kelkeszos kelkeszos
2709
BLOG

Soczewica, koło, miele młyn. O polskim "faszyzmie".

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 105

Zainspirowany ostatnimi wydarzeniami zacząłem poszukiwać w naszej trudnej historii pierwiastków polskiego "faszyzmu' definiowanego jako represje władzy przeciwko mniejszościom. Słabo to wygląda, właściwie tego typu ekscesów jest tyle co kot napłakał, może wypędzenia Arian po "potopie", może jakieś anty ukraińskie szykany w II RP. Z punktu widzenia naszego członkostwa w UE chyba jednak najbardziej wstrząsające były krwawe prześladowania Niemców przez Władysława Łokietka, po stłumieniu buntu Wójta Alberta, przewodzącego krakowskiemu mieszczaństwu. 

Przypominam, że do dekonspirowania ludzi o nie słowiańskim rodowodzie używano języka. Kto nie był w stanie wypowiedzieć słów soczewica, koło, miele młyn, ten dawał głowę pod katowski topór. Niemiec to niemowa, człowiek nie posiadający słowa. A jak wiadomo s ł o w o to  u Słowian świętość. Dawanie i dotrzymywanie słowa, czyli słowność po dziś dzień uznawana jest za jedną z największych zalet. Człowiek słowny, czy sławny jest godzien najwyższego szacunku. Jeszcze niedawno dialog między osobami składającymi sobie jakieś obietnice, mógł się kończyć  następująco: Słowo? Słowo! 

Słowianin posiadał słowo, ba, Słowikiem, albo Sołowiejem nazywał najpiękniej śpiewającego ptaka. W tym  kontekście "Niemiec" to określenie wyjątkowo pejoratywne, obraźliwe, może nawet bardziej niż "Murzyn". A więc siepacze Władysława Łokietka wykorzystali tą domniemaną "niemość" przedstawicieli szczepu germańskiego, aby ich poniżyć i zamordować. Jak w słynnym przemówieniu wiceprezydenta Gdańska. Perfidne słowo Polaka przeciwko innemu narodowi. Powiedz 'soczewica. koło, miele młyn", bo jak nie to czapa.

Władysław Łokietek to jeden z najwybitniejszych polskich monarchów, choć nie dorobił się adekwatnego przydomka, dopiero jego syn Kazimierz i wnuk Ludwik zostali "Wielkimi". Choć mały wzrostem, to niezłomnego ducha, w zaciekłej walce z Niemcami różnych maści, położył podwaliny pod fenomen Unii Polsko - Litewskiej, która diametralnie przebudowała pojęcie Polski i Polaków. Jak obliczał Władysław Konopczyński, w czasach Konfederacji Barskiej, tereny Rzeczpospolitej zamieszkiwało przeszło 20 nacji, żyjąc w nienotowanej gdzie indziej zgodzie. To te kilka wieków wykształciło w nas tolerancję dla innych i pojęcie Polaka oderwało od przesłanek genetycznych, na pierwszym miejscu stawiając przywiązanie do Ojczyzny.  W genealogię nie zaglądano, aby ustalać polskość, zresztą nie miałoby to żadnego sensu skoro już Kazimierz Wielki był w prostej linii potomkiem słynnego Krzyżowca, sprawcy klęski pod  Hattin i utraty Jerozolimy Renalda z Chatillon. Szczególnym przypadkiem był tu Zygmunt III Waza - po ojcu potomek wikingów, po matce, Katarzynie mający krew Sforzów, Habsburgów, Rurykowiczów i Jagiellonów oczywiście. 

Tańcowała igła z nitką w tym naszym pojęciu narodowości polskiej. Epokowy słownik języka polskiego stworzył pół Szwed pól Niemiec z pochodzenia, a przy tym wielki polski patriota - Samuel Bogumił Linde. Torunianin, który do wielkiej naukowej kariery wystartował będąc guwernerem Ludwiki Fenger, córki toruńskiego bankiera, wydanej potem za mąż za Kacpra Skarbka. Najstarszym synem tej pary był twórca nowoczesnej polskiej ekonomii politycznej - Fryderyk Skarbek. W rodzinnym majątku w Żelazowej Woli wychowywał go inny Polak z wyboru - Mikołaj Chopin, który tu właśnie poznał krewną Skarbków Teklę Justynę Krzyżanowską, którą wkrótce poślubił Pierwszemu  dziecku małżonkowie dali  imię Fryderyk.

Wybitny polski poeta Marian Hemar (właściwie Hescheles ), używający też pseudonimu Marian Wallenrod, kuzyn Stanisława Lema, ukuł w jednym ze swoich wierszy pojęcie "Polak ochotniczy".  Powszechnie uznawane. Bo my tu w Polsce interesujemy się tym jaką masz duszę , a nie krew. Tych Polaków ochotniczych można wymieniać tysiącami, bo nie ma chyba drugiego takiego kraju, w którym ludzie obcego pochodzenia mieliby tak ogromne zasługi dla jego konstrukcji. Najwięcej takich postaw ujawniało się w sytuacjach najtrudniejszych. Ludzie o obco brzmiących nazwiskach są niezwykle licznie reprezentowani na cmentarzach wojennych, albo na listach zaświadczających o poświęceniu i martyrologii. Ale także w zasobach uniwersytetów i akademii nauk. Niezależnie od etnicznego pochodzenia i społecznego statusu. Niech tu przykładem będzie Gustaw Ehrenberg, owoc romansu cara Aleksandra I i Marii z Dzierżanowskich Rautenstrauchowej. To autor słynnej niegdyś pieśni "Gdy naród do boju.... ' Za antycarską działalność skazany na śmierć na osobiste polecenie Mikołaja I, w ostatniej chwili przez stryja ułaskawiony i zesłany na Syberię, gdzie spędził przeszło 20 lat. A przecież mógł korzystać do woli ze swojego pochodzenia i wielkiego fizycznego podobieństwa do ojca.

Przeorał nas straszliwie ten XX w., ale to w Polakach jest niezmienne. Wbrew temu co się o nas słyszy z niekoniecznie polskich mediów, wbrew zaklęciom elit, nadal w Polsce najważniejszym kryterium zdobycia szacunku jest to co sobą reprezentujesz, a nie to skąd przybywasz. Jedno niestety jest niepokojące. W pewnych kręgach coraz więcej "europejczyków" ochotniczych, Polakami gardzących, a także "niemców". Nie w sensie etnicznym, tylko etymologicznym - tych nie posiadających słowa. Zakradli się nawet do Rady Języka Polskiego i wyrzucają nam z polszczyzny "murzyna" . Historia zatoczyła koło. "Niemiec" Linde "murzyna nam do słownika wcielił, zaniemówieni Polacy, właśnie go wyrzucają. W walce z faszyzmem oczywiście. 


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (105)

Inne tematy w dziale Kultura