Nikt nie jest w stanie orzec , czy legendarny Ofir realnie istniał i w jaki sposób król Salomon pozyskiwał z niego złoto, faktem jest , że inspirował całe pokolenia, które szukały szczęścia, gdzieś "hen za Suezem, gdzie jest dobrem każde zło, gdzie przykazań brak dziesięciu i pić można aż po dno". Ofir mamił niewyczerpanym bogactwem a swoich potencjalnych odkrywców rozrzucił po całym świecie, który nagle stał się mały. Najważniejsza droga handlowa świata, ciągnąca się wzdłuż Arabii, była świadkiem wielu niezwykłych zdarzeń i zwrotów fortuny, widzimy to i dziś na własne oczy, a przygody Sindbada są jednym z wielu genialnych ujęć losów poszukiwaczy Ofiru.
Jak niesłychane potrafią być losy ludzkie, świadczy nasza polska historia związana z ową biblijną krainą bogactwa. Hodowla koni arabskich ma u nas długą tradycję i swoje pasjonujące pod każdym względem momenty. Starczy wspomnieć Wacława "Emira" Rzewuskiego, prekursora wypraw do Arabii po jej pustynny skarb. Szlachetną, a według wielu najszlachetniejszą rasę konia. Pięknem koni czystej krwi zachwycają się wszyscy i przede wszystkim dla tego piękna są hodowane. Los, znawstwo i poświęcenie wielu pokoleń sprawiły, że Polska stała się ojczyzną najwybitniejszych przedstawicieli rasy i nawet trudno sobie wyobrazić, aby jakiś wybitny "arab" nie miał w sobie choć części polskiego rodowodu. I słusznie ten dorobek uważany jest za narodowy skarb.
W 1931r. miało miejsce wydarzenie dla rodzimej hodowli niezwykłe. B. Ziętarski wielki znawca i pasjonat, działając na zlecenie księcia Sanguszki kupił od Beduinów ogiera o nazwie Kuhailan Haifi . Tego mógł dokonać tylko Polak, nikomu innemu by nie sprzedali. Niestety, koń padł bardzo szybko , bo już w 1934r., ale pozostawił po sobie kilka źrebiąt, w tym przede wszystkim wspaniałego ... OFIRA od klaczy Dziwa po Abu Mlech. Ten ogier okazał się godny swojej nazwy. Prawdziwa, do dziś nie wygasła żyła złota, filar wszelkiej hodowli. Został szeroko użyty w Janowie Podlaskim, zostawiając rewelacyjne potomstwo. Niestety w 1939r. Sowieci zrabowali stadninę, a sam Ofir, podobnie jak większość koni, został wywieziony do ZSRR. Nie udało się go odzyskać, padł prawdopodobnie w 1948r.
Nieprawdopodobnemu szczęściu, poświęceniu ludzi, działających w warunkach skrajnego zagrożenia, zawdzięczamy to, że część schowanych przed Sowietami koni, w większości potem zabranych przez Niemców - przetrwała wojnę. W tym dwa wspaniałe ogiery urodzone w 1938r. - Wielki Szlem i Witraż. Cudem , a raczej dzięki bohaterstwu opiekujących się nimi ludzi, przeżyły mordercze bombardowanie Drezna i wróciły do Polski, jako kontynuatorzy linii Kuhailana Haifi - najważniejszej w światowej historii hodowli koni arabskich.
Jakby wbrew komunie, z zacięciem godnym najwyższego uznania, polscy hodowcy, już w wyłącznie państwowych powojennych stadninach - Janowie Podlaskim, Michałowie, Kurozwękach i Białce, dokonali cudu restytucji. Odbudowy hodowli opartej na powojennych rewindykacjach, a potem wymianach, sprzedażach i zakupach. Wchodzono w układy z każdym diabłem, zwłaszcza z sowiecką stadniną w Tiersku - tylko po to, aby zachować światowy prymat. I udało się. Do dziś nie wiem jak. Polak potrafi.
Synem Wielkiego Szlema był wspaniały ogier Czort, ojciec urodzonego w 1967r. z klaczy Ellora po Witraż - El Paso. Tego ostatniego, w 1981r. kupił za milion dolarów Armand Hammer. To człowiek z baśni 1001 nocy. Pochodzący z rodziny odeskich Żydów, żywy pomost między ZSRR i USA i to od zarania, od 1921r., kiedy to na zlecenie Ludowego Komisariatu Handlu Zagranicznego zorganizował dostawę 1 miliona buszli pszenicy, stając się oficjalnym przyjacielem Związku Radzieckiego, a nieoficjalnym - wszystkich kolejnych jego władców, od Lenina do Gorbaczowa. Ta postać wiele mówi o kulisach współczesności i kto chce niech pójdzie za nitką uchwyconą za pośrednictwem prawnuka Ofira. A znajdzie prawdziwy Ofir.
Od momentu tej transakcji hodowla i sprzedaż polskich koni arabskich znalazła się pod czujnym okiem służb i ich wpływy zadomowiły się w tej branży na stałe. Idealne miejsce - państwowy majątek, w niszowej branży, z ogromnym popytem generowanym przez najzamożniejszych ludzi świata i poza wszelką społeczną kontrolą. Ofir.
Każde złoże jednak się wyczerpuje, jak wiadomo od Jana Potockiego, skończyło się nawet złoto Gomelezów. Wszystko zależy od intensywności eksploatacji. Niepowtarzalność polskich koni arabskich wymagała ochrony. To piękno godne wieży z kości słoniowej, do obejrzenia, czy dotknięcia rzadko i za wielką opłatą.
I tu dochodzimy do smutnego finału , dającego się zobrazować przykładem klaczy Pianissima. To piękność urodzona w 2003r. w Janowie Podlaskim. Przez znawców uważana za wzorzec rasy. Niedościgły. Po prostu cud natury i efekt starań wielu pokoleń hodowców. Oczywiście Ofir występuje w jej rodowodzie kilkukrotnie, nie mogło być inaczej. Wydawałoby się, że taki skarb, taka góra złota, winna być chroniona szczególnie. To klacz nie do sprzedania, za żadne pieniądze - ale potomstwo, jak najbardziej.
Przyjrzyjmy się po kolei, opierając się na księdze stadnej koni arabskich. W 2007r. pojawia się pierwsze źrebię - klacz EVG Piassondra, a potem następne, też klacz Nismat Albidayer. Obydwie sprzedane do USA. Proszę się nie dziwić, że Pianissima dała dwa źrebięta w jednym roku. To nie natura to technologia, oparta na produkowaniu zarodków. W 2008r. sytuacja się powtarza - znów wyprodukowano dwójkę źrebiąt: klacz AJ Penelope i ogiera Pa Encore - sprzedane do USA. W 2009r. rodzi się Pia, sprzedana do USA, potem w 2011r. ogier Royal T Phorte i klacz Pianova. Sprzedane do USA. W 2012r. ogier Prometeusz - sprzedany do USA.
W 2013r. i w 2014r. Pianissima nie rodzi żadnych źrebiąt i to jest sygnał alarmowy. W 2015r. cudem rodzi Paminę i pada w wieku lat 12, czyli na długo przed zwyczajowym wiekiem wycofania z hodowli.
Tylko niesamowity zbieg okoliczności sprawił, że w Polsce pozostał przychówek najcenniejszej klaczy jaką tu od dziesięcioleci widziano. Na Paminę trzeba chuchać i dmuchać, bo przecież całe potomstwo Pianissimy, w tym wszystkie ogiery, wyjechało do Stanów.
Nie chcę oceniać , bo fachowcem nie jestem. Raczej zainteresowanym amatorem, od lat obserwującym zjawisko. Przedstawiam tylko fakty, które powinny uzmysłowić co bardziej podnieconym komentatorom, że każdą sprawę da się zmistyfikować odpowiednią wiązką impulsów. O "kwestii stadnin" mógłbym pisać jeszcze długo, bo nie poruszyłem tu spraw związanych z praktycznym użyciem koni arabskich, w wyścigach konnych i rajdach długodystansowych, ale nie to jest tu istotne.
Starałem się króciutko pokazać, jakie mechanizmy rządzą medialnym obiegiem i jak łatwo poddajemy się manipulacjom, nie starając się dotrzeć do istoty rzeczy. Mam nadzieję, że czytelnicy tego tekstu, będą mieli podstawy do pogłębienia swojej wiedzy na temat otoczki związanej z hodowlą koni arabskich, a przede wszystkim nad jedną z głównych przyczyn załamania popytu na nie. Po prostu Ofir odpłynął za wielką wodę i tam teraz jest żyłą złota. U nas zostały resztki i trzeba znowu zaczynać od początku, jak z Wielkim Szlemem i Witrażem tuż po wojnie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości