Czego to człowiek nie wymyśli? – takie pytanie można było zadać jeszcze kilkanaście lat temu i było trudno dać precyzyjną odpowiedź. Teraz wiemy, że człowiek to istota, która potrafi sobie ułatwić życie poprzez postęp np. technologiczny, ale jednocześnie lubi pewne (wcześniej oczywiste) sprawy komplikować (oczywiście ubierając to w uroczą otoczkę „docierania do prawdy wcześniej nieznanej”).
Jak czytamy na portalu gazeta.pl (por. [1]), pewien Australijczyk postanowił w 2009 roku przejść cykl zabiegów plastycznych, mających na celu fizyczne upodobnienie go do kobiety. Został zwieńczony sukcesem pod koniec ubiegłego roku. Nie chodzi nam jednak o opisywanie tego procesu. Mamy nieodparte wrażenie, że to, co kiedyś wydawało się oczywiste i intuicyjne, zostało zagmatwane przez specyficzny rodzaj para-naukowego dyskursu. Od dawna wiemy, że
w przypadku człowieka możemy mówić o płci na kilku płaszczyznach – genetycznej, genitalnej oraz hormonalnej. Takie rozróżnienie ma jednak znaczenie w medycynie – pozwala na przykład odpowiednio dobrać leki przy pewnych schorzeniach. Stosunkowo niedawno, żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę (znaczy się „dotrzeć do prawdy wcześniej nieznanej”) stwierdzono, że ważnymi czynnikami determinującymi płeć są psychika oraz kultura. Nie chcemy tutaj wchodzić w spór z osobami zajmującymi się gender studies, niemniej ciekawią nas dwie kwestie.
Po pierwsze, jeśli płeć wiąże się z moim osobistym postrzeganiem mnie samego, to czy per analogiam nie prowadzimy do sytuacji absurdalnej? Spieszymy z wytłumaczeniem. Skoro możemy na podstawie naszego arbitralnego odczucia stwierdzić swoją płeć bez względu na kwestie fizyczne i genetyczne, to czy w takim razie owo odczucie nie rozciąga się na inne sfery naszego jestestwa? Czy p. Kowalski zamknięty w Tworkach nie jest tutaj pokrzywdzony? On naprawdę czuje się Napoleonem! Skoro leczymy go z jego cesarskości, to idąc konsekwentnie za tym, co omówiliśmy, jesteśmy nietolerancyjni i nie dajemy się biednemu p. Kowalskiemu realizować.
Po drugie, jeśli kultura determinuje naszą płeć, to czymże jest ta kultura? Bo przyznamy szczerze, że nie byliśmy zaznajomieni z koncepcją kultury jako samoistnego bytu, który ma jakiś plan i wpływa na ludzkość. Może w takim razie kultura jest jakąś koniecznością dziejową? A może wypadałoby przyznać, że to człowiek kształtuje kulturę będąc istotą rozumną i swoimi działaniami wpływającą na nią? W pierwszym przypadku... już to gdzieś słyszeliśmy od pewnego zarośniętego pana Karola. W drugim przypadku teza o determinancie kulturowym najzwyczajniej w świecie upada. Nawet w stanowisku kompromisowym (człowiek co prawda kształtuje kulturę przez swoje działania, choć nigdy do końca nie kontroluje konsekwencji tychże, a kultura poprzez innych ludzi i ich działania oraz wytwory kształtuje każdego z nas) jest w człowieku coś stałego i niezależnego od świata, w którym przyszło mu być tym kim jest. Tak czy siak – od teraz żeby nikogo nie urazić, dzwoniąc do nieznajomej osoby musimy zaczynać podobnie jak p. Janusz Weiss: Dzień dobry. Dzwonię do Pani, Pana (…).
[1] tnij.org/t2gb
Nikanor
&
Balthasar Colbert
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura