Chcielibyśmy podzielić się z Państwem pewnym spostrzeżeniem, które wpadło jednemu z nas do głowy podczas obserwacji ludzi na jednym z placów w dużym, polskim mieście. Wydaje nam się ono znaczące dla trybu życia współczesnego człowieka.
Było to pięknego, słonecznego popołudnia w środku tygodnia. Dookoła grała muzyka z reklamowego standu, fontanna lała strumienie wody, ktoś rozdawał ulotki, a ludzie snuli się swoim standardowym rytmem Te wszystkie elementy, na które zwróciliśmy uwagę, są stopione w jedną, papkowatą całość. Krzątający się po placu ludzie nie dostrzegają zupełnie niczego, poza nimi samymi i celem ich podróży (o ile cel taki w ogóle istnieje). Jeden z nas, stojąc na owym placu, oddzielił od siebie wszystkie elementy i zauważył ich monotonię. Trudno więc dziwić się, że ignorują je ci, którzy pędzą w swoim kierunku z zaprzątanymi problemami głowami. Był na owym placu jednak taki element, który zupełnie nie pasował do reszty. Mężczyzna, na oko około 50-ki, ubrany w grubą, flanelową koszulę (w upalne popołudnie!), przykrótkie spodnie i czarne półbuty. Krzątał się po placu mówiąc coś, jednak robił to tak, że z odległości ok. 20 metrów było słychać jedynie fakt wypowiadania słów, nie zaś same słowa. Ludzie jednak zupełnie ignorowali go – jak gdyby był elementem jakiegoś miejscowego folkloru, czy kolejną monotonną cząstką. Być może niektórzy pomyśleli sobie: „szaleniec!” i bali się nawet przystanąć przy specyficznym osobniku. Ten z nas, który był tam obecny, również złapał się na takiej myśli i nawet nie podszedł. Ten mężczyzna kręcił się dobre 40 minut, lecz nikt obok niego nie przystanął. Ani po to, by go posłuchać, ani by zapytać, czy wszystko z nim w porządku.
O czym to świadczy? Ano o tym, że w natłoku spraw, nie jesteśmy w stanie poświęcić chwili dla czegoś innego ani z ciekawości, ani z troski. Czy my przypadkiem nie zostaliśmy emocjonalnie wykastrowani? Przecież w podobny sposób zachowywał się Sokrates, czy inni filozofowie starożytni. Chodzili po placach bądź rynkach i mówili! Ci, którzy byli zainteresowani – słuchali ich. Ba! Nawet dyskutowali z nimi. Gdy trafił się szaleniec – obywatele również interweniowali. Dzisiaj jedynie przechodzimy obok, nie zaprzątając sobie niczym głowy, poza nami samymi. Kilka lat temu The Washington Post w ramach eksperymentu poprosił wybitnego skrzypka, aby grał kilkanaście minut na stacji metra (por. 1). Myślicie Państwo, że jego gra spotkała się z zainteresowaniem? Nie. Ludzie snuli się, przechodzili obok i nawet nie zorientowali się, że obok nich dzieje się coś, na co powinno się choć zwrócić uwagę.
[1] www.youtube.com/watch
Nikanor
&
Balthasar Colbert
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura