To jeden z ciekawszych choć zupełnie nieznanych mitów. Obraz mistrzostwa Greków w zamykaniu "pojęć" w formie zrozumiałej opowieści, budującej zasób cywilizacyjny. Bo prawidłowa umiejętność rozpoznawania i nazywania zjawisk zrodziła wielką grecką kulturę, z której powinniśmy czerpać nieustannie, aby nie zatracić podstawowych umiejętności umożliwiających nam trwanie i rozwój.
Jak wiemy z mitologii greccy bogowie umieli się świętokradcom odpłacać i tak też potraktowali i tego występnego króla. Spotkał go los podobny do przypisanego szeroko znanemu Tantalowi. Może nawet gorszy, bo ile Tantal stojąc w wodzie nie mógł ugasić pragnienia, a mając na wyciągnięcie ręki wspaniałe owoce, nie był w stanie ich dosięgnąć, o tyle Eryzychton nie miał takich problemów. Przeciwnie jadł i pił bez ograniczeń, ale nie był w stanie nasycić nieustającego głodu. Taka go spotkała kara. Przejadł cały majątek, stracił królestwo, sprzedał córkę, a wciąż był głodny. Ciągle jadł, ale celu nie osiągał. Owa córka - Metra, została przez Demeter wyposażona w dar zmieniania postaci, dzięki czemu ojciec mógł ją wciąż na nowo sprzedawać, aby mieć środki na zaspokojenie nieustającego łaknienia Wszystko na nic. Idealne nienasycenie.
Nie wiem na ile realnie stoimy wobec problemu owego potępionego króla, a na ile obawy związane z "przeżarciem" wszystkich zasobów są rzeczywistym zagrożeniem. Rzeczowa dyskusja na ten temat przestała być możliwa, odkąd wdała się w nią nachalna propaganda. Uczciwie nic się ustalić nie da, bo za szacowanie zapasów i ocenę perspektyw rozwoju wzięli się sprzedajni rachmistrze, epatujący słupkami i wykresami dowodzącymi, że jeśli dziś nie zgodzimy się na dobrowolne zamarznięcie, to jutro umrzemy w wyniku przegrzania, albo najazdu jeszcze bardziej przypieczonych barbarzyńców. Przyszłości nie jesteśmy w stanie przewidzieć, o czym Grecy też wiedzieli, choć wierzyli wróżbitom. Nie na tyle jednak , aby nie stworzyć mitu o wieszczku Kalchasie, który przepowiedział, ze umrze w wyniku nietrafionej przepowiedni - i tak się rzeczywiście stało. Ten mistrzowski paradoks nie może nikogo zmylić. Przyszłości nie znamy i nie poznamy, choćbyśmy nie wiem jak racjonalne przesłanki jej przewidywania skatalogowali i prawidłowo ułożyli. Większość z nas jeszcze pamięta alarmistyczną propagandę o nieuchronności załamania cywilizacyjnego, spowodowanego wyczerpaniem surowców energetycznych. A kto sobie to przypomni, ze zdziwieniem przyjmuje konieczność zasypywania całkiem zasobnych kopalń węgla.
Ziemia ma zadziwiającą zdolność regeneracji. Demeter się na jakiś czas chowała, a potem znów pojawiała obdarowując ludzi swoim bogactwem, co skrzętnie rejestrowali. Teraz to znacznie trudniej zaobserwować, bo żyjemy przy sztucznym świetle, poddawani milionom impulsów wytrącających nas ze stanu równowagi, pozbawiających podstawowych cech człowieka myślącego - zastanowienia, namysłu, odpoczynku, czy zdania sobie sprawy z ograniczeń. Kto nam to robi?
Eryzychton stał się niewolnikiem własnego nienasycenia, u którego podstaw legła bezbożność. Cywilizacyjnie znaleźliśmy się na podobnej drodze i żadne zaklęcia o "zielonych ładach" i "zrównoważonych rozwojach" nic tu nie pomogą, bo równowaga dawno przepadła , a ciśnienie w społecznych kotłach wciąż rośnie i tylko głupcy myślą, że są je w stanie kontrolować. Tylko tak jak Eryzychton swój głód.
Być może mit o tym niegodnym królu poszedł w zapomnienie, bo został skutecznie zasłonięty przez dwa słowa, które zbudowały Europę: "ora et labora". Tyle , że nienasyceni bezbożnicy wrócili. I właśnie zaczęli wystawiać faktury.
Komentarze
Pokaż komentarze (170)