Jak wiadomo w Polsce rodzi się najwięcej na świecie ludzi genialnych, jednak z różnych powodów nie idzie to w parze z tak zwaną " światową rozpoznawalnością". Jedną z takich osób był Ignacy Prądzyński. Absolutny fenomen, o którego ogromnym wpływie na obecny kształt Europy niewielu wie. Nawet w Polsce jest to postać mało znana, kojarzona przez zainteresowanych historią z wojną polsko - rosyjską 1831r., ewentualnie budową kanału augustowskiego. Ta niewiedza o dorobku tego genialnego stratega ma swoje aktualne konsekwencje, wynikające z zakłamania ogromnych i newralgicznych fragmentów naszych dziejów porozbiorowych, z doniosłością dla polskiej współczesności.
Urodzony w 1792r. w Wielkopolsce Prądzyński, należał do pierwszego pokolenia Polaków wchodzących w dorosłość w warunkach porozbiorowych. Zrobił olśniewającą, błyskawiczną i jak najbardziej zasłużoną karierę wojskową w armiach Księstwa Warszawskiego, a potem Królestwa Polskiego. Jako nastolatek odznaczył się przy pracach we wznoszonej na rozkaz Napoleona Twierdzy Modlin, a mając lat dwadzieścia wziął udział w wojnie 1812r. , gdzie dał się poznać jako wybitny i dzielny oficer.
W armii Królestwa Polskiego, przydzielony do korpusu kwatermistrzostwa prowadził niezwykle żmudną i psychologicznie trudną pracę polegającą na oznaczeniu granicy z posiadłościami Prus. Mimo jednoznacznych ustaleń Kongresu Wiedeńskiego, Prusacy w wielu miejscach zagarnęli miejscowości im nie przyznane i dopiero wieloletnia walka o prawidłowe wytyczenie linii demarkacyjnej pozwoliła na odzyskanie części tych terytoriów, m.in. miasteczka Pyzdry.
W trakcie kilkuletnich prac Prądzyński doskonale poznał Prusaków, ich charakter, sposób i metody działania, a także wyraźną nienawiść i pogardę żywioną wobec Słowian. Korzystając z tych doświadczeń, a mając przy tym niezwykłe zdolności przewidywania rozwoju wypadków dziejowych, sformułował tezy polityczne i militarne, których trafność po dziś dzień musi budzić podziw.
Swoje obserwacje, zasady i projekty zawarł w trzech memoriałach ( wszystkie się szczęśliwie zachowały ) opracowanych kolejno w 1816r., 1823r. i 1829r. O ile dwa pierwsze stworzył z własnej inicjatywy, o tyle trzeci powstał na osobiste zlecenie wielkiego księcia Konstantego.
Jeśli dziś zastanawiamy się, kto pierwszy wprowadził do obiegu pojęcie dzisiejszych granic polski, to bez wielkiego ryzyka możemy postawić na młodego, 24 letniego podówczas oficera wojsk inżynieryjnych Królestwa Polskiego. Już bowiem w swoim pierwszym memoriale Prądzyński przewidywał, że wojna Rosji z koalicją Prus, Austrii i Turcji jest nieunikniona, nastąpi niezależnie od dobrych relacji między rodzinami panującymi, a wybuchnie w momencie gdy Prusy osiągną hegemonię w Niemczech.
W konsekwencji opracowywał plany takiej wojny, za główny jej teatr uznając ziemie Królestwa Polskiego i Galicji, a w przewidywaniu zwycięskich dla Rosji i jej sojuszników ( w tym Polaków ) skutków, za naturalne granice Polski uznawał Bałtyk do ujścia Odry, samą Odrę, a na południu Karpaty i Sudety, z przyznaniem Polsce całości Śląska.
Strategiczne plany Prądzyńskiego stały się podstawą wszystkich istotnych opracowań koncepcji wojny na zachodzie, tworzonych przez rosyjski sztab generalny i działania armii carskiej w 1914r., według tych koncepcji przebiegały. Fakt , że wyjątkowo nieudolnie realizowane. W tym samym 1914r. rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Sazonow kolportował mapę Europy, na której granice Polski na zachodzie, południu i północy przebiegają według koncepcji Prądzyńskiego, choć bez Prus Wschodnich i części Galicji, mających być bezpośrednio włączonych do Rosji.
Wygląda na to, że mapa Sazonowa stała się podstawą ładu terytorialnego określonego w Jałcie i Poczdamie, z istotnymi korektami na rzecz Polski, z każdej dodajmy strony.
Stalin w 1945r. miał pełną autonomię w określeniu granic Polski, należy więc przyjąć, że zabrał co chciał, przyłączając do ZSRR wszystkie pożądane terytoria. A zatem był to moment zaspokojenia wszystkich terytorialnych roszczeń Rosji wobec Polski i Poczdam należy uznać za punkt kulminacyjny regulacji naszej granicy z tym państwem. Między Polską a Rosją nie istnieją żadne spory terytorialne, co więcej, nie ma powodów, aby uznawać, że kiedykolwiek się pojawią, ponieważ nie jest rzeczą prawdopodobną, aby dla Rosji odebranie Polsce jakiegokolwiek kawałka jej ziem, miało sens, a tym samym było celem jakichkolwiek operacji.
W swoich memoriałach Prądzyński przestrzegał Rosję przed sposobem prowadzenia wojny jaki wprawdzie przyniósł zwycięstwo w walce z Karolem XII, a zwłaszcza Napoleonem. Twierdził wprawdzie, że ze względu na rozległość terytorium nie da się tego kraju pokonać, a każdy agresor będzie musiał patrzeć jak topnieją w oczach jego zasoby, rozrzucone po bezkresach wschodu, ale dla Rosji taka taktyka musi również oznaczać gigantyczne straty , pozbawiające ją mocy zaczepnych.
Zauważając, że najwłaściwszą osłoną Rosji przed inwazją z zachodu jest linia Wisły, podkreślał znaczenie operacji toczonych na obydwu jej brzegach, zwracając uwagę na konieczność istnienia samodzielnej, silnej i bitnej polskiej armii, która działając w oparciu o sieć twierdz ( wskazywał jako potencjalne lokalizacje Koło, Osowiec, Warszawę, Dęblin, Zawichost i Zamość ), przyjęłaby niemieckie uderzenie, dając carowi czas na skoncentrowanie sił. Stwierdzał, że klucz do wschodu leży w Brześciu.
Rosji zalecał działania ofensywne, choć jako pierwszy ich cel wskazywał Prusy Wschodnie i Pomorze, stanowiące skrzydłowe zagrożenie dla każdej operacji w stronę Berlina. Ten plan wykorzystał Żukow w 1945r.
Kluczowy rok 1941, w którym Stalin nie zdążył napaść na Hitlera, potwierdził przewidywania Prądzyńskiego. Sowietów nie dało się pokonać, ale według precyzyjnych danych Gosplanu, ostatecznie odtajnionych w 2019r., Związek Radziecki w latach 1941 - 45 stracił 41.979.000 (!!!) ludzi, w tym 5.760.000 dzieci do lat 4. Straty w sprzęcie również były niewyobrażalne, a pamiętajmy, że to nie była pierwsza klęska jaka spadła na Rosję w XX w. Mamy jeszcze przegraną wojnę z Japonią, katastrofę I wojny światowej, rewolucji i wojny z Polską.
Katastrofalna zapaść gospodarcza zmusiła samego Lenina do wprowadzenia NEP - u. Tyle tylko , że ów eksperyment skończył się rzezią "nepmanów" , forsowną kolektywizacją z kolejnymi milionami ofiar, ze zwieńczeniem w postaci wielkiej czystki.
Być może obecne pokolenia Rosjan, zwłaszcza tych bogatszych, są pierwszymi czegoś tam się dorabiającymi. Nas może ta ostentacja śmieszyć, gdy widzimy "Nowych Ruskich" niemal gwałcących te swoje klejnoty, ale pamiętajmy, tam od dziesięcioleci nikt nie mógł pokazać bogactwa.
A zatem, czy ta Rosja nie mająca wobec nas żadnych roszczeń terytorialnych, słabnąca w oczach, zagrożona na większości swoich granic, trwale złamana demograficznie stanowi dla nas realne zagrożenie? Jakie interesy miałyby skłonić kierownictwo tego kraju do ataku na Polskę?
Oczywiście istnieje potencjał dokuczania, przeszkadzania i utrudniania życia. Takiego postępowania jeszcze długo będziemy świadkami, ale na ile realne są groźby czynnej napaści? W moim przekonaniu ich poziom jest minimalny.
Inne tematy w dziale Kultura