Nie do końca wiem co parodiował mistrz Stanisław Bareja w słynnej scenie "konkursu medycznego" w "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" ( być może popularny kiedyś "Turniej Miast", produkowany m. in. przez Mariusza Waltera ), ale wyszło świetnie. Scenę gdy pokonana ekipa, na której czele stoi chirurg grany przez Marka Frąckowiaka żali się w kuluarach: " dali nam takiego grubasa, że zanim przebiłem się przez tkankę tłuszczową, to tamci kończyli operować", przebija tylko ta z piosenką pana KOR - Koracza " o zdrowiu", którą najbardziej by chciała usłyszeć zasłużona salowa Walentyna Wnuk.
Jak wiadomo, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, pan Koracz był akurat pod ręką i wyśpiewał swój przebój, o tekście przypominającym wartość zdrowia w życiu socjalistycznego społeczeństwa. Widać tu nawiązanie do ojca naszej literatury, przypisującego zdrowiu twardy rys szlachetności.
A zatem należy dbać o prawidłowe funkcjonowanie naszych organizmów, unikać zagrożeń, a gdy trzeba skutecznie im zapobiegać, korzystając z dorobku nauki, jakim bez wątpienia były, są i będą szczepionki. Nie wiem kto wykorzystał pierwotne w polszczyźnie słowo "czepić" do nazwania stosownej procedury medycznej, ale fakt , że określenie jest wyjątkowo celne. Samo sczepianie ma różne cele, od budowy wielkich gmachów, po pobieranie "szczypty" soli, pieprzu, czy szafranu, celem dodania smaku potrawie, ale zdaje się , że twórcę polskiej nazwy inspirowały raczej obserwacje biologiczne, czy ściślej botaniczne. Szczepienie jest popularną czynnością w ogrodnictwie i sadownictwie, a przy tym oddaje istotę tego, czemu poddawany jest organizm ludzki w ramach uodparniania go na zakażenia. Dostajemy ciało obce, celem wywołania reakcji immunologicznej, co wprost nawiązywało do podstawowej zasady medycyny, sformułowanej jeszcze przez Hipokratesa. Zasadą leczenia według ojca sztuki leczniczej musi być pobudzanie własnych sił organizmu, motywowanie ich do działania. To podstawa sukcesu wszelkich terapii, ale też szeroko rozumianej profilaktyki. Słabym ludziom niewiele pomoże, jeśli ich organizmy nie będą w stanie korzystać z własnych sił witalnych, w które co by nie mówić zostaliśmy wyposażeni obficie.
Oczywiście choroby zakaźne zawsze były groźnym wrogiem i opracowanie technologii szczepień, eliminujących wiele z nich, to ogromny postęp ludzkości. Pamiętajmy przy tym, że nawet najbardziej skomplikowane technologie, da się sprowadzić do prostej zasady, stanowiącej podstawę ich działania. Tak było z dotychczasowymi szczepionkami, opierającymi się w swojej istocie na pobudzeniu układu immunologicznego, poprzez podrzucenie mu wroga do rozpoznania i przygotowanie odpowiedniego oręża, wyprodukowanego samodzielnie przez organizm. Dlatego szczepienie. Dostarczano ciało obce, pozostawiając mechanizmom immunologicznym jego odpowiednie "opracowanie" i przygotowanie się na inwazję wzmocnionego wroga. To dawało oczywiście znakomite skutki i nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje dobrodziejstwa szczepień.
Nagle jednak coś się w społecznym odbiorze załamało. System działał dość sprawnie i poza marginalnymi głosami nikt nie kontestował wypracowanych przez dziesięciolecia procedur, opartych jednak na przymusie, ale dających realne korzyści. Nie wiem czy można spotkać kogoś, kto nie posiada znamienia na ramieniu, przypominającego o odbytych procedurach, w każdym razie okrzyk "tylko nie w szczepionkę" pamiętamy wszyscy z dziecięcych kotłowanin. I oto mamy problem, bo nastąpiło poważne pęknięcie.
Podejrzewam, że od czasu powstania pierwszych narzędzi, od ociosanego kamienia, po ponaddźwiękowe samoloty ludzkość borykała się z tym samym problemem, związanym z technicznym rozwojem. Młotka można było używać do kucia metalu, albo do rozwalania łbów - i tak ze wszystkim. Każde dobroczynne narzędzie, w nieodpowiednich rękach mogło się zmieniać w śmiercionośne i w tym zakresie nic się nie zmieniło.
Zdaje się , że w dość powszechnym odbiorze ta plaga dotknęła właśnie szczepionek. Normalną reakcją w sytuacji epidemii powinien być atak na punkty szczepień, obleganie ich dzień i noc póki wszyscy nie zapewnią sobie bezpieczeństwa. W każdym razie nikogo nie trzeba by specjalnie motywować, ani prośbą, ani groźbą. Dzieje się jednak inaczej i reakcje publiczności na strachy i zachęty są raczej wrogie, może nie na zasadzie "ludzie uciekajta, doktory jadą", ale w zakresie kpin i podważania lekarskich autorytetów, opatrzonych w stosowną tytulaturę - już tak. Wytworzyła się sceneria groteskowa - z jednej strony naukowcy różnych dziedzin wyczarowują wciąż nowe i groźne mutacje wirusa, opatrując je komentarzem - wszyscy umrzecie, jak się nie zaszczepicie, z drugiej coraz bardzie zniecierpliwieni i sceptyczni adresaci tych połajanek, odpowiadają w najlepszym razie obojętnością, a najczęściej określaniem owych autorytetów słowami powszechnie uważanymi za obelżywe. Wbrew pozorom to niebezpieczna sytuacja, bo odpowiedzialni naukowcy są społeczeństwu potrzebni do życia i jeśli doprowadzili się do takiego stanu, że na ich perory ogromna część społeczeństwa odpowiada w......ć, to niczego dobrego to nie zwiastuje.
Niestety rząd zrobił wszystko, aby groteskowość naszej "pandemicznej" rzeczywistości precyzyjnie sczepić z filmem Stanisława Barei. Oto premier, z nieocenionym ministrem Dworczykiem, popylają po kraju i w jakimś mazowieckim interiorze próbują pobudzić różne Walentyny Wnuk z kół gospodyń wiejskich, do uczestnictwa w akcji szczepień. Preparat Pfizera najbardziej bym chciała otrzymać. Tak się szczęśliwie składa, że mamy Astrę - Zenecę. I jest sukces. Zapewne nie wszędzie, bo na tradycyjnie ciemnym Podhalu komanda szczepionkowe dostały takich opornych, że zanim zdołali rozdać elektryczne hulajnogi, to ci w Warszawie już "wyszczepili" całą populację celebrytów.
W tym stanie rzeczy brakuje jeszcze jednego nieodzownego elementu. Trzeba znaleźć pana Koracza, który wyśpiewa przebój "o szczepionkach", co to najbardziej by go chciała usłyszeć Walentyna Wnuk. Może być ten gość od Eurowizji, co by się pięknie sczepiło z metodami działania telewizji Jacka Kurskiego.
Nie wiem czy ministrom Dworczykowi i Niedzielskiemu, wraz z nieocenionymi członkami rady medycznej przy premierze, udało się ideę szczepień skompromitować trwale i zupełnie, w każdym razie są na najlepszej drodze. W każdym razie do swoich tytułów, nazwisk i twarzy zniechęcili publiczność wyjątkowo skutecznie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości