Jako, że nowoczesna rzeczywistość nie lubi zastojów, a dzisiaj postęp poczynił kolejny krok (pytanie tylko czy tego medialnego czy właściwego?) w postaci legalizacji w Czechach marihuany do użytku medycznego (por. [1]), postanowiliśmy przypomnieć nieco Państwu o legalizacji narkotyków, ale w perspektywie myślenia realistycznego, a nie gdybologii. Ostatnio temat był żywy w okresie słynnych „dopalaczy”, obecnie nieco przycichł w gąszczu informacji o związkach partnerskich itp. problemów nowoczesnego świata.
Legalizacja narkotyków (mówimy tutaj zarówno o tzw. twardych jak i miękkich) jest w Polsce tematem szczególnym, bowiem w naszą kulturę i tradycję wpisana jest inna używka – alkohol. To właśnie w świetle tego faktu i konsekwencji wynikających z ogólnej dostępności do napojów wyskokowych powinniśmy rozstrzygać o legalności narkotyków. Większość „gdyba” co się stanie z polskim społeczeństwem, gdy w sklepach będzie można kupić nie tylko marihuanę, ale także i amfetaminę. Obraz jest bardzo ponury – będziemy mieli ogromną grupę uzależnionych bandytów, gotowych zadać cios nożem, aby tylko zdobyć środki na upragnioną „działkę”. Oczywiście mowa tutaj o zjawisku masowym – nie będzie można spokojnie wyjść na spacer czy puścić dziecka na huśtawkę, bo zło będzie czaiło się w każdym miejscu. Tyle gdybologii.
Fakty i rozsądek podpowiadają jednak coś innego. Mamy dostępne w Polsce dwie grupy, na podstawie których można wyciągnąć pewne wnioski odnośnie ewentualnego obrazu rzeczywistości po legalizacji narkotyków. Pierwsza grupa to grupa pijących alkohol. Zaliczają się do niej osobnicy spożywający dla towarzystwa czy w domowym zaciszu przy obiedzie. Jednym słowem – pijący z umiarem. Są również tacy, którzy upijają się na umór, ale przy tym zachowują się zgodnie z prawem. Trzecią „podgrupę” stanowią ci, u których alkohol wzbudza agresję i są niebezpieczni dla otoczenia. Na koniec są alkoholicy, stanowiący poważny problem społeczny, krzywdzący swoje rodziny nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Oczywiście w pewnym stopniu zakresy owych „podgrup” mogą się pokrywać, jednak daje nam to czytelny obraz sytuacji jeśli chodzi o alkohol. Wystarczy prześledzić liczbę przestępstw popełnianych w ciągu roku pod wpływem alkoholu, bądź w których alkohol jest motywem działania i porównać to z liczbą pijących Polaków (podejrzewamy, że są to raczej miliony), lub ogólną liczbą przestępstw. Jak donoszą statystyki policyjne w 2011 roku liczba przestępstw popełnionych pod wpływem alkoholu wyniosła dokładnie 27685 (por. [2]). Łączna liczba wszystkich przestępstw na terenie Polski w 2011 roku to 1.159.554 (por. [3]), więc jak łatwo policzyć, przestępstwa popełnione pod wpływem alkoholu wynoszą 2,39%. Zważywszy na popularność alkoholu w naszej kulturze, śmiemy twierdzić, że w najgorszym przypadku, po legalizacji narkotyków liczba przestępstw na tym tle zbliży się do około 2%, przy czym należy podkreślić, że również obecnie mamy do czynienia z takimi zajściami. Nie jest przecież tak, że jak coś jest nielegalne, to nie ma problemu, jak chcieliby rządzący. Z samego łamania ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii statystyki podają 29146 przestępstw (por. [4]), co stanowi 2.5% wszystkich przestępstw, a więc ponad 2000 przypadków więcej rocznie, niż w związku z alkoholem. Są to działania powiązane ze ściganiem grup przestępczych oraz dilerów, natomiast statystyki nie są w stanie pokazać ilości przestępstw popełnianych na tle narkotykowym na obecną chwilę, czyli w momencie, gdy są one nielegalne. Tutaj możemy jedynie „gdybać” podobnie jak przeciwnicy legalizacji, jednakże fakty są następujące: istnieją zorganizowane grupy przestępcze utrzymujące się z produkcji i handlu narkotykami, które popełniają nawet najcięższe zbrodnie w celu ochrony swoich szemranych interesów; istnieją miejsca i kontakty, gdzie dostęp do narkotyków jest bezproblemowy.
W związku z powyższym istnieje druga grupa, o której chcielibyśmy powiedzieć – zażywający narkotyków. Jest to grupa analogiczna jak w przypadku spożywających alkohol – występują różne „podgrupy” jeśli chodzi o ilość i regularność oraz zachowania po zażyciu. Żadne statystyki nie mówią o exodusie przestępczości związanej z tym, że mimo braku legalizacji narkotyków istnieją tacy, którzy je sobie organizują i zażywają. Wynika to z oczywistego faktu – jest to taka sama grupa społeczna, jak każda inna, dlatego istnieją zarówno tacy, którzy nie sprawiają problemów i stanowią oni większość, oraz tacy, którzy stwarzają pewne patologie z powodu swojego zamiłowania do „brania”. Insynuowanie, że w przypadku legalizacji ta sytuacja ulegnie diametralnej zmianie jest czystym kuriozum, które nigdy nie miało miejsca w empirii. A to ta ostatnia winna weryfikować wszystkie plany.
Pragniemy również zaznaczyć, że nie chodzi nam tutaj o kompletną anarchię jeśli chodzi o legalizację narkotyków. Widzimy jednak patologie jakie stwarza ich delegalizacja i przypomina nam się okres prohibicji w USA, kiedy to najlepiej na zakazie sprzedaży i spożywania alkoholu wyszła mafia. Podobnie jest dzisiaj – korzystają przestępcy, a ludziom wmawia się, że to dla ich własnego dobra. Skoro tak, to proponujemy delegalizację również alkoholu, papierosów oraz kawy.
[1] www.rp.pl/artykul/959177.html
[2] www.statystyka.policja.pl/portal/st/943/50862/Nietrzezwi_sprawcy_przestepstw.html
[3] tnij.org/udsz
[4] www.statystyka.policja.pl/portal/st/948/50892/Przestepczosc_narkotykowa.html
Nikanor
&
Balthasar Colbert
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka