Odtajnijmy zarobki wszystkich Polaków. Na początek jednego losowo wybranego województwa. I zobaczmy, że pewnie wyniknie z tego więcej dobrego niż złego. Oczywiście taki sposób nie ma w naszym kraju szansy na wprowadzenie. Chociaż nie uważam, że jest to niemożliwe – tylko raczej przerasta większość tworzących przepisy.
Co jakiś czas pojawia się nowy temat nad którym „pochylają się” posłowie a potem senatorowie. Ostatnio była to sprawa jawności zarobków w Narodowym Banku Polskim. Z reguły wtedy przychodzi mi do głowy taka myśl - dlaczego chcą zajmować się takim mikroskopijnym wycinkiem zagadnienia – przecież są reprezentacją całego narodu i powinni myśleć szerzej (albo może głębiej – nawiązując do tytułu).
Zacznijmy od kwestii generalnych
Trzeba rozpocząć dyskusję czy wynagrodzenia powinny być tajne czy jawne. Albo może jednych jawne (posłów, prezydenta, premiera), innych obowiązkowo tajne a jeszcze innych - tak jak umówią się pracodawca z pracownikiem?
Sprawa nie jest oczywista – jest wiele krajów (np. skandynawskich) gdzie obowiązuje jawność wynagrodzeń . W Polsce generalnie wysokość wynagrodzeń to sprawa poufna, acz z pewnymi wyjątkami, znamy podstawowe wynagrodzenia niektórych najważniejszych osób, z raportów giełdowych możemy dowiedzieć się o skali wydatków na wynagrodzenia członków zarządów spółek giełdowych a z oświadczeń majątkowych o dochodach osób pełniących funkcje wymagające składania oświadczeń. Znane jest najniższe wynagrodzenie, z dużą dokładnością wynagrodzenia nauczycieli, ze średniej można dobrze oszacować wynagrodzenia w sieciach handlowych.
Posłowie powinni zająć się tematem generalnym i ustalić jakie wynagrodzenia są jawne, jakie tajne, czy pracodawca może w umowie zobowiązać pracownika do nie ujawniania swojego wynagrodzenia i czy to samo może zastrzec pracownik. Albo odwrotnie czy w umowie może być zapis, ze wynagrodzenie może być ujawnione przez pracodawcę. I jakie konsekwencje ponosi strona, która złamie takie zapisy. Oczywiście sprawy te są uregulowane – ale nie oznacza to, że nie należałoby zastanowić się i dokonać nie tyle zmian czy uszczegółowień – ale raczej od nowa ustalić jak ma być i nie sugerując się jak jest bo zawsze może być inaczej. I nie w NBP tylko w RP (Rzeczpospolita Polska). Decyzje powinna poprzedzić dyskusja nad tą kwestią rozumianą generalnie – nie trochę ponad trzech tysięcy pracowników NBP a ponad 30 milionów Polaków bo to jest Sejm Rzeczypospolitej Polskiej a nie jakaś rada nadzorcza średniej wielkości firmy.
Puszczę wodze fantazji
Jakby to mogło wyglądać. Na przykład tak, że wynagrodzenia w szeroko rozumianej strefie budżetowej są jawne bo wydawane są tam pieniądze z naszych podatków. Mogłaby to być jawność na poziomie indywidualnego wynagrodzenia każdego pracownika (ale z premiami i dodatkami) albo na poziomie klasy stanowisk (kierownicy wydziałów zarabiają od kwoty 6000 do kwoty 8000, średnio 6500 podstawowego wynagrodzenia+ premia, średnio 10%), specjaliści 5000 a referenci jeszcze mniej.
Informacje powinny dotyczyć tez świadczeń pozapłacowych. Otrzymują kartę wstępu do obiektów sportowych wartą (cena rynkowa takiej karty – oraz ile płaci za nią firma bo różnice są w moim przypadku trzykrotne), mają dostęp do prywatnej opieki (również z podaniem cen), mogą korzystać z samochodu służbowego po godzinach pracy za kwotę 400 itp.
W firmach z udziałem skarbu państwa czy samorządu (od jakiegoś poziomu udziałów) powinno być np. nieco mniej jawnie a w firmach prywatnych jeszcze inaczej. Ale generalnie uważam, że należałoby wprowadzić zawsze prawo pracownika do ujawnienia swojego wynagrodzenia (poza naprawdę szczególnymi przypadkami – jakimi nie wiem). Ciekawe jak poczulibyśmy się w urzędzie będąc obsługiwani bardzo dobrze przez pracownika z plakietką „Zarabiam tu płacę minimalną – aktualnie np. 2222 PLN a mimo to pracuję najlepiej jak się da). Czy odwrotnie – spotykając w banku doradcę z plakietką „Zarabiam 9999PLN – ale to dla mnie mało więc staram się tak jak widzisz”.
Proszę się nie obrażać – chce tylko pokazać, że mogłoby być inaczej niż jest.
Inne tematy w dziale Gospodarka