W ostatnim numerze tygodnika Do rzeczy, pan Waldemar Łysiak okrasił swój dziesiąty felieton tekstem o... samym sobie. Jako stali czytelnicy zarówno Do rzeczy, jak i twórczości słynnego Łysiaka, spodziewaliśmy się jakiegoś mini jubileuszu, ale to, co sprezentował nam Mr. Baldhead jest dla nas estetycznym szokiem.
W jednej z notek (Jak nam ładnie lewica grypsuje – przyp. aut.) pisaliśmy o niezbyt kulturalnej krytyce twórczości prawicowych autorów, jaką możemy spotkać na łamach np. Gazety Wyborczej. Jednym z przykładów była wulgarna charakterystyka stylu pisania p. Waldemara Łysiaka, której motywem przewodnim jest według redaktora GW intelektualna pycha, co ów redaktor zaakcentował językiem freudowskim. Choć forma pozostawała wiele do życzenia, również na prawicy można było zauważyć postępującą niechęć do stylu, jaki reprezentuje Waldemar Łysiak. Od pisarza wręcz kultowego w czasach PRL i latach 90-tych, staje się człowiekiem zatraconym we własnym samouwielbieniu. Trudno nie docenić twórczości Łysiaka, bowiem jego warsztat (mimo wielu uproszczeń w zakresie filozofii, historii czy teologii), poruszana tematyka i właśnie specyficzny styl zawsze przykuwały uwagę i zasługiwały na miano solidnych. Różnorodność masek, jakie potrafił przybierać autor takich książek jak Cena, czy Milczące psy kazały sądzić, że potrafi on abstrahować od kreowanych przez siebie postaci. Okazuje się jednak, że Łysiak chce być połączeniem Karśnickiego z Trylogii łotrzykowskiej, Satina z Satynowego magika, Krzyżanowskiego z Ceny oraz wielu innych ironicznych twardzieli, przekonanych o własnej doskonałości. O ile mamy ochotę czytać książki, w których bohaterowie są przerysowani, zadziorni i czasami nawet pyszni, o tyle po felietonach spodziewamy się pewnej dozy problematyczności, rzetelności i rzucania światła na ważne kwestie. I tutaj dotykamy nieprzyjemnego finału – p. Łysiak gnuśnieje... zgnuśniał jakiś czas temu. Czy to w wyniku przeświadczenia o swojej doskonałości, czy w wyniku braku takiej weny, jak niegdyś (najnowsze dzieła Łysiaka naszym zdaniem są bardzo solidne, ale np. Dobry był świetny i deklasuje przewidywalnego Satynowego magika), czy może z powodu rzetelnej krytyki podejścia do zamiłowania Napoleonem-rewolucjonistą oraz Piłsudskim ze strony konserwatyzmu – tego nie wiemy. Widzimy jednak, że Waldemar Łysiak coraz częściej przelewa swoją żółć na łamy, co jest tendencją godną magla, nie zaś poważnego autora. Ostentacja z jaką Łysiak relacjonuje zaleganie przez redakcję poprzedniego składu Uważam Rze kwoty 900 złotych jest niesmaczna i brakuje tutaj klasy. Ileż razy czytaliśmy o niechęci Łysiaka do Ziemkiewicza, prof. Wielomskiego czy Korwina-Mikke? Zapewniamy Państwa, że śledząc książki i felietony Łysiaka, było to bardzo często. Co jest w tej krytyce niesmacznego? Wycieczki ad personam zamiast konkretnych kontrargumentów. Z całym szacunkiem do miłości Małego Korsykanina przez wybitnego napoleonistę, ale broniąc się argumentami emocjonalnymi, nie zmieni się podejścia konserwatystów. Podobnie ze słynnym sporem piłsudczyków i Endeków, do którego Łysiak chętnie się włącza, lecz jedynie z armatami strzelającymi oczerniającymi pociskami.
Waldemar Łysiak często narzeka na polską prawicę i jej kształt. Sam jednak wykonuje niedźwiedzią przysługę piorąc publicznie brudy, które powinny być załatwione po męsku. Radzimy więc, aby nie demolować bardziej i tak już wątłej prawicy. Jeśli pan Łysiak ma jakieś problemy z red. Ziemkiewiczem czy innymi, to szczerze mówiąc lepiej, aby utożsamił się z tą częścią Karśnickiego, która była dobra w sztukach walki, zamiast kąśliwym i wulgarnym robieniem przytyków. W skrócie – idźcie Panowie na ubitą ziemię, bo może to oczyści nieco atmosferę, a przy okazji jest szansa, że Łysiak przestanie wszędzie rzucać wtrącenia o wspaniałym i warczącym na wszystkich sobie, bo spokornieje, gdy okaże się, że nie jest mistrzem karate.
Nikanor
&
Balthasar Colbert
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura