PHK1 PHK1
88
BLOG

Pałac Pana Prezydenta wg Newsweeka

PHK1 PHK1 Polityka Obserwuj notkę 2
 

Każdy z nas wyrósł na bajkach z życia Króla X , a może Królowej Y. Zawsze widzimy w takim przypadku Króla lub Królową na tronie i chodzących na palcach podwładnych szeptających do jego ucha różne plotki i ploteczki i złe wiadomości o innych.Dziś nawet w produkcjach kinowych podobny schemat występuje, nawet gdy dotyczy to postaci historycznych. Może za bardzo ufamy, że tak musi wyglądać życie władcy w Pałacu , gdzie na dodatek mocno pije się i knuje spiski wszyscy przeciw wszystkim.

Przeczytałem najnowszy tekst z Newsweeka i tylko taki obraz bajkopisarzy Andrzeja Stankiewicza, Grzegorza Indulskiego przychodzi mi na myśl.Jest to ciekawy przyczynek jak wykształciuchy ;-) widzą świat zupełnie im obcy stworzony przez urywki rozmów z ludźmi pracującymi w Pałacu o ile prawdą jest, że rozmawiali i o ile rozmowy nie zostały przeinaczone na ich postawioną tezę.

Nie tak dawno Marcin Wojciechowski z Wyborczej podobny tekst napisał ' Pałac za zamkniętymi drzwiami '

http://wyborcza.pl/1,76842,4953879.html

Porównując oba teksty widać ogromną różnicę w podejściu do tematu.U Marcina Wojciechowskiego nie ma tak wielu insynuacji, fałszywych prawd, a tekst da się strawić i nawet jakiś rodzaj życzliwości z niego bije nawet jak na standardy Gazety Wyborczej w stosunku do Prezydenta i jego otoczenia.

Rozgrywka w Pałacu Prezydenckim wkracza w fazę finałową. Prezydent stanął przed wyborem - albo Michał Kamiński, albo Piotr Kownacki. Obaj ministrowie na spotkaniu w cztery oczy wypowiedzieli sobie wojnę. Od jej wyniku zależy, który z nich poprowadzi swojego pryncypała do wyborów.

Tekst zaczyna się  mocnym akcentem , tylko skąd oni to wiedzą , a szczególnie to w cztery oczy ?


Środa minionego tygodnia, Pałac Prezydencki. Tuż po skandalu wywołanym rozmową Lecha Kaczyńskiego z prezydentem elektem USA Barackiem Obamą, gdy się okazało, że nie było mowy o tarczy antyrakietowej, jak początkowo twierdzili ludzie prezydenta. Na dywaniku u Kaczyńskiego prezydenccy ministrowie, na czele z szefem kancelarii Piotrem Kownackim i ministrem od propagandy Michałem Kamińskim, którzy wpakowali prezydenta w międzynarodowy skandal.

Nie bardzo wiem , czy to był jakikolwiek wielki międzynarodowy skandal, bo raczej małe nieporozumienie ot i co.Myślę , że Barack Obama przez telefon może powiedzieć o pewnym kierunku polityki amerykańskiej i była wersja, że jesteśmy ważnym partnerem dla USA. 


Atmosfera była gęsta. Obaj ministrowie nawzajem się obwiniali. Prezydent liczył, że dwaj panowie K. pod jego wpływem zamienią się w gołąbki pokoju, że w niepamięć puszczą urazy i wzniosą toast za wspólną, świetlaną przyszłość. Nic z tego. Ministrowie w obecności kolegów zarzucili sobie niekompetencję, intrygi, przecieki do mediów kompromitujące prezydenta. Jednym słowem, publicznie prali brudy. Obserwatorzy tego spektaklu byli zniesmaczeni.

Nie dostaliśmy, ani jednego nazwiska z tych zniesmaczonych, a oczami wyobraźni widzę jak bajkopisarze widzą ten cały pałac jak stoi i słucha z rozdźawionymi gębami, a potem lecą z tymi gębami i rozpowiadają na lewo i prawo co słyszeli redaktorom Newsweeka.Zwykłe nieporozumienie urosło do rozmiarów balona w oczach niechętnych Prezydentowi 'dziennikarzy'


Podczas rozmowy w cztery oczy poprzedzającej spotkanie u prezydenta obaj panowie otwarcie wypowiedzieli sobie wojnę.

Hahaha i ciekawe co na to pan Prezydent?

 Każdy z nich powiedział drugiemu, że zrobi wszystko, aby pozbawić go stanowiska.

To jest ten fragment niesamowity, rozmowa w cztery oczy, która wycieka na zewnątrz i nie wierzę w ani jedno zdanie tych bajkopisarzy w tym ich tekście. Ten tekst cytowany jest dziś przez wszystkie portale internetowe i taką wiedzę sączy się temu społeczeństwu zakochanemu w necie.


Ten konflikt wymknął się spod kontroli, prezydent nie jest już w stanie nad nim zapanować.

Dlaczego prezydent nie miałby zapanować nad wydumanym problemem? Według mnie tylko dlatego, że nie ma czegoś takiego jak wielki konflikt.


W tej wojnie jeńców nie będzie. W prezydenckim otoczeniu zawsze walczyły rozmaite frakcje. Ale nigdy konflikty nie były tak ostre i widowiskowe. No i nie kończyły się międzynarodowym skandalem z udziałem przyszłej głowy sojuszniczego mocarstwa. Ponadto - także po raz pierwszy - głęboki podział ze szczytów kancelarii odczuwają szeregowi pracownicy. Prezydenccy urzędnicy są już zmęczeni kłótniami i kłamstewkami szefów. - Tak źle jeszcze tu nigdy nie było - słychać często.

Podobny ton, że już gorzej nie może być był już za Anny Fotygi? Dziwne , że Marcin Wojciechowski w Wyborczej tego nie akcentuje za bytności Anny Fotygi. Owszem podaje ciekawe spostrzeżenie, że urzędnicy kancelarii nie zarabiają wielkich pieniędzy, gdyż Lech Kaczyński traktuje to jako służbę Narodowi i stąd wielu chce uciekać na lepiej płatne posady.Taki argument do mnie przemawia , a nie argument , że uciekają bo atmosfera jest nie do zniesienia.



Kownacki to nowy nabytek prezydenta, został szefem kancelarii ledwie trzy miesiące temu, po odejściu antypatycznej, zamkniętej w sobie Anny Fotygi.

Oto próbki publicystyki naszych bajkopisarzy, a jest tego tak dużo,że wiarygodność takiego tekstu jest dla mnie zerowa. Rozumiem Annę Fotygę , że w fleszu kamer może nie jest zbyt fotogeniczna , rozumiem , że może wymagać rzetelnej pracy od podwładnych , ale żeby pisać od razu antypatyczna. Zero kultury słowa u redaktorów Newsweeka. 


Kamiński nie sprzeciwiał się nominacji Kownackiego. Był przekonany, że ten wieloletni urzędnik różnych instytucji ograniczy się do nadzorowania spraw administracyjnych i organizacyjnych, uprawianie polityki i uwodzenie mediów pozostawiając jemu.

Nie wiem czy Piotr Kownacki tak myślał jak chcą bajkopisarze, skoro zastąpił Fotygę , a nie Michała Kamińskiego.


Tymczasem Kownacki zaskoczył Kamińskiego. Bardzo szybko obudził się w nowym ministrze polityczny lew, był aktywny w mediach, brylował na salonach. - To, że zacząłem częściej pojawiać się w mediach, nie jest tylko moją decyzją - twierdzi Kownacki. - Dzieje się tak z woli prezydenta. 
Pomysł był dobry. Minister o wyglądzie patriarchy mógł sobie pozwolić na protekcjonalny ton wobec młodych współpracowników Tuska. Pomógł też przypadek. Kownacki swój medialny marsz rozpoczął w chwili, gdy wybuchła wojna w Gruzji. Na urlopie był wówczas prezydent i niemal wszyscy jego ministrowie. Kownacki trafił w moment i szybko stał się twarzą prezydenta. To musiało się skończyć czołowym zderzeniem z Kamińskim i jego druhem, eurodeputowanym Adamem Bielanem - obydwoma zazdrosnymi o pozycję i wpływy w otoczeniu prezydenta. No i Kownacki się doigrał.
 

Czy, aby nie chodzi o premiera Tuska i jego ministrów będących na urlopie. Myślę, że rękę na pulsie od dawna w temacie Gruzji trzymał Prezydent i nie rozumiem czym Kownacki mógł się zasłużyć w szczególny sposób. Wiem, że mało nasi bajkopisarze napisali o piasku sypanym w tryby przez administrację Tuska w tym czasie. Warto by zacytowali kilka epitetów ze strony ministrów platformy. Trywialnie pisząc ' po coś tam pojechałeś i wyrywasz się przed szereg Lechu Kaczyński' . Kownacki czyli nowa twarz potrzebna była Prezydentowi , by ktoś wreszcie potrafił stawić czoło agresywnym pijarowcom platformy , bo Fotyga nie jest typem kobiety , która mogłaby podjąć takie wyzwanie.


Najpierw Kamiński zaczął kolekcjonować - a niektórzy twierdzą, że i generować - wpadki Kownackiego. Nie było to szczególnie trudne, bo szefowi prezydenckiej kancelarii zdarzają się proste urzędnicze błędy i czasem mówi dziennikarzom więcej, niż wie. - Przez lata nie miałem wielu okazji do rozmów z dziennikarzami, dlatego nie mam dużego doświadczenia w kontaktach z mediami - przyznaje Kownacki. W jego słowach czuć jednak pretensję do Kamińskiego: - Nie otrzymałem żadnej pomocy od osób, które uchodzą za znawców w tej dziedzinie.

Czuć pretensje do Kamińskiego oto styl tej publicystyki opartej na insynuacjach, bo tylko tak to oceniam.


Kamiński nie tylko nie zamierzał pomagać Kownackiemu, ale zaczął kopać pod nim dołki, budując wewnątrz kancelarii niechętną mu frakcję ministrów. Kownacki znany jest z apodyktyczności, co wielu ludziom prezydenta się nie podoba. Dziś - wierzy Kamiński - po jego stronie są m.in. szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński, odpowiedzialna za sprawy społeczne Ewa Junczyk-Ziomecka, a także szefowa sekretariatu Zofia Gust. Za to stronnicy Kownackiego przekonują, że ma on ciche poparcie większości prezydenckich ministrów. Na pewno za Kownackim nie przepada minister ds. specłużb Małgorzata Bochenek. Według naszych rozmówców mogły o tym zadecydować sprawy osobiste: Kownacki nie szczędzi słów krytyki jej bratu, Jackowi Krawcowi, szefowi Orlenu. Dla Kamińskiego minister Bochenek to cenny sojusznik, bo prezydent nieraz pozbywał się urzędników, którzy weszli Bochenek w drogę.

Takiego steku bzdur i domysłów nie potrafię sobie wyobrazić w codziennych relacjach tych ludzi pracujących razem i wspólnie dla Prezydenta. Wyobrażam sobie, że ludzie mają swoje sympatie i antypatie jak w każdej pracy, ale pracują wspólnie Myślę, że pani Bochenek mogła być nawet tą osobą dzięki której 'apodyktyczny Kownacki' za 'antypatyczna Fotygę ' znalazł się w Kancelarii. Czyli wg bajkopisarzy zamienił stryjek siekierę na kijek ;-)



Kamiński potrzebuje wsparcia, bo od skandalu z Obamą Kownacki regularnie przekonuje Lecha Kaczyńskiego, żeby natychmiast odwołał swojego spin doktora.
 Wskazuje to na dużą determinację szefa kancelarii - przecież Kamiński i tak ma odejść wiosną, gdyż chce startować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. - Ale przez te kilka miesięcy do wyborów narobi szkód, które trudno będzie naprawić - przekonuje jeden ze stronników szefa kancelarii. Dokładnie takich argumentów używa Kownacki wobec prezydenta. 

Jak w tej bajce na palcach i cichutko Kownacki skrada się,  by Kamiński nie widział i nie słyszał jak wlewa ten jad Prezydentowi do uszu, a Prezydent mówi mów Mi tak jeszcze, za taką mową tęskniłem laty ;-). Tego też sobie nie wyobrażam jak to' regularnie ' wygląda i kto 'dziennikarzom' opowiedział to ich słynne regularnie. Ja jako szef takiego ' kabla ' wyrzuciłbym go z pracy, że nie potrafi pracować w zespole ;-).


Kownacki wie bowiem, że Kamiński nie zamierza zniknąć z Pałacu Prezydenckiego po wyborach europejskich. Dla niego dostęp do ucha Kaczyńskiego jest zbyt ważny, za bardzo chce mieć wpływ na podejmowane decyzje. Pretekst do podtrzymania bliskich relacji z głową państwa po swym formalnym odejściu już ma. Kamiński chce latem przyszłego roku przystąpić do budowy nieformalnego sztabu na wybory prezydenckie 2010 roku.

Gdybanie co będzie za dwa lata wykracza poza political fiction, Kamiński może nie zostać europosłem, może nawet nie będzie startował. Nie rozumiem takiej publicystyki jak dostęp do ucha, co zakrawa mi na tekst pisany z jedną tezą. Pałac to miejsce żmij, intryg, toksycznych związków i układów. Myślę, że Prezydent zadecyduje,  kto ma być szefem jego sztabu wyborczego, ale czy dziś ? Czy Kamiński musi nim być ?  W sztabie wyborczym Tuska były osoby mało znane i niewykluczone , że tak stanie się u Lecha Kaczyńskiego.


I dlatego Kownacki chce się Kamińskiego pozbyć już teraz, i to definitywnie.
Na razie postawił prezydentowi delikatne w formie, ale zdecydowane ultimatum.
Oświadczył, że nie wyobraża sobie współpracy z Kamińskim, i dodał: - Ja nie muszę pracować w Kancelarii Prezydenta. 

To zdanie powielają tylko bajkopisarze, a w necie nie znalazłem potwierdzenia, a raczej zaprzeczenia ze strony np. Elżbiety Jakubiak osoby blisko związanej z Prezydentem.



Kamiński z Bielanem nie składają broni. - Przekonują Lecha Kaczyńskiego, że Kownacki go pogrąża swoimi wpadkami - opowiada bliski współpracownik prezydenta. - Wierzą, że uda się go pozbyć, jeśli nie teraz, to za jakiś czas. Przecież w odejście Fotygi też jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie byłby w stanie uwierzyć - dodaje.

Ale ten międzynarodowy skandal jak to nazwali nasi autorzy przypisywany jest akurat Kamińskiemu, więc widzę tu sprzeczność w argumentowaniu kto kogo chce wygryźć ;-) i raz jeszcze powtarzam Fotyga była zbyt kobieca jak na polityka na te czasy w Polsce


Ale z Kownackim może być im trudniej. Minister od lat ćwiczy się w przewidywaniu ruchów przeciwnika. Jego pasją jest bowiem brydż. Wolne chwile spędza na grze z anonimowymi rywalami przez internet.

Ale argument, aż popłakałem się ze śmiechu. Myślę, że to taka  forma rozrywki by zapomnieć o Bożym świecie ;-). Nie sądzę by Kownacki miał tyle wolnego czasu skoro mówi, że praca bardzo go absorbuje, a  za figurami z kart stali żywi ludzie ;-)


 Jednak i dla niego ta partia może okazać się wyjątkowo wyczerpująca. Przychodząc do kancelarii, Kownacki nie docenił Kamińskiego. Zachował się jak stary wyga, który bagatelizuje młodzika, bo wierzy, że góruje nad nim doświadczeniem. - A Michał nie jest młodzikiem, potrafi być bezwzględny - opowiada jeden z najbliższych ludzi prezydenta, który stara się mieć dystans do obu stron.

Nie wiem, nie wierzę by Piotr  Kownacki przyszedł do kancelarii by walczyć z Michałem Kamińskim, raczej Lech Kaczyński docenił kogoś kogo wcześniej znał, by pomógł mu z pijarowcami Tuska. Teraz widać , że potrafi młodych z PO jakoś tam zneutralizować swoimi tekstami , których nasi 'dziennikarze ' nie zacytowali , a szkoda .


Kownacki ma powody, by ufać swemu doświadczeniu. Z niejednego pieca chleb jadł. W dzieciństwie mieszkał w Brazylii (stąd znajomość portugalskiego), gdzie rodzice byli na placówce. Za czasów PRL pracował w Polskiej Akademii Nauk, Sejmie i Trybunale Konstytucyjnym. Po utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego w 1989 r. trafił do Urzędu Rady Ministrów, gdzie pracował w zespole przygotowującym reformę samorządową. 
Najdłużej pracował w Najwyższej Izbie Kontroli. Trafił tam w lipcu 1991 r. jako wiceprezes. Próbował nawet zostać prezesem, ale w głosowaniu sejmowym przegrał z Lechem Kaczyńskim. Dziś wspomina, że już wcześniej zrozumiał, iż w obsadzie stanowisk główną rolę odgrywa polityka. Jednak współzawodnictwo nie poróżniło obu panów. Kaczyński zatrzymał Kownackiego w NIK, szybko stali się bliskimi współpracownikami. Kolejną bardzo ważną znajomością z NIK jest Aleksander Szczygło, który był wówczas szefem gabinetu Kaczyńskiego i do dziś pozostaje jednym z najbardziej zaufanych współpracowników prezydenta. 
Za rządów Jerzego Buzka Kownacki przeszedł do kontrolowanego przez państwo Banku Ochrony Środowiska, gdzie został wiceprezesem odpowiedzialnym za działalność kredytową. Do dziś ciągną się za nim zastrzeżenia z tamtego okresu. Za jego rządów odsetek złych kredytów w BOŚ wzrósł w 2001 r. o 63 proc. - Miał skłonność do ryzyka. Jeśli był przekonany do decyzji, nie trafiały do niego niczyje argumenty - wspomina Stanisław Kostrzewski, wieloletni skarbnik PiS, w tym czasie także wiceprezes BOŚ. 
Kownacki się broni: - W tym czasie wyraźnie pogorszyła się koniunktura w całym sektorze bankowym. Także w BOŚ. Jednak wciąż była lepsza niż ówczesna średnia w sektorze bankowym. W strategii banku znajdował się nakaz zwiększenia działalności kredytowej. I ja to robiłem. Podczas mojej kadencji portfel kredytów wzrósł kilkakrotnie. Faktem jest, że musiałem przełamywać opory, bo kadra tego banku nie była przyzwyczajona do ryzyka. Po odwołaniu z BOŚ pomocną rękę wyciągnął do Kownackiego Leszek Balcerowicz. Z namaszczenia Unii Wolności Kownacki wrócił do NIK na wiceprezesa. Dlatego dziś Kamiński, urodzony prawicowiec, może sączyć prezydentowi do ucha, że Kownacki to kryptolewak, sympatyzujący ze środowiskiem Unii.
 

Kolejna bzdura jak 'dziennikarze' wyobrażają sobie pisowski świat. Swiat pełen intryg i złych intencji oceniania ludzi w stylu kryptolewak.Ten kryptolewak nie pasuje mi do zadania jakie Kownacki ma spełnić u boku Prezydenta. Akurat dziś modne słowo kryptolewak dotyczy Baracka Obamy niby muzułmanina i narkomana, ale żeby dotyczyła Piotra Kownackiego?


 Moje poglądy zapewne w pełni nie pokrywały się i nie pokrywają z poglądami braci Kaczyńskich. Ale są im bardzo bliskie i zawsze były. Na przykład byłem i jestem zdecydowanym zwolennikiem lustracji i dekomunizacji - twierdzi Kownacki. Przyznaje też: - Towarzysko znałem i znam wielu ludzi, którzy znaleźli się w Unii Wolności, choćby Bronisława Geremka. 
W miarę upływu lat każde kolejne "wice" doskwierało Kownackiemu coraz bardziej. Dlatego po wygranych przez Kaczyńskich wyborach w 2005 r. rozpoczął intensywne starania o dobrą prezesurę. I wystarał się o najlepszą - w PKN Orlen. - Piotrek chciał się sprawdzić w biznesie - tak sam autoironicznie wspomina swe zabiegi. W Orlenie Kownacki realizował politykę Kaczyńskiego: pilnował strategicznej politycznie inwestycji w rafinerię Możejki na Litwie i rozglądał się za nowymi dostawcami ropy niezależnymi od Rosjan. Po wygranej Platformy został odwołany.

Nic złego w pilnowaniu interesu narodowego nie widzę. Dziwię się, że PO tak nie zawsze myśli. Nie wiem czy kolejne, wieczne 'wice' nie jest złośliwe napisane z tezą o niezdrowych ambicjach Piotra Kownackiego. Raczej należy pochwalić człowieka dużego formatu jakim jawi się Kownacki, że podejmuje różne wyzwania w życiu i nie boi się. Powinien być przez media stawiany za wzór skoro Tusk wprowadza w życie program +50


Zrazu nie wiedział, co ze sobą począć. Myślał o placówce zagranicznej, rozważał kandydowanie do Parlamentu Europejskiego. Wreszcie zdecydował się na posadę w Kancelarii Prezydenta - choć wcześniej kilkakrotnie odmawiał już Lechowi Kaczyńskiemu. Dziś Kownacki czuje się spełniony. Dobre samopoczucie zapewnia mu pięcioro wnucząt i konto napęczniałe od orlenowskich apanaży (ma ponad 2,5 mln zł oszczędności). Choć mówi, że nie lubi hazardu, to jednak do rozgrywki z Kamińskim zasiadł z dużą werwą. Stawką jest kontrola nad prezydenckim zapleczem, dostęp do ucha i wpływ na decyzje najważniejszej osoby w państwie.

Dalej nie pojmuję tej wielkiej życiowej rozgrywki z Michałem Kamińskim. Wystarczyło Prezydentowi powiedzieć biorę tą posadę , ale proszę by Michał Kamiński był z daleka od pałacu, bo nie będę z nim współpracował, wtedy można byłoby tezę autorów uwiarygodnić.


- To błąd, że Kownacki zdecydował się na publiczne pranie brudów, Kamiński nigdy mu tego nie wybaczy - uważa jeden z najbliższych współpracowników prezydenta. Zaś Stanisław Kostrzewski komentuje: - Kownacki nigdy nie odpuszcza. Zawsze dąży do rewanżu. Dla niego cel uświęca środki. Kostrzewski uważa, że Kownacki swymi wpadkami szkodzi prezydentowi. Minister się broni: - Ponieważ na scenie politycznej pojawiłem się niedawno i siłą rzeczy zacząłem brać udział w walce politycznej - do tego nieskromnie powiem, że z pewnymi sukcesami - to jest rzeczą zrozumiałą, że zostałem wzięty na celownik. W części to były rzeczywiste błędy, ale niektóre sytuacje zostały niesprawiedliwie przedstawione. Pytany, jak to było z nieszczęsną rozmową Kaczyński - Obama, Kownacki ucina: - Na ten temat nic już więcej nie będę mówił. Wpadkę Kamińskiego wziął tym razem na siebie. Dla dobra firmy. 

Do tej pory Kamiński ze wszystkich starć w obozie prezydenckim wychodził obronną ręką. Pomagało poparcie Jarosława Kaczyńskiego, który bardzo sceptycznie oceniał prezydenckie zaplecze. Kamiński wraz z Bielanem byli za to złotymi dziećmi PiS, umiejętnie budując legendę twórców zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego i PiS w wyborach w 2005 roku. Jarosław wierzył, że tylko oni są w stanie ruszyć niskie słupki notowań prezydenta, więc utrącał kolejnych przeciwników Kamińskiego i Bielana w obozie prezydenckim, choćby Elżbietę Jakubiak czy Annę Fotygę. 

Myślę, że te kobiety są zbyt łagodne do walki politycznej z mediami i PO. Prezydent Kwaśniewski też otoczył się kobietami, ale tamte panie nie musiały udowadniać, że nie są wielbłądem, natomiast potrafiły nieźle kłamać o chorej goleni Kwaśniewskiego długi czas. 


Teraz jednak sytuacja Kamińskiego i Bielana jest trudniejsza niż kiedykolwiek dotąd. I nigdy nie mieli tak wytrawnego przeciwnika. Kownacki mimo kilku wpadek wizerunkowo pomaga prezydentowi. A Kamiński z Bielanem wcale notowań prezydenta nie podnieśli, o co w PiS słychać pretensje. Mordercza rozgrywka trwa. Kto wygra, zachowa ministerialny fotel, przegrany zostanie strącony. Pytanie, kto na koniec będzie mógł powiedzieć niczym bohater "Wielkiego Szu": "Graliśmy uczciwie. Ja oszukiwałem, ty oszukiwałeś, wygrał lepszy".

Tu już panowie 'dziennikarze ' przekroczyli poczucie przyzwoitości wkładając w usta ludzi coś czego domyślają się by pasowało im do tezy postawionej na początku.

Pałac polskiego Prezydenta to jedno wielkie kłębowisko szczurów walczących o przeżycie stłamszonych na małej przestrzeni. Słowa mordercza rozgrywka, gdy dotyczy to tak delikatnej materii jaką jest praca na rzecz Polski, bo w drugiej kolejności to na rzecz Prezydenta tego kraju. Oj , oj panowie z Newsweeka postanowiłem wysłać to co napisałem do zainteresowanych - Małgorzaty Bochenek , Michała Kamińskiego, Adama Bielana, Piotra Kownackiego i ciekawy jestem jak oni to oceniają. Nie traktuję tego jako donosu, traktuję to jako przyczynek do wiarygodności mediów, a w szczególnie do wielkich koncernów medialnych zadomowionych w Polsce.

Możliwe, że dostanę odpowiedź , a wtedy i podzielę się nią z blogerami na Salonie24 


http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=31473&Strona=1

PHK1
O mnie PHK1

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka