Nasza historia niemal od zarania znanej państwowości obfituje w okresy i momenty, w których byt "Matki Polski" stawał pod znakiem zapytania i zależał wyłącznie od pełnej mobilizacji wszystkich zasobów "jej synów". Celowo odwołałem się tu do pierwszego naszego hymnu "Gaude Mater Polonia", abyśmy zdali sobie sprawę z jak długimi i jednolitymi dziejami mamy do czynienia.
Minęło właśnie 400 lat od klęski w bitwie pod Cecorą. To umowne określenie bo samo rozbicie polskich oddziałów miało miejsce w trakcie odwrotu, pod Mohylewem i było skutkiem waśni i nieładu w obozie. Zginął hetman wielki Stanisław Żółkiewski, hetman polny Stanisław Koniecpolski trafił do niewoli, podobnie jak wielu wybitnych dowódców i magnatów, jak książę Samuel Korecki. Niespełna rok później u bram Rzeczpospolitej stanęła wielka armia osmańska, zagrażająca bezpośrednio bytowi państwa. Na czele Turków stanął sam sułtan - Osman II i wiele wskazuje na to , że była to największa armia jaką imperium zgromadziło przeciw europejskiemu krajowi.
Na czele wojsk Rzeczpospolitej stanął Jan Karol Chodkiewicz, z licznego grona polskich wodzów jakimi obdarzyła nas historia, kto wie czy nie najwybitniejszy. Siostrzeniec słynnego Samuela Zborowskiego, zwycięzca spod Kircholmu, człowiek z piorunem w buławie. Pod Chocimiem, bo tam doszło do decydującego starcia, już schorowany, a jednak znajdujący w sobie dość sił, aby w pierwszych dniach starcia osobiście dowodzić kawalerią.
Posiadamy dwie niezwykłe relacje o przebiegu tej kampanii. Pierwsza, spisana po łacinie przez prominentnego uczestnika wydarzeń Jakuba Sobieskiego ( ojca Jana III ) "Commentariorum Chotinensis Belli libri III i oparty na tej relacji, jeden z najpiękniejszych polskich poematów "Transakcja Wojny Chocimskiej" Wacława Potockiego, wydany z rękopisu dopiero w 1850r., na dodatek przypisany przez wydawcę innemu autorowi.
Dzięki tym dziełom zachowała się dla potomnych mowa Jana Karola Chodkiewicza, niesłychanej wręcz piękności i mocy wystąpienie wodza wobec grożącego śmiertelnego niebezpieczeństwa, jednoznacznie wskazującego na rzymską tradycję poświęcenia dla ojczyzny, tak zakorzenioną w Polakach. Ludzi wprawdzie mrowie, ale wojowników mało, tak śmiertelnie chory Hetman zwraca się do garstki swoich żołnierzy widzących morze wrogów. Wspierani przez Kozaków i Lisowczyków, odparli nawałnicę, Pan Bóg sprzyjał mężnym. Gdy na placu boju pojawił się najwybitniejszy muzułmański dowódca, Karakasz basza, prowadzący Turków do decydującego szturmu, nie wiadomo jaką ręką wiedziona, pierwsza armatnia kula trafiła go bezpośrednio w głowę.
Gdy jesteśmy świadkami tego co się dzieje na polskich ulicach, gdy cała Europa przeżywa kryzys tożsamości i męskich wartości, zaczynamy się zastanawiać, jak długo Polska jeszcze może trwać. Przed chwilą na Salonie ukazała się bardzo ciekawa notka Anki K. "Kiedy państwa upadają ?" opisująca mechanizmy destrukcji społeczeństw, pociągających za sobą upadek państw. Czytelnik nie może się pozbyć dojmującego wrażenia, że wszystkie wskazane niszczycielskie techniki, zostały wobec Polski zastosowane w ostatnim trzydziestoleciu i to co teraz mamy okazję obserwować, to skutek tych działań. Nie wiemy tylko jakim dysponujemy potencjałem obronnym, bo szable są nie policzone.
"Powtóre oświadczam się, że całą nadzieję dobrego powodzenia pokładam w sprawiedliwości sprawy, w waszym zacni rycerze, męstwie. Walczemy za wiarę przeciwko poganom, krzyża świętego nieprzyjaciołom i bluźniercom" , to nasze zasoby. Zasoby wrogów tak definiował Chodkiewicz: " Nie trwożcie się na widok tych to niezliczonych namiotów, dla okazania dumy tyrana, a popłochu waszego szeroko rozbitych. Wiele z nich próżnych , i na ułudę oczu tylko postawionych. Niechay się bisurmaniec nie chełpi słoniami i wielbłądami. Nie przyszedł on tu bić się do lasu z bydlęty, ale z ludźmi, a z ludźmi co się go nie boją , i próżną okazałością gardząc , skarby iego wcześnie na łup sobie wytykaią. Mało co waży ta ogromna niewieściuchów rzesza , iak na bluźnierskie swoie święta miękko i bogato stroyna".
Pozornie tylko stoimy na straconej pozycji, mając przeciwko sobie te wszystkie techniki agresji, odcinające nas od tradycji, pozbawiające mocy i męstwa. Nie musimy stać o głodzie, chłodzie, braku prochu i permanentnym zagrożeniu życia. Nasze zadania są o wiele łatwiejsze, bo państwa nie upadają dlatego, że je ktoś atakuje, tylko dlatego , że nie mają mocy obronnej.
Nie raz, ale dziesiątki razy, nasi przodkowie stawali w obliczu sytuacji, w których przetrwanie państwa, ocalenie bytu narodu, czy restytucja suwerenności wydawały się nierealne, ale ostatecznie z tych zmagań wychodzili zwycięsko. Mamy o wiele bardziej komfortową sytuację i dużo łatwiejsze zadanie.
Eksplozja nienawiści do wspólnoty, do Kościoła, do własnej tożsamości, robi rzeczywiście przygnębiające wrażenie, tym bardziej, że dotyczy ludzi młodych, których nie nauczono umiejętności samodzielnego myślenia, przy jednoczesnym poddaniu sterowanym emocjom, wyzwalającym najgorsze instynkty. To efekt wieloletnich zaniedbań w kształceniu i upadku autorytetów. Ludzie godni byli niszczeni, nikczemni promowani. Znamy te mechanizmy. Ale pamiętajmy - to co nas atakuje, ma tylko pozór siły, z prawdziwą wartością nie wygra. Posiadając takie zasoby, jak cytowana mowa Jana Karola Chodkiewicza, musimy tylko stworzyć mechanizmy pozwalające z tych zasobów młodym ludziom korzystać. Nawet gdyby to miały być gry komputerowe, bo chyba nie jest problemem wizualizacja chocimskich szańców, a dzieciaki chłoną takie atrakcje. Sam przeciw wszystkim.
Wiemy gdzie ponieśliśmy klęskę, bo widząc wiecznego przewodniczącego Broniarza, będącego od zawsze twarzą polskich nauczycieli, wiemy kto uczy dzieci i dlaczego ta nauka przynosi takie skutki. Podobnie na uczelniach. Nie wierzę w to, że Polacy nie dysponują zakodowanym w genach potencjałem odwagi, szlachetności i woli służenia prawdzie. To tylko trzeba umieć wydobyć. Na razie na tym polu walkę przegrywamy, ale nie musi tak być. Bo po drugiej stronie jest tylko puch, mgła i piasek za opokę.
W tym miejscu rada dla rządzących może być tylko jedna. Trzeba zacząć wymagać. Trzeba skończyć z mitem powszechnego wykształcenia, dającego papier, bez żadnej merytorycznej wartości. Wbrew pozorom obniżenie wymagań jest najbardziej destrukcyjne dla najzdolniejszych, a nie daje w zamian nic. Produkuje tylko masy frustratów, bez kompetencji, ale z wymaganiami i ambicjami. Od czegoś trzeba zacząć. Rozwiązanie układu równań z dwiema niewiadomymi, nie może być zadaniem maturalnym. To demotywujące i aspołeczne. Młody ambitny człowiek, tylko wtedy ma szansę wybić się swoją wiedzą i pracą, gdy wymagania są surowe. W przeciwnym razie ginie w masie ignorantów, a traci możliwości awansu, bo nie pokona tych lepiej ustosunkowanych. Typowy mechanizm degeneracji elit i kreowania bezbronności państwa.
Upadająca Rzeczpospolita zdołała jeszcze przeprowadzić reformę edukacji, której efektem było pokolenie porozbiorowe skutecznie walczące ze zwątpieniem i destrukcją polskości. Teraz, działając w o wiele bardziej sprzyjających warunkach, musimy podjąć podobny trud, a odporności nie zabraknie.
Inne tematy w dziale Kultura