Nerwowość, jako objawa personalizmu relatywistycznego
Zachciało mi się przerwać swoją piątkową sjestę i skomentować kolejną notkę brązowiącą psychodeliczny twór niejakiego Einsteina, któremu typy, podobne do tych z Hożej, nadali górnolotną, ale mylącą nazwę "Teoria STW".
Wiem, ze szkoły podstawowej, w której uczyli nie tylko fizyki, ale i języka polskiego, jakie skutki można wywołać "zniknięciem swoim".
Gdy zacząłem komentować kolejną notkę o ruchu dwóch obiektów, to li na spotkanie I stopnia, to li na spotkanie dylatowane w czasie, to dowiedziałem się natomiast, jakie skutki można wywołać u wymieniaczy zdań (trudno je nazwać myślami) "pojawieniem swoim".
Jednych, jak zwykle na, wszelki wypadek, zatkało co wyraziło się utratą daru wyrażania myśli.
U drugich, szczególnie u gospodarza, można było dostrzec dobrze wyrażony objaw nerwozy, będącej objawem personalizmu relatywistycznego.
I wreszcie u trzecich, doszło do chwilowego zaklinienia, przez co o mały włos byli zgodni podjąć wymianę zdań, ale w porę się zreflektowali, wykorzystując do ucieczki z pola walki argumentów godnych E. Kłamaczki.
Nie będę dyskutował z tezami autora notki i już tym bardziej z wypocinami sfory, która zlatuje się na takie teksty o STW, żeby sztampować swoje "rewelacje", gdyż spełniają one w pełniej rozciąglości kryteria "stuletniego bełkotu względnie anormalnego", od którego normalnemu człowiekowi kiszki skręcają się bez żadnych dodatkowych jadów.
Skoncentruję swoją uwagę tylko na wypowiedzi dyskutanta z trzeciej grupy, tj. eine, który wyraził następującą prawdę objawioną:
#Pana rzeczywistość jest inna od rzeczywistości doświadczanej przeze mnie ...#
I który, mimo całej swojej deklarowanej znajomości z pracami Einsteina, jego apologetami i krytykami, nie był w stanie zrozumieć mojego klarownego komentarza:
#A to dziwne, jeśli się weźmie pod uwagę twoje poglądy.
Popatrzmy na to z takiego punktu widzenia:
Ludzie przez tysiąclecia byli przekonani, że Słońce kręci się dookoła Ziemi.
Kopernik przeprowadził badania, które pokazały, że jest odwrotnie.
I ja i ty doskonale wiemy, co pozwoliło jemu zrobić takie odkrycie, ale ... nikt nam nie zabrania zastanowić się nad pewnym teoretycznym zagadnieniem, kte można sformułować tak:
Jaki byłby rezultat badań ruchu Słońca i Ziemi, gdyby prowadził je Einstein, a żadnych innych obiektów, które dałyby się obserwować nie byłoby w zasięgu instrumentów badawczych (klasyczny przykład relatywistyczny - dwie rakiety i gładkie płaty czołowe)?
Reakcja na tem komentarz była rozbrajająca:
#komentarz Pana z godz.18:22 jest dla mnie niezrozumiały, nie mogę więc nic napisać.#
Co w niej było rozbrajającego? Bezmyślność, więc dałem temu wyraz w swojej reakcji na takie dictum:
#On wymaga myślenia i dlatego rozwinę tą myśl w swojej notce.#
Kluczem do zrozumienia mojego komentarza, są fragmenty komentarzy, bezmyślnie rozrzucanych w statystycznym porządku:
Klasyczny przykład opisu teoretycznego eksperymentu , w którym biorą udział dwa nieśmiertelne obiekty – rakieta i światło, dwaj obserwatorzy, bliźniaki, drzewo i samochód eksploatowany z poruszeniem przepisów ruchu drogowego, przez co pasażer wylatuje przez przednią szybę:
#Według mnie, układ poruszający się np; rakieta z prędkością v, zawsze spotka się ze światłem o swojej prędkości c, ale równocześnie względem rakiety nie będzie prędkość c, tylko prędkość względna (szybkość) c + v lub c-v (dla uproszczenia przyjmujemy jeden kierunek).# [Mek - autor tekstu o STW]
Wtóruje mu profesjonalny fizyk (eine):
#Twierdzenie o dylatacji czasu nie jest założeniem potrzebnym dla spójności logicznej STW ,lecz wynika z STW ,a dokładnie wynika z zastosowania transformacji Lorentza przy analizie równoczesności dwóch zdarzeń obserwowanych przez dwóch obserwatorów związanych z różnymi układami inercjalnymi.#
Wszystko co powyżej tego zdania, to był taki sobie wstęp. Najważniejsze zaczyna się od poniższych słów eine:
#Ale rzeczywistość ma jednak - dla każdego umysłu poznającego - coś absolutnego, coś bezwzględnego.
I ten absolut w przyrodzie wykrył właśnie Albert Einstein, w medytacji teoretycznej bo praktycznie przez następnych 100 lat znaleźli go doświadczalnicy.I to w nie jednym miejscu.#
110 lat minęło od tego czasu, gdy opublikowano króciutką, 3-stronicową pisulkę Einsteina.
Do tej pory brązowiono jego sylwetkę, ale wczoraj eine przeszedł wszystkie możliwe poziomy, przypisując Einsteinowi kolejne "odkrycie" i to z kategorii tych najważniejszych – absolutyzm w przyrodzie.
Eine!
Ty jesteś wierzącym człowiekiem, ale twoja wiara jest tak sztuczna, jak inteligencja członków PO.
Jedynym absolutem jest Bóg, a twierdzenie, że odkrył go Einstein, jest bluźnierstwem.
Nie zaprzeczam, że Einstein lubił teoretyczne medytacje, ale twierdzę, że one nie prowadziły do logicznych wniosków.
Wielokrotnie przekonywałeś czytelników, że "aksjomat" Einsteina o stałości prędkości światła w próżni, to perła teoretycznej medytacji Einsteina.
I nigdy nie przyszło ci do głowy, że ten "aksjomat", to Pierwsza Zasada Newtona wypowiedziana innymi słowami.
Jesteś chory swoją bezmyślną pewnością siebie i dlatego odrzuciłeś propozycję zapoznania się z moimi przemyśleniami na temat tej słynnej pracy Einsteina. Ale konkluzję, do której doszedłem wczoraj, po przemyśleniu twoich wypowiedzi przeczytasz, gdyż przeczytasz ten tekst.
Pierwsza Zasada Newtona:
Lex I. Corpus omne perseverare in statu suo quiescendi vel movendi uniformiter in directum, nisi quatenus illud a viribus impressis cogitur statum suum mutare.
Każde ciało trwa w swym stanie spoczynku lub ruchu prostoliniowego jednostajnego, jeżeli siły przyłożone nie zmuszą ciała do zmiany tego stanu.
Asjomat Einsteina o niezmienności prędkości światła w próżni:
Prędkość światła w próżni jest taka sama dla wszystkich obserwatorów, taka sama we wszystkich kierunkach i nie zależy od prędkości źródła światła.
Gdy już zgromadziliśmy w jednym miejscu to, co będzie nam potrzebne do teoretycznej medytacji, to nie pozostaje nam nic innego jak ... odbrązowić od razu trzech "gigantów": Newtona, Maxwella i ... Einsteina.
Zacznijmy od tego ostatniego. Einstein odkrył efekt fotoelektryczny, czym potwierdził korpuskularność światła, a więc obalił przekonanie Maxwella o tym, że światło to fala elektromagnetyczna.
Jeśli światło nie jest falą elektromagnetyczną, to nie potrzebuje eteru dla swojego rozchodzenia się i dlatego doświadczenie M-M dało wynik negatywny, co powinno być sygnałem do odrzucenia teorii Maxwella.
A teraz zajmijmy się Newtonem. Ten gigant, w porównaniu z tami karłami, jak Maxwell i Einstein, wpadł na ten genialny pomysł, że jeżeli na ciało które jest w ruchu prostoliniowym jednostajnym nie działają żadne siły, to ono dalej będzie się poruszać takim właśnie ruchem.
A w jakich warunkach na ciało poruszające się ruchem prostoliniowym jednostajnym nie działają żadne siły?
Kiedy ono porusza się w próżni? Czy tak, eine?
I jakie tu odkrycie Einsteina? On po prostu chciał nazwać swoim imieniem środowisko, w którym porusza się światło z prędkością c, ale i nawet takie proste zadanie okazało się ponad jego siły!
A gdyby był gigantem, a nie karłem, to wpadłby na genialną myśl, która mogła być sformułowana nami (ja i ty, eine), ale przerosła ciebie twoja chorobliwa ambicjozność.
Przeczytaj jeszcze raz przytoczony powyżej aksjomat Einsteina. Nie zauważasz w nim dwa wykluczające się parametry?
Ponieważ masz kłopoty ze spostrzegawczościądam ci małą podpowiedź: te dwa wykluczające się parametry, to próżnia i ... źródło światła.
Źródło światła, to minimim jeden atom. A teraz wyobraźcie sobie, że z tego źródła światła wyleciał foton.
Źródło światła to masa i foton to masa. A od Newtona wiemy, że dwie masy oddziaływują na siebie grawitacyjnie.
Foton wylatuje z atomu z prędkością c, ale na niego oddziaływuje masa jego źródła i dlatego po czasie dt, prędkość fotonu byłaby mniejsza od c !!!
Jednak to przeczy Pierwszej Zasadzie Newtona i aksjomatowi Einsteina.
Głuchy kąt? Ależ nie.
To, że prędkość światła nie zależy od jego źródła dowodzi tylko jednego – Newton mylił sę, twierdząc, że źródłem grawitacji jest oddziaływanie mas.
© Waldemar Mordkowicz , Kijów, 2015
27 września 2015 r.
Inne tematy w dziale Technologie