Wprawdzie Grekom nie udało się uzgodnić ostatecznej postaci Syren, mających różne formy, ale najpopularniejszą z nich jest pół ryba, pół kobieta. To wyjątkowo groźne stworzenia , posługujące się szczególnie niebezpieczną bronią - pięknym śpiewem, o nie dającym się odeprzeć uroku, oczarowującym słuchacza do tego stopnia, że zatraciwszy poczucie rzeczywistości, gubi drogę i cel. Podążając za dźwiękiem - wskazówką, ostatecznie ginie rozbity o skały, bo ofiarą Syren jest człowiek - żeglarz. Pielgrzym. Homo viator, który w swoim marszu ku domowi, musi przejść próby. A z tych zwodniczość jest jedną z najcięższych. Po co Syreny śpiewają? Aby nas zepchnąć ze szlaku, z prawidłowej drogi. A zatem zwieść.
W sensie formalnym, w czasach elektronicznych nawigacji, odnajdywanie drogi jest czynnością łatwą. Nie to co kiedyś, gdy nie istniały nawet najprostsze narzędzia, a jedyną techniką trzymania szlaku i kierunku było czytanie gwiazd, lub zapamiętywanie naturalnych znaków orientacyjnych. Oczywiście pierwotnie najlepszym drogowskazem była woda. Widzimy jej niesamowitą moc choćby u Ksenofonta w "Anabazie", gdzie odwrót Greków w kompletnie nieznanym terenie jest "wiedziony" z biegiem rzeki, a kończy się gdy docierają do wybrzeża i z okrzykiem "morze! morze!" padają sobie zapłakani w objęcia. Nie wiedząc w dalszym ciągu gdzie są. To bez znaczenia, bo Grek nad każdym morzem był u siebie i wiedział już , że z każdego wybrzeża dotrze do Hellady. O ile nie trafi po drodze na Syreny.
Wyrośliśmy jako cywilizacja morska. Jesteśmy żeglarzami i nawet europejskie "szczury lądowe" jakimi są Polacy, w kontakcie z morzem natychmiast aktywują się jako jego ludzie. Starczy wspomnieć Conrada. A co dopiero ci, graniczący z otwartym oceanem. "Nic nie jest straszne śmiertelnym" śpiewał Horacy widzący ludzi porywających się na zdobycie wodnych przestworzy w małej drewnianej łupinie, z przyczepionym kawałkiem płótna. Gdybym miał wskazać dwa ludzkie symbole tego kim jesteśmy i być powinniśmy, to grecka triera i orkiestra symfoniczna przyszły by mi do głowy jako pierwsze.
I to właśnie owa żaglowo - wiosłowa łódka, na której podróżują nasi cywilizacyjni protoplaści, poszukując wszystkiego, czego człowiek pożąda - jest celem Syren. Zwłaszcza wtedy gdy utrudzeni podróżnicy usiłują powrócić do domu, do Itaki, aby odpocząć. Przed kolejną podróżą. Dlatego dopiero pokonanie tych zwodniczych dziwotworów i ich śpiewu umożliwia osiągnięcie celu. To zadanie przewyższające możliwości zwykłego śmiertelnika, a zatem musi je podjąć człowiek niezwykły - Odys. I płynie, bo innej drogi nie ma. Zdając sobie sprawę ze swoich ograniczeń, a jeszcze bardziej ze słabości współtowarzyszy - rozdziela role. Oni wiosłują z zatkanymi woskiem uszami, on musi słuchać, bo tylko człowiek świadomy może pokonać ułudę. Tyle, że Odys wie, że przejście próby będzie możliwe tylko gdy nie będzie mógł wykonać ruchu w stronę syrenich dźwięków. Każe się przywiązać do masztu i pod żadnym pozorem nie ulegać błaganiom o uwolnienie, póki nie przejadą. I płyną, on świadomy choć związany, oni głusi i czynni przy wiosłach. Przepłynęli. Syreny z rozpaczy rzuciły się ze skał.
