Poruszany przez nas ostatnio casus feralnego projektu prezydenta Wałbrzycha wymaga jeszcze jednego komentarza, który dotyczy nie samej sytuacji ale przyczyn leżących u podstaw bierności obywateli wobec pomysłówwładz. Uważamy, że to nie sami tylko obywatelesą winni, lecz pewne przyzwyczajenia będące wynikiem kilku elementów. Owszem, ponoszą oni odpowiedzialność za swoją ignorancje i nie zamierzamy bronić ich bierności, lecz jedynie spróbujemy unaocznic źródła takiej postawy.
W rzeczywistości demokratycznej obywatel ma swoje prawa ale rownież i obowiązki. Niestety grecki ideał aktywnie angażującego się w życie swojego polis mieszkańca zaniknął ze świadomości i mamy do czynienia z roszczeniową i leniwą sylwetka obywatela. Nie interesuje go nic poza własnym, bezpośrednio rozumianym interesem. Wynika to z kilku powodów.
Po pierwsze wykształcenie nie daje narzędzi do rozumienia demokratycznej rzeczywistości i powinności obywatela wobec państwa. Nie można oczekiwać wypełniania obowiązków od kogoś, ktoich nie zna, nie rozumie i nie wie jakie korzyści mu to przyniesie. Jednym z motywów działania (poza idealistycznym, jak poczucie odpowiedzialności za współobywateli) jest świadomość możliwości uzyskania potencjalnego zysku. Inicjatywa obywatelska staje się środkiem do osiągnięcia pewnego celu, dzięki czemu można liczyć na zaangażowanie. Nie wymagajmy od ludzi, żeby przy obecnym tempie życia i sytuacji ekonomicznej robili coś, co zajmie ich czas i nie przyniesie im żadnych korzyści. Niestety zdecydowana większość nie ma o tym pojęcia, bo ani w cyklu edukacji ani w mediach nie podaje się takich informacji. Ludzie czują się na tyle zdezorientowani, że wyobrażają sobie inicjatywy obywatelskie jako skomplikowane procesy związane ze znajomością przepisów, co dodatkowo ich zniechęca.
Oczywiście jeżeli pewne osoby, czy grupy osób podążają za pewnym ideałem. Chcą realizować cele inne niż ekonomiczne, i są gotowi poświęcać swój czas, swoje pieniądze i swoją pracę to tym lepiej! Nie wolno nie doceniać ludzi ideowo zaangażowanych, bo to właśnie grupy zapaleńców, gdzieś w pubach, na strychach czy w piwnicach snując plany zmiany świata ukuwają idee i wizje, które potem (często już po ich śmierci) pociągają miliony. W dłuższej perspektywie, to właśnie ci ludzie, którzy gotowi są rzucić wszystko by pójść za swoimi przekonaniami, nawet wbrew rozsądkowi, są najistotniejszym (bo początkowym) czynnikiem długofalowych przemian. Po latach zaborów i różnych okupacji szczególnie w Polsce, nie powinno się o tym zapominać. Kto bowiem po Powstaniu Styczniowym gotów byłby uwierzyć, że właśnie rodzący się ludzie będą oglądali niepodległe państwo Polskie? Zapewne nikt! Nawet te grupy zapaleńców, które to wywalczyły.
Podrugie dzisiejsza demokracja maksymalnie instytucjonalizuje wszelkie przejawy życia społecznego. Z tego właśnie powodu obywatel ma poczucie, że są odpowiednie organy, które zrobią wszystko za niego. Przecież po to wybieramy fachowców, aby jako specjaliści robili za nas to, o czym nie mamy pojęcia. Zapominamy jednak, że władza demokratyczna nie ma charakteru absolutnego aobywatel winien ją kontrolować. Tyle tylko, że obecnie panuje przeświadczenie, że państwo ma przede wszystkim charakter opiekuńczy, które daje zasiłki, gwarantuje darmową edukację czy opiekę zdrowotną. Jeśli państwo radzi sobie (w założeniu) z organizacją tak skomplikowanych struktur, to automatycznie obywatel oczekuje podobnej sprawności w zarządzaniu na przykład osiedlowym placem zabaw.Kryje się w tym oczywiście błąd jeśli chodzi o założenia, gdyż nie ma możliwości aby państwo (a więc odpowiedni urzędnicy, samo państwo rzecz jasna nic nie wie, wiedzą tylko ludzie) znało potrzeby wszystkich, jednakże mówimy tutaj o poziomie wrażenia,jakie z usprawiedliwionych powodów, w naszym odczuciu, odnosi zwyczajny człowiek.
Po trzecie ludzie mają poczucie absolutnej bezsilności i braku wpływu na otaczający ich świat. Mają wrażenie,że "ci na górze" i tak zrobią swoje, nie uwzglednią głosu ludu, bo panuje kumoterstwo, zapewniające posady układy, biurokracja i łapownictwo. Rządzący są obozem przeciwnym, któremu nie należy się narażać w żaden sposób i najlepiej pozostać anonimowym, by pozostawić sobie furtkę na ewentualne bezpieczne cwaniactwo. Jest to bardzo krótkowzroczne i niebezpieczne myślenie - doskonale opisuje to p. Rafał Ziemkiewicz pod nazwą mentalności postkolonialnej.
Czy jest możliwość zaradzenia zjawisku bierności obywatelskiej? Naszym zdaniem tak, lecz nie będziemy tutaj oryginalni i uważamy, że jedyna drogą jest praca u podstaw. Jedynie żmudne uświadamianie ludzi połączone z nauką praktyczną mogą przynieść zadowalające efekty. Bez względu na to czy lubimy demokrację czy nie, musimy zaakceptować ją jako status quo i nauczyć się w niej funkcjonować. Równie ważne jest to, że bez względu na to, czy lubimy naszych współobywateli czy nie, czy zgadzamy się z nimi, czy też są nam ideowo odlegli zamieszkujemy ten sam teren, do tej samej stolicy odprowadzamy podatki i te same urzędy nas obsługują (lub gnębią). Musimy zdobyć się na przełamanie pogardy jaką obdarzamy siebie wzajemnie. Być może jest to zadanie znacznie trudniejsze niż cokolwiek innego, co aktualnie trzeba zrobić. Nie zrobienie tego, będzie jednak przysłowiowym strzałem w kolano.
Nikanor
&
Balthasar Colbert
Dwóch zgredów z filozoficzno-analitycznym zacięciem, mających nadzieję na uchylenie rąbka prawdy. Interesują nas idee, światopoglądy i argumenty. Chcemy wiedzieć jak ludzie uzasadniają to, co głoszą. Jesteśmy również autorami serwisu: http://luznemysli.pl/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka