W tytule nieprzypadkowo odwołałem się do słynnego obrazu Jean - Francoise Milleta. W bogatym dziedzictwie europejskiej kultury za arcydzieła zwykle uznajemy twory ludzkiego geniuszu, ujmujące pojęcia w formę artystyczną determinującą nasze wyobrażenie o przedmiocie. Takim właśnie arcydziełem jest obraz Milleta "Anioł Pański". Para wieśniaków pracująca przy wykopywaniu ziemniaków. Surowy krajobraz, prawdopodobnie normandzki. Daleko w tle bryła kościoła, z wieży którego dochodzi dźwięk dzwonów. Wieśniacy przerywają znojny trud i modlą się. To Europa. I Europejczycy. Obraz jest czytelny w całym kręgu naszej cywilizacji i w jej obrębie zrozumiały dla każdego.
Powstał w okresie gdy we Francji prądy antykatolickie zaczynały przybierać na sile, ostatecznie parę dekad później doprowadzając tą "najstarszą córę Kościoła " do zupełnego upadku wiary, ukrytej w zakamarkach, wyznawanej przez nielicznych, podlegających opresji liberalnej republiki. Twórczość Milleta osiadłego na wsi, koncentruje się wokół zwykłego ludu, wyznającego proste prawdy przekazane przez Jezusa, to owi "ubodzy w duchu", których oświeceniowa rewolucja masakrowała zorganizowanym ludobójstwem przemierzających Wandeę "ognistych kolumn". Malarz widział jeszcze Europę w jej rdzeniu "ora et labora". Co inne jest od złego jest.
Takich widoków już na naszym kontynencie nie uświadczymy. Dzwonią jeszcze kościelne dzwony na "Anioł Pański", niewielu je słyszy, nieliczni przystają, jednostki się modlą. Wbrew powszechnej opinii nie żyjemy w czasach upadku religijności, żyjemy w czasach gdy religia Prawdy Objawionej jest zastępowana religią wymyśloną przez szamanów mieniących się ludźmi rozumnymi, wykształconymi i odpowiedzialnymi. Głusi na dzwony bez żadnego problemu przyswajają codzienną dawkę zaklęć i impulsów, regulujących każdy ich krok i warunkujących postawy społeczne, na talmudycznych podstawach, ze szczegółową regulacją, którą nogą wstawać, jakie buty zakładać, czym się obżerać, co brać na zniwelowanie skutków obżarstwa, gdzie z kim i czym jeździć, aby być wolnym i szczęśliwym. A przy tym wolni i szczęśliwi muszą jeszcze odpowiednio myśleć, oczywiście samodzielnie, a jak wiadomo swobodnie myślący człowiek, aby być uznanym za rozumnego musi dochodzić do wniosków, do których doszli najmądrzejsi z nas. Inaczej błądzi, a błądzący nie są nikomu do niczego potrzebni, co więcej przeszkadzają pozostałym, a zatem....
Oczywiście największym wrogiem jest Kościół Katolicki. Konieczność jego zniszczenia przyświecała od zawsze wszystkim kontynentalnym rewolucjom, od francuskiej, przez sowiecką po obecny przewrót. Metody różne, w miarę doskonalenia środków. Od topienia i ścinania księży, po robienie z nich seksualnych zboczeńców. Cel ten sam.
Nie jestem chyba odosobniony w przekonaniu, że "totalitarna demokracja", dla niepoznaki mieniąca się "liberalną" dokonuje teraz ostatecznej rozprawy z "papistami". U nas ma to wymiar szczególny, bo musi oznaczać bezwzględny atak na dziedzictwo Karola Wojtyły. "Aurora" z Wiertniczej już odpaliła pierwsze salwy rękami niestrudzonego towarzysza Sekielskiego, a tłumy autorytetów ruszyły do ataku. W tym księża i publicyści "katoliccy". Szamani ze szklanych pałaców, z których żyje Kolumbia, lampucery co to z niejednego pieca...., kobiety nadmiernie otwarte, prezesi z tej otwartości bezwzględnie korzystający, popularni wielbiciele młodych dziewcząt i chłopców, gwiazdy scen i ekranów bardziej rozpoznawalne po innych szczegółach anatomii niż po twarzach, pisarze o zasobie słów nie przekraczającym kilku setek - to wszystko w roli autorytetów moralnych rzuciło się na Kościół, aby utopić go w szambie. Przy czym tu żadnych przedawnień, prawa do obrony, domniemania niewinności, obiektywnej oceny dowodów nie ma. Zniknie "papizm", zniknie zło, a nowy wspaniały świat pokaże wszystkim na co stać człowieka. Nic nie jest straszne śmiertelnym jak pisał Horacy, choć zapewne nie miał na myśli tego, z czym się obecnie borykamy.
Kto do obrony? Widzieliśmy i widzimy. Tylko ci, których się należy wstydzić. Jak twierdzi pani Spurek tacy, którzy nie zasługują na miano bydląt. Coś w tym jest, bo partia rządząca wstydzi się jak należy. Od 2015r. To nie są wyborcy, którymi należy się szczycić. Przeciwnie, raz na jakiś czas przykładnie spałować, odciąć się potępić i pokazać, że PiS też jest z nowej europejskiej normalności i nad Wisłą "faszyzm nie przejdzie", nawet jak przedefiluje po moście.
Gdy tłum sfanatyzowanych wyznawców nowych religii chciał z właściwą młodym ludziom niecierpliwością "wyp......ć" i "wyj.....ć" Religię Chrystusową, znalazło się spore grono takich, którzy stanęli na dźwięk dzwonów. Potem podłączył się wicepremier Kaczyński, odpowiedzialny za resorty siłowe, wzywając ludzi do samoorganizacji, bo państwo wobec bandytów okazało się bezsilne. Gdy kościoły zostały obronione, wypoczęta i znudzona swoją biernością policja, postanowiła jednak, nie oglądając się na swoich teoretycznych zwierzchników, pokazać moc. Pały i strzelby poszły w ruch, prowokatorzy ruszyli w miasto i po raz kolejny okazało się, że tylko jeden rodzaj młodzieży i autorytetów ma prawa obywatelskie - ten spod sześciu kolorów. Ludzie biało - czerwoni jak zwykle okazali się rozbestwionymi podpalaczami, szczególnie zawziętymi na księgarnie i pamiątki po Witkacym.
Po raz kolejny obecne kierownictwo PiS pokazało gdzie ma tych, co jeszcze słuchają dzwonów i wiedzą co oznacza ich bicie w samo południe. Czekam tylko na wystąpienia podobne do tych, w których hodowców zwierząt na ubój określano mianem niecywilizowanych. PiS brzydzi się swoim elektoratem, pytanie kiedy temu obrzydnie partia rządząca, z tymi wszystkimi pieczeniarzami, którzy nigdy prochu prawdziwej walki o wartości nie powąchali, z zatkanym nosem oglądając ludzką mierzwę z foteli prezesów banków, czy ministerialnych stolców.
Europa będzie taka jak na obrazie Milleta, albo nie będzie jej wcale. Z obecnego upadku pewnie się podniesiemy, nie z takich terminów wychodziliśmy zwycięsko. Teraz wiemy z pewnością, kto nam w tym nie pomoże.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo