Fragmenty wymiany zdań na jednym z blogów:
Autor/Akwarysta:
Nie widzę skłonności wierzących do dialogu i ewangelizacji. Zapiekają się oni na swoich pozycjach, przeważnie ich argumentacja nie istnieje lub jest niezrozumiała. Bardzo źle się dzieje, gdy rzekoma dyskusja sprowadza się do przerzucania hasłami, kto jest głupszy i dlaczego, względnie straszeniem piekłem.
Konfacela@Autor:
opisane trudności można ująć w tradycyjnym hermeneutycznym pierścieniu:
żeby uwierzyć, trzeba najpierw zrozumieć,
ale żeby zrozumieć trzeba najpierw uwierzyć.
dawniej miało to formę:
wierzę, bo nie rozumiem,
nie wierzę, bo zrozumiałem.
a skoro wiara wyprodukowała tyle złotych myśli,
to czy warto się nią zajmować?
Prowincjałka@Konfacela:
Żeby zrozumieć, trzeba uwierzyć. Wiara w Boga, to zaufanie Mu. Zaufanie rodzi zrozumienie. Nie odwrotnie.
Konfacela@Autor:
wierzący nie potrafią wyjaśnić,
po czym poznają, że są wierzącymi
i żeby to ukryć wymyślili pojęcie niewierzących.
podejrzewam, że nie ma ani jednego wierzącego
Prowincjałka@Konfacela:
Ależ, potrafią. Wierzący wierzy, czyli ufa - Bogu. Wiara w sensie religijnym to nie jest antonim rozumienia. Wiara w sensie religijnym to jest synonim zaufania.
Konfacela@Prowincjałka:
z mojego punktu widzenia to jest masło maślane.
czy da sie zrozumiale wytłumaczyć
po czym wierzący poznają, że są wierzącymi
Prowincjałka@Konfacela:
Wierzący poznają, że są wierzącymi po tym samym, po czym zakochani poznają, że są zakochani.
Konfacela@Prowincjałka:
interesująca analogia, ale jak daleko ona sięga?
z czym można porównać odkochanie?
ze zwątpieniem?
Prowncjałka@Konfacela:
Analogię należałoby poprowadzić w drugą stronę, skoro rozmawiamy o wierze: czy utratę wiary (zwątpienie) można porównać z odkochaniem.
Sądzę, że tak.
Odkochanie może przejawiać się na różne sposoby, jeśli idzie o nastawienie do byłego obiektu uczuć. Może to być: obojętność, żal, smutek, rozpacz, nienawiść, cynizm, drwina. Podobnie reagują w stosunku do Boga ludzie, którzy stracili wiarę.
Ale: jeśli przyjmiemy, że Bóg jest bytem doskonałym, który kocha człowieka i pragnie być przez człowieka kochany, to powód ludzkiego „odkochania” będzie zawsze leżał po stronie człowieka – tego, czy innego. Człowiek bowiem nie jest z natury doskonały, chociaż do doskonałości (świętości) jest przez Boga zaproszony.
Powodem po stronie zainteresowanego może być - na przykład - kłopot z dotrzymaniem wierności Bogu. Albo lenistwo. Zakochanie jest bowiem jedynie wstępem do miłości. O miłość trzeba zabiegać, miłość trzeba pielęgnować.
Powód może też leżeć po stronie innych ludzi formalnie podających się za wierzących, poprzez ich złe przykłady, antyświadectwa, zgorszenia.
Aby wytrwać w wierze czy w miłości, trzeba - rozumu, mądrości, wiedzy, odwagi... A to nic innego jak dary Ducha Świętego:
I wyrośnie różdżka z pnia
Jessego,
wypuści się odrośl z jego
korzeni.
I spocznie na niej Duch Pański,
duch mądrości i rozumu,
duch rady i męstwa,
duch wiedzy i bojaźni
Pańskiej
(Iz 11,2)
.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo