Dziś sejm odrzucił wniosek o referendum w sprawie wysłania 6-cio latków do szkół (stosunkiem 232 do 222). Za była koalicja rządząca przeciw opozycja i dwóch posłów PSL (Eugeniusz Kłopotek oraz Andrzej Dąbrowski). Posłowie ci złamali dyscyplinę partyjną i już są głosy o wykluczenie ich z klubu. Prawdopodobnie to się nie stanie, gdyż większość parlamentarna nie jest większością dużą. Z drugiej strony prostytucja polityczna ma to do siebie, że nawet nie posiadając większości da się uzbierać (kupić?) wymaganą liczbę głosów. Zatem niepokorni posłowie, być może, nie są aż tak potrzebni koalicji, jak mogłoby się wydawać.
Sama sprawa 6-cio latków ma dwa oblicza. Po pierwsze, odrzucenie samego wniosku o referendum, za którym opowiedziało się milion obywateli. Po drugie, problem tego dlaczego w ogóle powstał pomysł wysłania tych dzieci do szkoły.
Co do pierwszego, to wydaje się, że odrzucenie referendum jest najlepszym dowodem na to, że Milicja Ob… pardon… Platforma Obywatelska, rzecz jasna, nie sądzi, by miała poparcie wśród obywateli. Dlaczego? Gdyby takie poparcie miała, a dzieci chciałaby posłać do szkół, to referendum odbyłoby się, a obywatele poparli by Platformę. Partia ta mogłaby wtedy stać się obrońcą (a może wręcz katechonem) demokracji. Jednakże seria porażek wyborczych (nie licząc ostatniego, warszawskiego referendum – które nie było porażką o tyle, że nie udało się odwołać HGW, a było o tyle, że w ogóle do niego doszło) musiała ugruntować w kierownictwie partii przekonanie o tym, że na poparcie obywateli nie ma co liczyć. Innymi słowy, Platforma szykuje się do oddania władzy. Pytanie tylko, co przed tym zrobi. Być może niczym komuniści pod koniec lat 80’ jakoś ugada się z nową władzą? Być może samo kierownictwo już zebrało wystarczające środki, by uciec z kraju po przegranych wyborach? Nie mamy pojęcia… ale nie należy sądzić, że o przygotowaniach zapomina.
Co do drugiego – po co w ogóle posyłać 6-latki do szkół? Po pierwsze jest to jednorazowy zastrzyk uczniów dla wielu szkół podstawowych, ratujący je być może (co prawda nie na długo) przed zamknięciem, spowodowanym niedoborem uczniów. Po drugie, do szkół pójdą teraz roczniki 2006 i 2007. Za dwanaście lat da to zastrzyk (znów jednorazowy) uczelniom wyższym. Pisaliśmy już o tym, że właśnie okres za około 10 lat minister Kudrycka uważa za najtrudniejszy dla polskich uczelni, jeżeli idzie o liczbę studentów. Pisaliśmy również, że myli się co do tego, odsuwając problem w czasie [1].
Być może polityka rządu nie jest jednak tak dalekowzroczna. Być może chodzi o coś innego. Prof. Adam Wielomski na swoim profilu facebookowym napisał: W sporze o obowiązek szkolny sześciolatków nie chodzi o dobro dzieci, ale o ratowanie ZUS. Rok wcześniej do szkoły = rok wcześniej do pracy = rok pracy dłużej na ZUS. Oto ludzie stali się dodatkami do ZUS-u. I mając na uwadze niedawne wydłużenie wieku emerytalnego, opinia pana profesora wydaje się co najmniej wiarygodna.
Tak, czy inaczej: obywatele zostali przez Platformę Obywatelską potraktowani z pewną nonszalancją (jeżeli nie pogardą po prostu), 6-latki pójdą do szkół, ZUS dostanie za jakiś czas zwiększoną liczbę płatników (co prawda wcześniej trzeba będzie odpalić coś extra nauczycielom, więc nie wiadomo, czy nie wyjdzie się tu na zero). Ostatecznie zaś nic to budżetowi nie przyniesie, a Platformie Obywatelskiej przyniesie trochę mniej głosów w najbliższych wyborach. Szkoda tylko, że bardzo trudno będzie cofnąć tę ustawę.
[1] przegladidei.salon24.pl/525004,jak-na-naszych-oczach-zdechna-uniwersytety
Balthasar Colbert
&
Nikanor
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka