W ostatnim numerze Nowej Konfederacji główny temat to szeroko pojęty ruch republikański w Polsce. Bardzo interesujące artykuły poświęcili temu dr Rafał Matyja oraz red. naczelny NK Bartłomiej Radziejewski (por. [1],[2]). Swoich sympatii do tego ruchu nigdy nie ukrywałem, choć pozostawałem często krytyczny wobec konkretnych posunięć, czy incydentów największej republikańskiej organizacji, czyli Republikanów posła Przemysława Wiplera. Moja zgoda lub niezgoda wynikała jednak zawsze z faktu, że podzielałem znaczną część postulatów tego środowiska. Wspomniane teksty zawierają jednak w pewnych miejscach rzeczy, na które trudno się zgodzić. Co ciekawe są to rzeczy, w których obaj autorzy zgadzają się.
Po pierwsze, obaj panowie (mimo polemicznego charakteru drugiego tekstu) niby od niechcenia uderzają z dużą łatwością w wolny rynek oraz możliwość wprowadzenia go w Polsce. Dr Matyja pisze: „Powrót do Wilczka” jest dziś mocnym zwrotem retorycznym, lecz trudno sobie wyobrazić zastosowanie tego hasła w realiach rządzenia. Red. Radziejewski pisze zaś: Jednak już w sprawach gospodarczych będzie im raczej bliżej do świeckiej wersji stanowiska Kościoła czy niemieckich ordoliberałów niż do konserwatywno-liberalnej mitologii „niewidzialnej ręki rynku”. Która – co wyraźnie pokazał ostatni kryzys – jest obecnie wrogiem republikanizmu w najbardziej elementarnym sensie.
Tak jak opinia pierwszego autora zasługuje na pewną uwagę, o ile przedstawi on argumenty na jej rzecz, tak słowa drugiego są już imputowaniem własnych poglądów całemu środowisku (czy środowiskom). Pomijając jednak moje osobiste odczucia formy tych wypowiedzi, pragnę zauważyć, że obaj autorzy (co ciekawe: podobnie jak zadeklarowani socjaliści podający się za demokratów) nie dostrzegają niespójności takiego stanowiska względem wolnego rynku ze postulatem samorządności i podmiotowości obywateli, który to leży jako fundament republikanizmu. A fundamenty warto czasem odkopać, żeby je obejrzeć.
Z jednej strony postuluje się rzeczy takie jak podmiotowość narodu, czy prawo do samostanowienia narodu (nota bene niech mi będzie wolno zauważyć, że uznanie tej zasady przez wszystkie ugrupowania polityczne w świecie zachodnim - przynajmniej deklaratywnie - jest największym z dotychczasowych zwycięstw nacjonalistów). Z drugiej zaś chce się wziąć kontrolę nad majątkiem wytwarzanym przez naród, za pomocą interwencji państwowych, a być może i zabiegów socjalnych. Oczywiście nie można sensownie mówić o podmiotowości wspólnoty, która jest wyzbyta prawa do zarządzania swoim majątkiem. Nie można mówić o wolności obywateli, jeżeli obywatele ci są tylko zarządcami własnych domów i firm, a ich realnym właścicielem jest aparat państwa. Takie postawienie sprawy realizuje, tak krytykowaną przez republikanów, sytuację zawłaszczenia potężnych dziedzin życia publicznego przez nielicznych. Wolny rynek, jako ze swej natury demokratyczny, musi więc być stałym elementem republikanizmu - inaczej mówienie o społeczeństwie obywatelskim nie ma sensu. Sens za to ma mówienie o społeczeństwie niewolniczym.
Po drugie dochodzi do kwestii niedojrzałości młodego pokolenia republikanów. Nawet jeżeli za jedyne kryterium przyjmiemy umiejętność stworzenia sprawnego środowiska, które będzie efektywnie oddziaływać na rzeczywistość polityczną, teza ta wydaje się nie do końca prawdziwa. Wystarczy przypomnieć sukcesy i wpływ Fundacji Republikańskiej przy okazji ustaw deregulacyjnych. Niekwestionowane, moim zdaniem, powinna być również obecność idei republikańskich w dyskursie publicznych. Oczywiście można utyskiwać nad tym, że w porannych programach dla gospodyń domowych, między informacją o zdrowym odżywianiu się a informacjami ze świata mody nie ma wykładów z podstaw republikanizmu - tylko po co? Nie chcę być złośliwy, ale redaktor naczelny Nowej Konfederacji sam zmarginalizował swój głos odcinając się od środowiska FR. Zaczął budować nową gazetę internetową... w której utyskuje (cytując słowa drugiego autora): republikanizm jest deklaracją generacji niesłuchanej i niebranej pod uwagę [...] zepchniętej do Internetu, poza obszar prasy drukowanej, radia i telewizji. Deklaracja ta jest o tyle zabawna, że z jednej strony sam odszedł z prasy drukowanej (Rzeczy wspólne), a z drugiej w każdym mailu o nowym numerze Nowej Konfederacji informuje o wystąpieniach medialnych, przedrukach artykułów z NK, konferencjach, które współorganizuje. Jeżeli przyczyniło się do podzielenia i zantagonizowania środowiska, takie deklaracje nie są czymś zasadnym.
Masy młodych ludzi zastanawiają się w tej chwili co zrobić ze swoim dalszym życiem. Polska już od dłuższego czasu nie oferuje im możliwości realizacji swoich aspiracji. Pytaniem zasadniczym w tym tekście jest co oferują im republikańskie środowiska? W tej chwili wewnętrzne spory małych grup politycznych, podsycane przez rozrost ambicji liderów kilkunastoosobowych stronnictw.
Miałem takie marzenie kilka lat temu: silna organizacja republikańska, której siła wypływała z sił małych stowarzyszeń działających przede wszystkim lokalnie - może i kłócących się, ale nie dzielących. Nad wszystkim wsparcie jednej dużej fundacji o charakterze eksperckim a nie politycznym. Była to droga, którą można było zrobić bardzo dużo dobrego. Co ważniejsze droga ta nie jest jeszcze zamknięta. Trzeba tylko pohamować osobiste animozje lub przekierować je na spory wyłącznie intelektualne. W dziedzinie praktyki zaś potrzebna jest jedność. Jeżeli nie zostanie osiągnięta, to republikanie, którzy będą do końca walczyć o dobro Polski, koniec ten niechybnie zobaczą. Innymi słowy: dość podziałów dzieciaki, brać się do roboty!
Tekst ukazał się również na serwisie: luznemysli.pl
[1] www.nowakonfederacja.pl/cierpienia-mlodego-republikanizmu/
[2] www.nowakonfederacja.pl/pokolenie-r-czas-na-pobudke/
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka