Kto zna "Pamiątki Soplicy" Henryka Rzewuskiego, ten wie jaką estymą darzył Karol Radziwiłł niejakiego Pana Wołodkowicza. Jak solennie zapewniał przeora nowogródzkich Bernardynów: " Co to był za przyjaciel! Gdybym go mógł wskrzesić , oddałbym co mam, a sam do was na braciszka bym wstąpił". Największe dowody poświęcenia dla księcia, Wołodkowicz dał ratując go z poważnych tarapatów. Według relacji własnej, magnat po pijanemu najechał niejakiego Piotra Kotwicza i spalił mu dom. Poszkodowany "namalował na mnie sto tysięcy pretensji , i kazał mi oświadczyć , że jeśli mu nie odliczę, to mnie zapozwie". Karol Radziwiłł znalazł się w kiepskim położeniu, bo własny ojciec " był skąpy, a do tego groźny" i syn raczej spodziewał się batogów, niż finansowego wsparcia. I tu znalazł się Wołodkowicz, co to cały własny majątek zastawił i "zagodził Kotwicza". Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i choć ów Wołodkowicz, swoje późniejsze niesłychane warcholstwo sprawowane pod opieką Karola Radziwiłła przypłacił w końcu głową, to "Panie Kochanku" do końca życia serdecznie opłakiwał druha, wzruszając się na każde jego wspomnienie, a przy tym co i rusz smętnie powtarzał "Wołodkowicza zabili".
Czasy się zmieniły , a wszystko zostało po staremu. Wątpiącym radzę poczytać opowieści Rzewuskiego, zwłaszcza dotyczące elekcji pisarza wojewódzkiego, na które to zaszczytne stanowiska Książę Wojewoda wspierał pana Michała Reytana ( brata słynnego Tadeusza ), a partia przeciwna pana Kazimierza Haraburdę, zresztą szwagra Reytanów. Konflikt był bardzo silny, wynik niepewny, bo powszechne uwielbienie dla Księcia zostało nadwątlone przez niesprawiedliwe obejście z panem Tryzną.
Co się robi w sytuacji gdy elektorat się waha, a przeciwnicy rosną w siłę? Oddajmy głos Henrykowi Rzewuskiemu: " On siadł na kufie, a wóz szlachta ciągnęła po ulicach Nowogródka. Więc co kilka kroków zatrzymywał się , a kto chciał kielich lub garnek nastawiał, a książę czop od kufy odtykał i perorował, prosząc szlachtę by mu dopisała, żeby pana Michała Rejtena na pisarji utrzymać , a nie dać Radziwiłła na pastwę nieprzyjaciół".
A zatem kupowanie elektoratu jest długotrwałą tradycją, zapewne nie tylko polską, ale u nas zaczyna przybierać formy groźne dla państwa. Karol Radziwiłł "Panie Kochanku" chociaż rozdawał swoje, a klientela jego domu była wierna i autentycznie w magnata zapatrzona. Przyjaciół miał zawołanych i gotowych do poświęceń, o czym przekonał się, gdy czasowo wyzuty z majątku i dochodów musiał emigrować i tułał się po obcych stronach. Obecnie rządzący przyjaciół nie mają. To czym dysponuje partia Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego, to stabilne grono wyznawców, liczne, ale nie na tyle aby zapewniać jakikolwiek udział w rządach czy realne wpływy gospodarcze. Reszta to chwiejna klientela zależna od publicznych dotacji, ulg i darowizn. Te zaś można finansować tylko zadłużając się bez opamiętania, albo licząc na "fundusze unijne", będące niczym innym jak ser w pułapce na myszy.
Mówi się , że w polityce nie ma przyjaciół, a rządzi nią jedynie gra interesów. Być może tak jest, choć nie da się na dłuższą metę sprawować władzy w oderwaniu od podstaw, stanowiących oparcie ładu społecznego. I dlatego złudą skuteczności jest wygrywanie po odejściu od pryncypiów. Z obietnic 2015r. pozostała "kufa z winem", wożona przez prominentów rządzącej partii po całym kraju. Odtykają czop wzorem księcia "Panie Kochanku" i nalewają, głównie zresztą obietnice, tym co podstawiają garnek. To nie jest polityka, jaką powinno się prowadzić w obliczu wielkiego kryzysu społecznego i cywilizacyjnego, przed którym stoimy. Bo złudzenia należy porzucić. Ciężki kryzys nadchodzi i niewiele wskazuje na to , abyśmy byli na niego przygotowani.
Tymczasem przyjaciół nie mamy, natomiast na wrogach nam nie zbywa. Gdybyśmy choć potrafili zdefiniować własną rację stanu i umieli choć w części ją realizować, to byłoby pół biedy. Niestety jest cała, bo to , pod czym podpisują się rządzący wiedzie nas wprost ku zniewoleniu. I w czasie gdy zajadle spieramy się o to, kto powinien być pisarzem wojewódzkim, rzecznikiem praw obywatelskich, czy prezydentem Rzeszowa, a rządzący wzorem księcia "Panie Kochanku" urządzają kosztowne uczty dla wyborców, przegrywamy sprawy podstawowe, tak jak przegrywał je Karol Radziwiłł.
Kto pamięta jeszcze opowieści premiera o zrównoważonym budżecie? Kto pamięta zapewnienia o bezpieczeństwie energetycznym? Kto pamięta o opodatkowaniu korporacji i stworzeniu rodzimym przedsiębiorcom równych szans na wolnym rynku? Co dały "konstytucja dla biznesu", czy "konstytucja dla nauki"? O reformie sądownictwa nie wspominając.
Emocjonujemy się sprawami trzeciorzędnymi, podobnie jak przyjaciele księcia wojewody uczestniczymy w wielkich medialnych spektaklach, opartych na sporach pana Gowina, z panem Terleckim, albo pojedynkach pana Czarzastego, z panem Budką. Krew się nie leje, nikt nawet szabli nie dobywa, a w wytworzonym zgiełku zatracamy możliwość oceny spraw podstawowych.
A wolność, własność, suwerenność ? .............. A mury rosły , rosły, rosły, łańcuch kołysał się u stóp.
Inne tematy w dziale Kultura