... a jeszcze gorzej w głowach Duńczyków.
Od 10 dni w Danii trwa lokaut szkół (por. [1],[2]). Jego przyczyną jest chęć samorządów do wprowadzenia zamian w sposobie organizacji pracy nauczycieli, które to zmiany tak nie spodobały się nauczycielom, że zagrozili strajkiem. Geniusz urzędników Danii jest wielki – by nauczyciele nie strajkowali w pracy, po prostu nie wpuszczono ich do szkół. Proponowane zmiany mają dawać dyrektorom szkół prawo do decydowania ile wynosić będzie pensum nauczycieli, a ile godzin będą oni musieli spędzać na innych zadaniach. Duński Związek Zawodowy Nauczycieli wyjaśnia przyczynę oburzenia: ma to doprowadzić do zwiększenia liczby godzin pracy. Obie strony czekają na interwencje rządu, który nie kwapi się do tego specjalnie.
Nauczyciele będą więc rozliczani z godzin, jakie muszą poświęcić na przygotowanie do zajęć lub sprawdzanie klasówek, przez swoich dyrektorów. I to oni właśnie będą decydowali ile godzin na to potrzeba. Nauczyciele boją się, że zwiększy to liczbę godzin pracy wykonywanej w samej placówce. A przynajmniej takie zagrożenie rysuje przed nami DZZN. W sumie to nawet interesująca kwestia. Czy do godzin pracy w Polsce nauczyciele mają doliczane to, co robią w domach? Nie wiem jak Państwo, ale my w swoim życiu pracowaliśmy w kilku miejscach, które wymagały od nas wcześniejszego przygotowania się, poświęcenia wolnego czasu… ale nam nikt jakoś za to nie zapłacił. Cóż… budżetówka.
Z informacji tragikomicznych: w szkole rybackiej w Danii zdechną ryby, bo nie ma ich kto karmić z powodu strajku (ciekawe czy Zieloni są po stronie nauczycieli?) oraz Duński Czerwony Krzyż planuje prowadzić komplety, żeby dokształcić uczniów, którzy mają podejść do egzaminów w tym roku. Być może będą to tajne komplety. Trzeba będzie pochować się z uczniami w katakumbach ponieważ przepracowani nauczyciele w szaleństwie będą chcieli tak Czerwony Krzyż (mimo, że czerwony, to cały czas krzyż), jak i swoich uczniów posłać w ślady biednych ryb.
Biorąc pod uwagę śmieszność całej tej sytuacji, idzie nawet przełknąć jej tragiczność. Czy po to Ci biedni ludzie studiowali długie lata, żeby teraz ciężko pracować? Czy konieczność sprawdzania klasówek w domach, kosztem życia rodzinnego, to nie wystarczająco duże upokorzenie? I jakie koszty osobiste! Rozwody, zaniedbane dzieci, mężowie i żony, alkoholizm, przemęczenie, stres, zawały, nadciśnienie, bezsenność. A wszystko przez te cholerne klasówki. A będzie je trzeba jeszcze sprawdzać szybciej.
I chyba tylko ryby, jakby od niechcenia, lecz sugestywnie wskazują rzecz najważniejszą. Nowy człowiek, wyhodowany w duńskim basenie państwa opiekuńczego, gotów jest nawet na głodówkę byle tylko opiekunowie załatwili wszystko za niego. I tak, jak biedne ryby, bez szybkiej interwencji nowi ludzie umrą z głodu. A gdyby owego basenu zabrakło? Zapewne biedni nauczyciele czuliby się jak ryba poza wodą. Tak przynajmniej myślą w tej chwili. Bo może odkryliby w sobie rzecz niesamowitą, gdyby tylko wpuścić ich do oceanu… że potrafią żyć samodzielnie.
[1] forsal.pl/artykuly/693971,dania_najwiekszy_lokaut_szkol_w_historii_kraju.html
[2] forsal.pl/artykuly/697058,strajk_nauczycieli_w_danii_dziesiec_dni_przymusowych_wakacji_dla_uczniow.html
Balthasar Colbert
&
Nikanor
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka