► „ - O niepodległości cyfrowej trzeba mówić, a wręcz krzyczeć. Żadnej niepodległości cyfrowej w większej skali obecnie oczywiście nie mamy, ani jako ludzie, ani obywatele, ani państwo. W sumie chyba w ogóle (?) nie mamy. No bo żeby być niepodległym, trzeba być niezależnym. A jesteśmy zależni (jako indywidua i jako państwo) od sprzętu, od systemów operacyjnych, od oprogramowania użytkowego.
Na dziś nie mamy własnych fabryk sprzętu pozwalającego na wytworzenie publicznej przestrzeni wirtualnej, ani systemu kontroli wychwytującego backdoory i inne sprzętowe krety oferowane przez dostawców komercyjnych (tu ilustracją może być niedawna afera z dopuszczaniem pewnej firmy jako dostawcy sprzętu sieciowego w Europie). Nie mamy też opracowanych systemów operacyjnych o pełnej przejrzystości (kto wie, co jest w środku Windows 10 i innych takich). Mamy różne autorskie programy (zasadniczo nie za wiele), ale i tak działają one na sprzęcie i w systemach operacyjnych wyżej wymienionych. Zresztą gdzie nie spojrzeć w urzędach widać tylko kosztowny word i excel, a nie dobry, darmowy, otwartoźródłowy libre office.
Bez stworzenia warunków "niepodległości cyfrowej" narażamy siebie i państwo na ryzyko podbicia przez dowolne grupy: ktoś zrobi zdalny myk przez backdoor w sprzęcie, systemie i programach, i już mamy paraliż, chaos i ustanie procesów informacyjnych warunkujących działanie społeczne. Dawno dawno temu pojawił się pomysł stworzenia niezależnej od Internetu - Sieci Teleinformatycznej Administracji Publicznej. Może warto wrócić do takiego myślenia, z jeszcze bardziej restrykcyjnym podejściem?
Żeby jasno się wyrazić: w tej rozmowie mówię o rozwiązaniach przeznaczonych wyłącznie dla publicznej przestrzeni wirtualnej, w której będą dziać się procesy zarządzania państwem, i która będzie użytkowana przez obywateli w zdefiniowany prawem sposób. Nie chodzi mi o jakąś ogólną konkurencję do obecnej internetowej przestrzeni." /.../
Cały wywiad: Czy występujesz tutaj pod własnym nazwiskiem i dlaczego - nie? Rozmowa o Cyfrowej Niepodległości
► „ - Chyba mam szczęście, bo krytycy literaccy napisali o moich wierszach wiele dobrych recenzji, omówień i esejów. Być może taki właśnie odbiór przyczynił się do tego, że wciąż pisałam. Czasami ze strony czytelników lub uczestników spotkań autorskich padały jakieś drobne złośliwości. Często właśnie wtedy poprawiałam wiersze, a w każdym razie zastanawiałam się nad nimi. Sądzę, że umiem odróżnić krytykę merytoryczną od tej, która ma sprawić mi przykrość, a krytykującemu podnieść wartość własnego ego." /.../
Cały wywiad: Prozą o poezji, z Ewą Filipczuk , rozmowa
►„ - Męskie fantazje mogą kojarzyć się tylko z jednym... Ale po latach pracy w silnie zmaskulinizowanych środowiskach - armia, technologie wojskowe, IT - wiem, że mężczyźni w swoich fantazjach werbalizowanych na głos są mocno skupieni na własnych, indywidualnych potrzebach: dobra pensja, samochody, możliwość realizacji w ulubionych zajęciach, np. sporcie. Natomiast w fantazjach nie do końca wyrażonych świadomie chcą czuć, że to, co robią, ma znaczenie, że są ważni, silni, zapewniają opiekę słabszym.
Z kobietami jest odwrotnie. W pierwszym odruchu myślimy o innych: mężach, dzieciach, rodzicach, gdy tymczasem nieuświadomione zawsze fantazje dotyczą czegoś zgoła innego: chcemy realizować własne pasje, a jednocześnie czuć, że jesteśmy zaopiekowane." /.../
Cały wywiad:: „Nic nie jest proste w moim życiu”. Męskie fantazje, kobiece pisanie, kilka prostych pytań
►„ - Wolałabym się nie wypowiadać 'ogólnie' na temat polskiego rynku wydawniczego, choć sprawa nie dotyczy jedynie pisarzy, ale twórców w ogóle. Z mojego, bardzo osobistego, doświadczenia wynika, że dobrze nie jest. Kiedy mój wydawca odrzucił Otwórz oczy, Marianno (ewidentnie oczekiwali ode mnie kolejnego pop-kryminału), zaczęłam wysyłać powieść do innych wydawnictw, bardzo wielu wydawnictw... Gdy ciągle dostawałam odmowy albo po prostu nie odpowiadano, postanowiłam wysyłać ją nie pod znanym już literackim pseudonimem, ale pod własnym nazwiskiem i odpowiedzi zaczęły nadchodzić dość szybko, tyle że za każdym razem pisano, że biorąc pod uwagę, jak jest ciężko na rynku i jak trudno wypromować debiutanta, proponują mi podział kosztów publikacji pół na pół(!), a gdy ujawniałam się jako Róża Lewanowicz, a więc nie debiutantka, która musi dopiero wyrabiać sobie markę, odpowiadano, że nie ma dla mnie oferty..." /.../
Cały wywiad:: Jak się dobrze wydać? Best of luck, Róża!
►„ - Perypetie syna z geodezją uświadomiły mi, że wciskam mu ten pomysł, bo sam chciałbym to robić. W dodatku byłem właśnie w szczycie kryzysu wieku średniego. Czujesz wtedy, że teraz jest ten ostatni moment, kiedy z sukcesem można zmienić swoje życie, więc zamiast kupić motocykl czy zalogować się na portal randkowy, poszedłem na studia. Na politechnice spotkałem się głównie z młodzieżą w wieku moich dzieci, co było na początku mocno krępujące i czasami zdarzały się komiczne sytuacje. Po pokonaniu gigantycznych trudności wynikających z ponad dwudziestoletniej przerwy w edukacji udało mi się, nawet dosyć brawurowo, ukończyć te studia. Od razu założyłem własną firmę. Zdobyłem pieniądze na sprzęt, z którym faktycznie biegam po różnych budowach. Na nic nie narzekam. Bardzo lubię swoją obecną pracę." /.../
Cały wywiad:: Jak zostaje się mężczyzną? - kolegi pytam
w Duchu i Prawdzie: żyję dniem dzisiejszym, szykuję się na wieczność, robię swoje; rocznik 1952; katoliczka rzymska; w s24 od roku 2007; kopie wszystkich edycji tego bloga - ponad 500 notek oraz niektóre gorące dyskusje tutaj: https://prowincjalka.blogspot.com/ .
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości