Jak wiadomo realny socjalizm cofał nas do pierwotnej natury, charakteryzującej się - jeśli wierzyć Hobbesowi - stanem permanentnej wojny wszystkich ze wszystkimi. W takich okolicznościach konflikt był motywowany biologicznie , a jego rozstrzygnięcie zależało od siły mięśni, bądź sprawności w posługiwaniu się jakimś śmiercionośnym narzędziem, choćby kamieniem. Spór kończył się śmiercią, pobiciem, albo wygnaniem słabszego uczestnika i o żadnych obiektywnych racjach mowy być nie mogło. Podobnie jak o jakimkolwiek społecznym rozwoju. Ten mógł zaistnieć tylko w momencie skromnego choćby przełamania prawa pięści, na rzecz umiejętności. Choćby rozniecania ognia.
Skoro jednak w pewnym momencie budowa struktur społecznych ruszyła, to przynajmniej do niedawna, szybciej lub wolniej, ludzkie zbiorowości stale doskonaliły swoje pojęcia i umiejętności techniczne. Te ostatnie są wynikiem "namysłu", ten zaś możliwy jest wyłącznie w grupach, których egzystencja opiera się na twardych zasadach. I tu mamy początek prawa. Bez niego nie jesteśmy w stanie funkcjonować, bo wszelka mechanika ludzkich zbiorowości musi się opierać na zasadzie przypisania jednostkom niezbywalnego zakresu praw podmiotowych, wyposażenia ich w roszczenia, czyli możliwość dochodzenia, ale także zakreślenia granic powinności jednostek wobec siebie nawzajem i wobec wspólnoty. To proces rozciągnięty na tysiąclecia, nie dający się przyspieszyć, ale też niemożliwy do zrozumienia, bez uwzględnienia czynnika czasu i miejsca.
W stosunku do pokoleń wcześniejszych człowiek współczesny jest wyjątkowo posażnym dziedzicem. Dostał w prezencie po przodkach całe systemy pojęć, umożliwiających mu optymalne regulowanie zasad funkcjonowania wspólnot. To są instrumenty wypracowane w 'laboratoriach" wieków, opłacone krwią, potem i łzami, kto tego nie rozumie i chce rzucić na zatracenie, ten syn marnotrawny bez szans na refleksję.
Wielką próbą zerwania z tym dorobkiem był marksizm, doprowadzający społeczności do sytuacji ekstremalnych i w grozie, i śmieszności. Ta ostatnia nie miała chyba lepszego ilustratora niż Stanisław Bareja. Absurdy życia wyrwanego z tradycji portretował genialnie, opatrując niezapomnianymi dialogami, zadomowionymi w mowie potocznej po dziś dzień. "Pan tu nie stał" to reakcja na wtargnięcie intruza w środek kolejki, rozpoczynająca spór na poziomie elementarnym. Tu akurat mamy starcie racji oczywistych, ale nie zawsze tak jest i rozstrzyganie takich sporów, pozostawiliśmy prawu i prawnikom. O ile chcą nam służyć, a nie wyradzać się w uprzywilejowaną kastę pasożytów, są niezbędni, jako strażnicy dorobku tysiącleci w zakresie pojęć fundamentalnych.
Nieprzypadkowo twierdza, twierdzenie, potwierdzenie, czyli słowa określające coś niezłomnego, podstawowego, na czym się oprzeć musimy, pochodzą od twardości. Bo ta daje pewność, w przeciwieństwie do na przykład "lipy" , czyli drzewa dającego wyjątkowo miękkie drewno. W zakresie zasad i budowy struktury, musimy się opierać na elementach trwałych i twardych. Inaczej konstrukcja się załamuje i społeczność rozpada, na cząstki niezdolne do samodzielnego funkcjonowania.
Konflikty społeczne na poziomie jednostek, grup, narodów - wynikają z nieusuwalnej specyfiki natury ludzkiej. Były, są i będą. Jednak tylko organizacja oparta na prawie, może je kontrolować i rozstrzygać, tak aby nie rozsadziły struktury. Sposób rozstrzygania sporów to przedmiot zainteresowania różnych nauk, ale nauki prawa w szczególności. Ale nie tylko rozstrzygania. Także unikania. To dział prawa określany mianem prawodawstwa, czyli nauki o tworzeniu reguł. Ta musi czerpać ze wszystkich źródeł, zwłaszcza historycznych, bo tylko perspektywa dziejów daje nam przesłanki do określenia, jakie mechanizmy prowadziły do wzrostu, a jakie do upadku tych społeczności, po których dziedziczymy.
Zbiór doświadczeń mamy ogromny. Pojęć również. Wiemy, że najlepiej rozwijają się struktury respektujące strefę "wolno ci" i umiemy tej strefie dawać gwarancje, najlepiej działające w systemach republikańskich. Te zaś nie dla wszystkich są oczywiste i godne szacunku. Na naszych oczach odbywa się odejście od wartości podstawowych, na rzecz tych , które do kolei dziejów wpychają nam z boku różne paskudne oligarchie, chcące nas odciąć od źródeł, abyśmy zapomnieli o tych co przed nami.
A zatem panie co nam wciskasz przymus, zamiast wolności "pan tu nie stał". Gdy zatem jakiś mędrzec oprofesorowany ze wszystkich możliwych stron, nagle zacznie twierdzić, że wszyscy musimy się czemuś poddać, a jeśli nie to nasza odmowa powinna być spenalizowana, to mam nadzieję, że wciąż znajdzie się duże grono osób, zdolnych powiedzieć w........j, tym razem jak najbardziej zasadnie.
Bo równowaga społeczna to stan szczególnie cenny. Umiejętność ważenia racji to szczególny dar. Dorobek pokoleń, nakazujących wprowadzać obowiązki tylko poprzez ustawy uchwalane przez demokratycznie wybrany parlament, z poszanowaniem praw podstawowych, to bezcenne dziedzictwo. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to niczego nie jest w stanie pojąć. I mam nadzieję, że każdy uzurpator zapłaci za to cenę. Także ten, który wywłaszcza ludzi bez odszkodowania, bo przypominam, że nie tylko zabranie rzeczy jest wywłaszczeniem. Także uniemożliwienie korzystania z niej. Pilnujmy swoich praw, nie dajmy się zastraszyć, a wszelkim zamordystom umiejmy powiedzieć - pan tu nie stał.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo