Dwie wnuczki w jednej osobie
Dwie wnuczki w jednej osobie
Homo Homo
300
BLOG

Fizyka oficjalna – czyli Fizyka Jednego Kroku

Homo Homo Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Już chyba wszyscy czytelnicy przyzwyczaili się do tego, że należę do tych, którzy zadają najwięcej pytań (szczególnie dotyczących problemów fundamentalnych), nie zważając na to, że jest to za każdym razem (aż do znudzenia) wykorzystywane przez fizykalistów do prób ośmieszania mnie i poniżania w oczach czytelników jak tego forum, tak Internetu w całości.

 

Nie inaczej dzieje się to przy komentowaniu mojej ostatniej notki poświęconej nierównoważności masy i energii.

 

Żaden fizykalista (Rzech, Deda) ani jednym słowem nie zająknął się na temat moich rewolucyjnych tez, dotyczących pracy Einsteina "Czy bezwładność ciała zależy od zawartej w nim energii?" (A. Einstein, Ann. Phys. 18, 639; Bern, Szwajcaria, 27 września 1905 r.),

 

Ja pisałem o tym, że Einstein w 1905 roku ani słowem nie wspomniał o równoważności masy i energii

 

ale jeden i drugi zdążyli przypisać moją notkę do kategorii tych, które poruszają problem jakiegoś deficytu masy:

 

To dlaczego masy atomowe tlenku węgla i 28 izotopu krzemu różnią się –wyskoczył z pytaniem Rzech

 

Podjąłem próbę naprowadzenia go na właściwy ślad:

 

To ty mówisz do mnie takim językiem:
- wszystkie protony mają taką samą masę;
- wszystkie neutrony mają taką samą masę;
- wszystkie gluony (ściślej - smarki) nie mają masy.

A potem się dziwisz, że dodawanie wszystkiego takiego samego nie daje sumy, tylko różnicę.

 

ale spotkałem się ze zdecydowanym odporem:

 

A nie mają? To kolejna nowość w twojej teorii.[Rzech]

 

I jakby tego było mało, na scenę wskoczył Deda z kolejną swoją rewelacją:

 

ale tu mowa o czystych nuklidach i w grę nie wchodzi średnia ważona ze składu izotopowego, tylko defekt masy, na co dydaktycznie naprowadzają autora notki przedmówcy. 

 

Ludzie dobrzy! Gdzie w pracy Einsteina jest mowa o nuklidach? Gdzie w mojej pracy jest mowa o ubytku masy w rozumieniu jej zaniku?

 

Deda wpadł nawet na genialny pomysł skłamania w tytule komentarza:

 

ależ notka wlaśnie jest o ubytku masy, ...

 

żeby w dalszej części zdania delikatnie zejść "z linii ognia":

 

czy raczej o wzorze, który przewiduje wielkość tego deficytu.

 

W swoim kolejnym zaślepieniu, jak zwykle nie zauważył, że wkłada mi w ręce silne kontrargumenty przeciwko jego "objawieniom":

 

I który został - potem- potwierdzony doświadczalnie w reakcjach jądrowych.Nie ma lepszej rekomendacji dla teorii niż przewidzenie przez nią zjawiska nieznanego jej twórcy, które potem zostanie odkryte.

 

Ze ździwienia aż rozdziawiłem japę. Czytajcie ten wyróżniony fragment wypowiedzi Dedy tak, jak się czyta katechizm. Macie, niebiesko na białym, ewidentny dowód na to, że robią nas durnii od 1905 r., a ściślej od tego dnia, w którym jakiś bałwan ogłosił, że wzór E=mc2 jest wzorem na wymianę masy w energię i odwrotnie.

 

Jeśli Einstein nie wiedział o tym, że masa wymienia się na energię, to ja się pytam: Kto nam wcisnął to jajeczko całkiem to, a całkiem nieświeże?

 

Nie mogło obejść się bez Słońca. To żelazny argument w repertuarze obalaczy zdrowego rozsądku:

 

Słońce właśnie produkuje energię z fuzji jąder, a deficyt masy zamieniany jest na energię.

 

No i jak tu przejść obojętnie wobec takiego dictum. Natychmiast wyrwało mi się z klawiatury pytanie:

 

Jaka ilość ciepła wydzieli się podczas syntezu helu z odpowiedniej ilości protonów?

Niedorobiony "Dydaktyk" znalazł się tu jak tu:

 

Takie podstawy to nawet na wikipedii można znaleźć. Bo takie reakcje zachodzą właśnie w słońcu.

 

Kto mnie zna, ten oczywiście wie co zrobiłem. A jakże, udałem się pokornie do Wikipedii i odszukałem odpowiednią informację:

 

Aby synteza nastąpiła, jądra wodoru (protony) muszą się zbliżyć na odległość zasięgu oddziaływania jądrowego (około 1 fm = 10^−13 cm). Protony odpychają się jednak elektrostatycznie, a zatem muszą pokonać barierę potencjału o wartości około E = 1 MeV. Taką energię termiczną mają cząstki o temperaturze 10^10 K. Tak wysokiej temperatury nie ma we wnętrzu gwiazd, ale przebieg zjawiska w niższej temperaturze tłumaczy zjawisko tunelowe.

 

Tą krótką informację można (i nawet należy) podzielić na dwa kroki:

 

Krok I:

 

W niezbyt masywnych gwiazdach ciągu głównego podstawową reakcją jest synteza jądra helu.

 

Krok II:

 

Tak wysokiej temperatury nie ma we wnętrzu gwiazd, ale przebieg zjawiska w niższej temperaturze tłumaczy zjawisko tunelowe.

 

Typowe dla fizyki oficjalnej, czyli Fizyki Jednego Kroku!

 

Tylko jeden krok jest logiczny i nosi znamiona informowania naukowego. Jednak już drugi krok stawia ten pierwszy pod wątpliwość zamieniając naukę fizyki w teologiczny bełkot.

 

Tutel!!! Bez tunelu nie ma syntezy, a bez syntezy nie ma Słońca.

 

A jak o tym mówią w narodzie?

 

D..a blada!

 

Aż się ciśnie na usta kolejne pytanie:

 

Co traci masę przy syntezie jąder?

 

P.S.:

 

Rozmawiałem o tej sprawie z moją wnuczką (pisałem o tym, że ona mocno interesuje się budową Wszechświata) i ona tak była zdumiona postawą Rzecha i Deda, że stanęła obok siebie i było ich dwie.

 

Myślałem, że to jakaś anomalia, ale okazało się, że dla niej to normalny stan, o czym świadczy ilustracja tej notki (zdjęcie otrzymaliśmy dzisiaj od jej nauczycielki).

 

W pewien moment zapytała mnie o to, skąd ja biorę takich bezmyślnych znajomych?

 

Odpowiedź była naturalna i nasunęła się sama:

 

Jeśli są ludzie myślący (na przykład twój dziadek) to muszę być ludzie bezmyślni, gdyż tak jest urządzony nasz świat. On nawet w piosence jest dualny.

 

 

 

 P.S.: W następnej notce o ubytku masy i/lub znikaniu masy.

 

Homo
O mnie Homo

"Buduję mosty". Przyroda moimi oczyma.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Technologie