Były kiedyś czasy gdy dzieci bawiły się na ulicach. Brudne dzieci biegały za brudną piłką. Starsi mówią czasem, że i z mniejszej ulicy dało się uzbierać drużynę do tej piłki. Dzieci te uciekały ze szkół, żeby grać w piłkę i paliły papierosy. Były bardzo niegrzeczne. Nie chciały się uczyć i nie szły na studia. Niektóre były tak głupie, że już w wieku szesnastu lat szły do pracy a wieku dwudziestu miały własne dzieci. Cóż za nieodpowiedzialność to była, przecież dwudziestolatkowie nie mają żadnego doświadczenia w wychowywaniu dzieci!
Na szczęście te czasy minęły. Dziś ludzie są dużo rozsądniejsi, a dzieci grzeczniejsze. Maszerują dzielnie do szkół, gdzie zdobywają potrzebną im wiedzę. Wiedza ta jest im niezbędna na studiach, które poza ogólnym wykształceniem daje jeszcze doskonałe przygotowanie do kariery zawodowej. Będąc jeszcze w szkołach nie grają w piłkę, tylko w tenisa, gdyż w tych docenianych na całym świecie kuźniach przyszłych elit, preferuje się sporty uznawane za prestiżowe. No i oczywiście nie palą.
Udało się to osiągnąć dzięki jednej tylko zmianie w strukturze społecznej. Była ona skrupulatnie planowana, a potem konsekwentnie wprowadzana. Zgodnie ze znaną zasadą, że masa ciśnie w dół, postanowiono dokonać elitaryzacji szkolnictwa. Na przeszkodzie stała jednak systemowa zasada najlepszego ze wszystkich systemów, czyli równość.
Jednakże równość, co architekci doskonałego systemu szybko dostrzegli, może być różna. Równość geniuszy jest inna niż idiotów, choć i idioci i geniusze są równi, rzecz jasna. Jak sprawić by geniuszy było więcej, by ich rzesza stanowiła masę, która cisnąć będzie w górę? Architekci wpadli na pomysł genialny, a prosty jak konstrukcja kielni. Zmniejszyć liczbę ludzi w ogóle. Mniejszość bowiem zawsze jest elitarna.
Wprowadzono więc różne zalecenia i obostrzenia, które mogą do tego doprowadzić. Środki antykoncepcyjne (pierwsza faza) okazały się niewystarczające. Wprowadzono więc (faza druga) możliwość zawierania związków jedno płciowych, te bowiem nie mogą mieć dzieci. I to okazało się za mało. Ostatecznie zaczęto sterylizować ludzi mnożących się nagminnie (faza trzecia). Temu ludzie jednak niechętnie się poddawali, a zmuszanie zawsze wiązało się ze skandalem i oburzeniem innych… nawet tych, którzy nie chcieli mieć dzieci.
Architekci sądzili już, że nie są być może tak genialni jak im się wydawało. Wtenczas jeden z nich (lub kilku – nigdy do końca nie można przejrzeć co dzieje się w tym wysoce elitarnym gronie) zaproponował, by spróbować czegoś innego. Czegoś, co może okazać się najlepszym pomysłem wszechczasów.
Utrudniono ludziom zarabianie dużych pieniędzy opodatkowując wszystko. Początkowo architekci byli zdziwieni tym pomysłem. Jak to wszystko? Po dłuższym namyśle okazało się, że jest to jednak możliwe. Opodatkowano każdy sprzedawany produkt, jeżeli był sprzedawany dwa razy, opodatkowano go dwa razy. Nałożono podatek na pracę, na nagrody, ostatecznie nawet na podarunki.
To nie był jednak koniec! Trzeba było zrobić coś jeszcze. Nawet biedni bowiem chcieli mieć dzieci. Powiedziano im więc, że zanim będą mieć dzieci, powinni ustatkować się ekonomicznie. Zrobić majątek, zająć pozycję. Elita zaczęła się powiększać. Choć była już za stara by mieć dzieci. Tym, którym się to mimo wszystko udało, byli zbyt zapracowani by je wychować. Zaczęli zatem posyłać je do elitarnych szkół, w których mówiono dzieciom, że i one muszą osiągnąć wszystko, zanim zdecydują się na dzieci. Tę część osób, która oporna była na namiętności kariery, nie była jednak oporna na namiętności innego rodzaju. Im więc powiedziano, że niezbędne do szczęścia i życia są im rzeczy, które jeszcze pięć lat temu nie istniały.
Społeczeństwo uwierzyło architektom, ponieważ samo chciało do tej grupy należeć. I tak się stało. Szkoły są już wybitnie elitarne, uczelnie walczą o studentów-geniuszy, których nie raz jest po kilka setek na roku. Wszyscy się bogacą i są szczęśliwi. Pokładając wielką wiarę w architektów, oddają im kolejne sfery życia pod kontrolę… tj. opiekę oczywiście.
Wszyscy stajemy się lepszymi i szczęśliwszymi ludźmi. Być może już niedługo zamiast ulic pełnych brudnych i niegrzecznych dzieci, salony pełne będą rad starszych i mądrzejszych mówiących innym starszym i mądrzejszym, że są mądrzy i wiekowi. Rady te będą miały swe siedziby w hospicjach, gdzie w starcze uśmiechy będą okraszać krajobraz spokojnych, bo pustych, ulic. No i oczywiście w tych hospicjach nikt nie będzie palić.
Balthasar Colbert
&
Nikanor
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura