Postawione przeze mnie w tytule pytanie wymaga doprecyzowania. Nie będzie mi tu chodzić o ludzi, którzy wśród wielu poglądów na wiele spraw posiadają kilka, które można by uznać za lewicowe. Chodzi mi o ludzi do głębi lewicowych. Nie koniunkturalnie (np. wielu członków SLD) ale właśnie głęboko lewicowych. Będę ich tu nazywał rewolucjonistami. To oni właśnie moim zdaniem stoją za większością sukcesów politycznych lewicy. Mają oni bowiem rzecz niezbędną do zdobycia silnej pozycji politycznej oraz utrzymania jej. Ta rzecz to pragnienie oraz dążenie do zmiany sposobu myślenia ludzi. To właśnie ta elita lewicy, ci inżynierowie społeczeństw, wewnętrzny krąg jest obiektem mojego zainteresowania oraz tekstu.
Ludzie ci to przeważnie tzw. intelektualiści, którzy więcej mają wspólnego z ideologami niż z inteligencją. W swych pokoikach wynajmowanych za niewielkie pieniądze zarobione w propagandowych gazetach lub na uniwersytetach snują oni plany zmiany całych mas ludzkich, a później opisują je lub wygłaszają wszędzie gdzie tylko się da. Są wyjątkowo zdeterminowani i chętnie spotykają się z każdym kto chce ich słuchać. Chodzą po liceach (widziałem uniwersyteckich psychologów szerzących gender w liceach jednego z wojewódzkich miast... nota bene na zaproszenie szkolnego psychologa). Spotykają się w różnego rodzaju świetlicach, gdzie hodują swoje małe, czerwone, intelektualne potomstwo.
Co bardzo ważne - nie mają wspólnego szefa. Nikt nimi nie dowodzi, choć mam wrażenie, że dość dobrze rozpoznają się w tłumie normalnych ludzi na ulicy. Ich alternatywnie modne potomstwo ma już swój dress code. Gdy skończą już szkoły i uczelnie w większości go porzucą. Kamuflując się strojem ludzi normalnych.
Jak już wspomniałem nie mają szefa, czy centrali z której dostają polecenia. Takie aspiracje miała Moskwa, a teraz ma Bruksela. Jedna i druga próbowała przekupić tych, których nie mogła zmusić do współdziałania w innych sposób. Ale to jest tylko źródło pieniędzy. Pytanie zasadnicze skąd te idee i ta determinacja do ich szerzenia wzięły się w umysłach tak wielu ludzi.
By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba odpowiedzieć na inne. Kim jest rewolucjonista? Skąd się wziął? Kto dokładnie chce przeprowadzić rewolucję? Kto chce zmiany człowieka na nowego europejskiego/sowieckiego/diabli-wiedzą-jakiego?
Moim zdaniem trzeba sięgnąć tam, gdzie społeczeństwo zazwyczaj nie sięga. Na margines. Ludzie, którzy uczciwie dorobili się majątków, pozycji lub innych powodów do dumy i zadowolenia chronią system, który im to umożliwił i w którym trwanie owoców ich zwycięstwa nad przeciwnościami losu oraz przeciwnikami jest możliwe. Rewolucjonistami nie są beneficjenci tradycyjnych społeczeństw, a więc: wielodzietne rodziny, szlachta, dobrze prosperujący biznesmeni, robotnicy zarabiający na tyle dużo by posłać swoje dzieci do szkół, kupcy... generalnie wszyscy, którym wiedzie się znośnie z perspektywą lepszej przyszłości dla nich samych lub ich dzieci.
Rewolucjonistów nie należy zatem szukać wśród wszystkich tych, którzy przyczyniają się do rozwoju cywilizacji w kierunku, w którym zmierzała ona kilka pokoleń przed nimi. Jeżeli ktoś kultywuje tradycję, nie jest rewolucjonistą.
Rewolucjonistów należy zatem szukać na marginesie lub poza nim. Będą to więc wszystkie męty społeczne (znane są przypadki, gdy na małych posterunkach u początków PRL liczba policjantów i więźniów pozostawała ta sama tylko osoby po obu stronach krat zamieniały się miejscami, z polecenia władzy ludowej). Rewolucjonistów trzeba będzie również szukać wśród wszystkich dewiantów i osób z zaburzeniami w sferze seksualnej. Im bowiem będzie zależeć na uzyskaniu statusu równoprawnych uczestników życia seksualnego społeczeństwa, skoro zostali go pozbawieni. Nieudolni biznesmeni i alkoholicy, którzy przepili odziedziczone majątki, to również dobry materiał na rewolucjonistów. Innymi słowy: wszyscy, którzy nie radzą sobie z własnym życiem w zastanym świecie, który może nawet być najlepszym z możliwych, będą dobrą gliną pod pomnik Lenina. Nie koniecznie muszą się nią stać.
Gdy jednak poszukiwać będzie się potencjalnych kandydatów do nowych komunistycznych międzynarodówek, z uwagą przyjrzyjcie się wszystkim zakompleksionym ludziom, którzy są zbyt leniwi, by zawalczyć na własną rękę o poprawę swego losu. Ludzie tacy z chęcią wymuszą na was pomoc dla samych siebie. Gdybyście Państwo chcieli jednak tej pomocy odmówić, to pamiętajcie - ludzie, którzy wtargnęli do naszego świata zza marginesu, na który sami się wypchnęli, nie mają nic do stracenia.
Tekst ukazał się również na portalu: luznemysli.pl
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka