Kryzys w Europie szaleje „na całego”, o czym mówią i wiedzą już chyba wszyscy. Naturalnym zachowaniem gdy dzieje się coś złego, jest reakcja obronna. W tym wypadku mamy tu na myśli zabezpieczanie swoich dóbr, minimalizację kosztów i podobne zabiegi jeśli chodzi o sferę prywatną. Władze zaś powinny również podjąć kroki, które odciążyłyby i tak już strudzonych podatników, co spowodowałoby choć niewielki ruch w dobrym kierunku. Szczególnie, że sytuacja jawi się raczej w czarnych barwach.
Ostatnie doniesienia z Brukseli są pesymistyczne (por. [1]) i wskazują na ogromne zagrożenie dla „szarego Kowalskiego”, którego zwykle niezbyt interesują informacje podawane przez polityków czy ekonomistów. Nie ma się co dziwić – od dawna istnieje podział na „my” - bezbronni podatnicy, którzy i tak niewiele mogą i „oni” - grupa wpływów, która dba przede wszystkim o swoje interesy, grabiąc gdzie i co popadnie. W tym wypadku należy jednak być czujnym i starać się śledzić doniesienia od „nich”. „Oni”, jak możemy się dowiedzieć z wcześniej wspomnianych doniesień, mówią wprost – będzie źle. To jest chwila, w której Kowalskiemu powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. Jeżeli ci, którzy jeszcze niedawno twierdzili, że Unia Europejska wyjdzie obronną ręka z kryzysu przyznają, że będzie źle, to należy spodziewać się najgorszego. Sama liczba 27,2% osób zagrożonych ubóstwem w Polsce jest już katastrofalna, bo daje to ponad 10 milionów ludzi. Nie ma sensu pocieszanie się, że w Bułgarii wygląda to jeszcze gorzej, bo z drugiej strony w innych krajach wygląda to często znacznie lepiej.
Jaki ratunek szykuje dla nas Pan „Słońce Peru” premier? Mamy poważne wątpliwości czy premier Tusk ma w ogóle jakikolwiek plan. Jednocześnie jesteśmy zaniepokojeni żelazną konsekwencją rządu co do zwiększania obciążeń podatkowych mających łatać dziurę budżetową, ratując nasz kraj, wlepia na potęgę mandaty i stawia kolejne fotoradary. Oto pojawiło się przecież światełko w tunelu – dyskutowano pomysł wprowadzenia śmigłowców a nawet dronów (por [2]), które miałyby rejestrować wykroczenia z powietrza. Ileż dodatkowych środków dla państwa przyniosłoby takie rozwiązanie! Nietrudno się domyślić, że byłyby to prawdziwe mandatowe żniwa – niczego nie świadomy kierowca w centrum miasta byłby łatwym kąskiem dla laserowych mierników prędkości zawieszonych kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Śmiemy podejrzewać, że godzinna akcja w ruchliwym miejscu byłaby w stanie przynieść co najmniej kilkaset wykroczeń, które według nowego taryfikatora przy przekroczeniu prędkości powyżej o 11-20km/h są karane mandatem w wysokości nawet 100 złotych. Mowa więc o setkach tysięcy złotych dziennie, nie mówiąc już o skali rocznej, gdyby wprowadzić kilka tego typu śmigłowców czy dronów. Czekamy więc, aż Pan Premier (w trosce o nasze bezpieczeństwo rzecz jasna) da znak i na niebie ujrzymy sprzęty budzące postrach, niczym Apache w Wietnamie.
[1] www.bankier.pl/wiadomosc/UE-ryzyko-dlugotrwalej-biedy-i-rosnace-bezrobocie-2732888.html
[2] www.tvn24.pl/fotoradary-na-dronach-beda-lupic-kierowcow-urzednicy-zaprzeczaja,298752,s.html
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka