W pewnej świetnej komedii Franciszka Zabłockiego, sprawca zamieszania snuje takie oto rozważania:
"Prawdę mówiąc, to piwo mój urządzał browar,
lecz widzę, że się z niego zrobiło dość kwasu.
Kto je w końcu wypije? Sam może piwowar.
Jak się będzie ochronić, pomyślmy zawczasu."
Jak widać problem unikania odpowiedzialności jest znany nie od dziś, choć w naszych czasach stał się dojmujący, zwłaszcza na najwyższych szczeblach. Politycy "biorą odpowiedzialność" za państwo, województwo, powiat, gminę, świat cały, przyszłe pokolenia etc. etc. Biorą i co ?
Gdy nawarzą kwaśnego piwa , natychmiast szukają usprawiedliwień. To nie ja to poprzednik/ współpracownik/ koalicjant/ upolityczniona prokuratura/ ocieplenie klimatu/ wirus/ susza/ powódź itd. itp. Czy ktoś pamięta decydenta, który publicznie przyznał się do błędu, przeprosił i podał się do dymisji?
Przy pomocy sympatyzujących mediów, wiernych zwolenników i wyspecjalizowanych agencji wychodzi się z najgorszych tarapatów bez najmniejszego szwanku. Ba, w oczach wielu winowajcą można uczynić tego kto takiego polityka demaskuje bądź krytykuje. Można dowolnie żonglować pojęciami i to nawet w obszarze prawa karnego - Michnik nagrał Rywina, idzie do mamra Rywin, Falenta nagrał Sienkiewicza, siedzi Falenta.
Zniknęło pojęcie odpowiedzialności, a wraz z nim wszelka przyzwoitość w przestrzeni publicznej. Jeden z ostatnich uczciwych polityków, Kornel Morawiecki, niedługo przed śmiercią doczekał się bezpardonowego ataku, gdy otoczony przez dzikich kodowców słyszał okrzyk: "będziesz siedział!", na co ze stoickim spokojem odpowiedział: "ja już siedziałem".
Ta scena, w kontekście wczorajszej rocznicy, przypomniała mi początek lat dziewięćdziesiątych, gdy dość powszechnie oczekiwano rozliczenia zbrodni komunistycznych i pociągnięcia ich sprawców do odpowiedzialności. Czy ktoś by się wtedy odważył chodzić za Jaruzelskim, Kiszczakiem, czy Urbanem z okrzykiem "będziesz siedział"? Z pewnością nie ci którzy atakowali Kornela Morawieckiego. Postulat rozliczenia zbrodniarzy spotkał się ze wściekłą i nienawistna kampanią Gazety Wyborczej prowadzoną pod hasłem: " kto domaga się odpowiedzialności, ten poluje na czarownice".
I tak już zostało. Żaden polityk za nic nie odpowiada. Wyborcy wybaczą wszystko, zresztą dotyczy to niestety wszystkich stron sceny politycznej, choć na szczęście gniew Jarosława Kaczyńskiego ma jeszcze swoją moc i po stronie konserwatywnej nikczemności są jeszcze eliminowane. Po stronie tzw. "demokratycznej opozycji" ani mowy o tym być nie może.
Warszawa to najgorszy przykład korupcji, powiązań o charakterze mafijnym i niegospodarności, sprowadzonych do wspólnego mianownika przez totalną nieodpowiedzialność. W Warszawie demokracja straciła swoje podstawową funkcję kontrolną. Najgorsza z możliwych władza pozostaje i pozostanie całkowicie bezkarna, korzystając z pajęczej sieci powiązań, w której prawa podmiotowe wspólnoty wyglądają jak zdechła i wyssana mucha.
"Czajka" to nie skutek.To kryzys sam w sobie. To zapaść demokracji w jej fundamentach, pokazująca całkowitą degenerację systemu społecznego. Skoro skorumpowanej władzy nie da się odwołać, nie da się pociągnąć do odpowiedzialności, bo pancerz medialny, instytucjonalny i sądowy na to nie pozwala, to jaki sens ma demokracja?
Jeśli wyborcy zaprogramowani przez media, psychologów społecznych, piarowców, wrzuceni w bańki intelektualnego, czy materialnego koniunkturalizmu, nie są w stanie rozliczyć złych rządów, nawet tylko na zasadzie odpowiedzialności politycznej, to jaką mamy perspektywę jako społeczeństwo?
Przykład Stolicy to oczywiście nie wyjątek. W Gdańsku z polityka o bardzo podejrzanej ( delikatnie mówiąc ) aktywności, zrobiono niemal świętego, a wdowa i następczyni urosły politycznie jak na drożdżach. Starczy odpowiednio przeprowadzona kampania.
Bezkarna władza koncernów medialnych nie odpowiadających za nic, a mogących wszystko wpycha nas w nowy totalitaryzm, przy pozorach nieograniczonej wolności. I tylko syf z "Czajki" przypomina, że coś jest nie tak.
Inne tematy w dziale Polityka