaje podjęta kolejna wielka próba.
Inflacja, wbrew zapewnieniom Pana Rafała Wosia, zawsze jest objawem choroby systemu. Zaburzeniem prawidłowego przesyłu i magazynowania energii. Wyklucza oszczędzanie i zaburza właściwą relokację środków. Prowadzi nieuchronnie do kryzysu opisanego w przytoczonym na wstępie tekście Jurandota. To, że chcielibyśmy mieć więcej, nie jest niczym złym, nawet jeśli się zadłużamy i borykamy ze zobowiązaniami, ale rzeczywiście dużo gorzej jest wtedy, gdy żadnych zobowiązań zaciągnąć nie możemy, bo przestaje obowiązywać waluta, do jakiej przywykliśmy, a nowe formy realnego pieniądza, nie są jeszcze ustalone. Wtedy rzeczywiście jest gorzej, bo nikt w długi wleźć nie może.
A co wtedy? Brak kredytu, to zamarcie ruchu, a gospodarka zbyt statyczna musi się rozlecieć, to już przerabialiśmy i potem musieliśmy płacić haracz potu, łez i krwi Balcerowiczowi i jemu podobnym. Może było trzeba, może nie. Lepiej ponownie nie próbować.
Inne tematy w dziale Gospodarka