Niezwykły mit. Jak cała droga homeryckiego bohatera. Zasób przekazany bezpośrednio w formie dzieła literackiego o konstrukcji uginającej kolana swoją perfekcją czyli skończonością. Strzeżcie się syrenich śpiewów, bo choć piękne w formie zwiodą was. Zmylą drogę, zepchną ze szlaku, prosto na skały, w zetknięciu z którymi musicie zginąć, a Syreny śpiewać nie przestaną, przypatrując się waszej zagładzie. Dostaliśmy to ostrzeżenie w spadku , ze wskazówką, że ludzie dzielni, świadomi i współpracujący, są w stanie pokonać nawet najbardziej podstępnego wroga.
I właśnie teraz dostajemy pytanie - czyżby? Bo i pytanie pojawiło się nieprzypadkowo. Jeszcze dwa trzy pokolenia temu, nie byłoby problemu. Znajdowali się ci, gotowi pokonać i przemoc i zwodniczość, i oczywistych wrogów, i tych zamaskowanych, kryjących się za wszystkimi maskami, tragiczną, komiczną, sympatyczną. Jeszcze byliśmy czynni. Teraz jesteśmy bierni i już tylko liczymy na nasze granice, spoza których nie wypływają już żaglowce na podbój świata. Odwrotnie, to w nie wpływają pontony pełne - no właśnie, kogo? Przyjaciół? To z pewnością nie. Pątników? Kwestarzy? Też nie, ci bowiem nigdy nie kopią w drzwi, co najwyżej pukają. A zatem?
Idą różni, także ci nas szanujący i chcący, się do nas przyłączyć i respektować nasze prawa. To mniejszość. Znacznie więcej jest tych, którzy za nic nas mają, ale cenią nasze bogactwa. I o nie roszczą. Wszystko jedno na jakiej podstawie, bo ta nie ma znaczenia. Pokonanego nie pyta się o rację. Vae victis! I choć mamy wszelkie środki techniczne aby się łatwo bronić, to nie umiemy, bo ci którzy próbują, są poddani obezwładniającemu impulsowi. Trudno wprawdzie syrenim śpiewem nazywać wycia totalnej opozycji, jej mediów i celebrytów, ale istota rzeczy jest tu niezmienna. Trzeba nas zwieść. Dźwiękiem , obrazem, smakiem, zapachem i czym się tylko da. Dziećmi, kotami w ciąży, kobietami uschniętymi z głodu i zmęczenia. Melodramatami i baśniami z tysiąca i jednej nocy, wszystkim, byle nie prawdą.
Forma Syren zaczyna się na naszych oczach "ustalać". A zatem dzisiejsza, niedzielna, wyjąca Syrena to skrzyżowanie marszałka Zgorzelskiego, poseł Leszczyny, Adriana Zandberga, redaktora Piaseckiego i doktora Kropiwnickiego, też jakimś cudem posła. Zresztą wariacji personalnych jest tu mnóstwo, tylko wycie to samo.
Każdy głos rozsądku, każde wezwanie do pilnowania drogi , każde twarde przypomnienie o obranym kursie, zapisanym w ustawach - wszystko to co ma nas chronić przed rozbiciem o skały jest zagłuszane wyciem cynicznych drani, maskowanym efektownością i moralną jednoznacznością przekazu. Kto pilnuje kursu , ten faszysta i morderca dzieci. Za burtę ze sternikiem, co wie dokąd płynąć.
Mityczne Syreny śpiewały bezinteresownie. Taka była ich nieuświadomiona obłudna natura. Współcześni zwodziciele i fałszywi przewodnicy wyją za kasę. Do grającej szafy grosik wrzuć, a "wszystko im wyśpiewają". Czuję - krakał - zapach trupi Jeździec głupi, rumak głupi i to cała współczesna Europa. Idioci kupują innych idiotów, aby wyli, a ci się wcielają i wabią na skały. Oby sami z nich pospadali.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo