Wprawdzie rozwiązania urbanistyczne wielu dzielnic powojennej Warszawy nikogo, a zwłaszcza osobników niepełnoletnich, nie zmuszały do dalekich podróży, bo wszystko było na wyciągnięcie ręki, ale jednak.... Czasami się jeździło. Stary Mokotów generalnie był dobrze skomunikowany z resztą miasta, ale linii 117 nie da się porównać z żadną inną i nic dziwnego, że dla mieszkańców stała się "kultowa".
Autobus ruszał z pętli przy zbiegu Wołoskiej ( Komarowa ), Odyńca i Racławickiej, ulokowanej na wprost słynnych ogródków działkowych, najstarszego tego typu obiektu w Polsce, dzielnie obecnie walczącego o przetrwanie. Pierwszy przystanek - róg Dąbrowskiego, na przeciwko szpitala MSW. Tu wsiadałem. Mogłem iść na pętlę, ale zajmowanie miejsca siedzącego nie miało sensu i tak najdalej po dwóch - trzech przystankach, trzeba było ustąpić komuś starszemu.
Potem skręt w ulicę Madalińskiego. Dźwięczne nazwisko i generalski stopień patrona od razu skłaniał do rozważań kim był, zwłaszcza, że to po dziś dzień bardzo piękna ulica, ze świetnie zachowanymi przedwojennymi domami i willami. Dojeżdżamy do skrzyżowania z Aleją Niepodległości. Po lewej budynek w którym mieszkała rodzina Bytnarów. Matkę "Rudego" często tam odwiedzaliśmy jako harcerze. Po prawej kasyno garnizonowe - tu pracował mój Ojciec. Nieprzebrane zasoby surowców wtórnych, które można było szybko sprzedać w położonym nieopodal punkcie skupu na Różanej. A przy tym miejsce niezapomnianych imprez dla dzieci z wojskowych rodzin, odbywanych głównie w sali kinowej ( kino Grunwald ). Po przekątnej kino Stolica - najładniejsze w Polsce, idealnie wkomponowane w plac powstały w wyniku rozgałęzienia świetnie zabudowanej ulicy Narbutta. Majstersztyk socrealizmu. A - jeszcze oczywiście słynny bar mleczny, robiący najlepsze naleśniki i leniwe w mieście.
Jedziemy dalej - szpital położniczy. Początkowy przystanek na drodze życia masy ludzi, w tym mojej. Skrzyżowanie z Puławską i potworne miejsce - Dworkowa. To tu w czasie Powstania część ewakuowanych z Mokotowa, wyszła z kanałów myląc włazy. Wszystkich zamordowano. Ta scena znalazła swoje miejsce w "Kanale" Wajdy. Bywało się tu często, bo w wieżowcu stojącym nieopodal znajdował się bardzo dobrze zaopatrzony sklep obuwniczy, a poza tym, przez park "Morskie Oko" można było pójść do Łazienek.
Skręciliśmy w Puławską i jesteśmy przy Teatrze Nowym. Świetnym teatrze, zamienionym na supermarket. Przystanek dalej skrzyżowanie Puławskiej, Rakowieckiej i Chocimskiej, na którym króluje kino "Moskwa". Wszystko co mogła dać z siebie polska kinematografia rozpoczynało swój marsz od tego miejsca. I też tego miejsca rozpoczęła się dewastacja miasta, poprzez zbudowanie ohydnego kloca, do niczego nie pasującego, niszczącego cały klimat tej i nie tylko tej części Mokotowa. Po przekątnej Supersam " witamy rzodkiewki, pierwsze witaminy wiosny". Zabity przez jakąś monstrualną żyletkę. Po drugiej stronie Goworka - "Zielona Budka", najlepsze lody w Polsce. Przejeżdżamy przez Plac Unii Lubelskiej i wjeżdżamy w Marszałkowską. Po lewej redakcja "Życia Warszawy" z działem ogłoszeń, najważniejszym detektorem prądów społecznych i gospodarczych. Przy Litewskiej szpital dziecięcy, zaliczony przeze mnie w "zimę stulecia", a kawałek dalej Teatr Syrena. Kto w nim nie grał?
Przy Placu Zbawiciela kino "Luna", z zawsze dobrym repertuarem i sam wspaniały Kościół, za którym cichaczem przycupnął Teatr Współczesny, w którym widziałem najlepsze przedstawienie w życiu - inscenizację "Mistrza i Małgorzaty" w reżyserii Maciej Englerta.
Plac Konstytucji i miejsce pielgrzymek wszystkich smakoszy - Hortex przy Pięknej z genialną "Melbą". Potem dwupasmowy fragment Marszałkowskiej - często się tu przyjeżdżało, bo boczne ulice były zagłębiem jakichś przedziwnych "interesów" gdzie można było wszystko "załatwić". No i oczywiście Centralna Składnica Harcerska - punkt obowiązkowy, co najmniej kilka razy w roku.
Przy Hotelu Forum skręt w prawo w Aleje. Tu większość wysiadała. Jedni do Domów Centrum, na Widok po guziki, na Chmielną (Rutkowskiego) po wszystko, reszta pod Rotundę na umówione spotkania, bo tam spotykali się wszyscy.
Przystanek dalej Dom Towarowy "Smyk", mekka małolatów i utrapienie rodziców. Dom Partii, siedziba KC PZPR, nie ciesząca się w Warszawie dobrą reputacją, a potem Muzeum Narodowe i ulubiony obiekt wszelkich grup podwórkowych i harcerskich - Muzeum Wojska Polskiego. Kto nie był, ten frajer.
Za Mostem Poniatowskiego Stadion Dziesięciolecia i jego błonia, z turniejami dzikich drużyn. Kto tu nie posiniał, albo czegoś nie złamał, nie zna życia. Teraz jest Stadion Narodowy, właściwa oprawa naszej reprezentacji i oczywiście "epidemii". Paskudztwo.
Na Rondzie Waszyngtona generalnie wysiadka - kto na Pragę, ten na murek Parku Skaryszewskiego karmić oswojone wiewiórki, kto na Grochów , albo do Wedla, ten prosto. My skręcamy na Saską Kępę, na której nie ma niczego interesującego poza kupą starych willi, w których i tak najprawdopodobniej nigdy nie zamieszkamy. Na Afrykańskiej koniec trasy.
Podobno 117 jeszcze gdzieś jeździ, ale z Mokotowa wykopała tą linię HGW. Wtedy poczułem, że to już nie moje miasto.
Inne tematy w dziale Polityka