Odcinek….22 - burdelem jest władza i wszystko co piękne.
Powtarzam - nauczał mnie ten teolog spod kołdry - cudzołóstwo jest grzechem, ale nie jest grzechem seks niezamężnej panny. Seks panieński jest szkodliwy społecznie dla spójności przyszłych rodzin, ale jako taki, nie jest penalizowany w niebie. Z seksem burdelowym jest tak, jak ze mszą święta w kościele, że tu i tu, między duszami i ciałami wyznawców, zjednoczonymi w agape, zjawia się osobiście sam Jezus ze swoim błogosławieństwem, pokrzepieniem i pojednaniem. W kościele też, mogliby się rozbierać i kłaść się na siebie na golasa i głaskać po narządach płciowych, jako najwrażliwszych i sprawiających najwięcej rozkoszy, i lizać się po przyrodzeniach, wkładać sobie członka do pochwy, i ruszać nim dla sprawienia, jeden drugiej, w imię miłości Chrystusa, rozkoszy. I Kościół by się niczym nie różnił od burdelu, gdzie się również odprawia intymne agapy, ciche msze pojednania i miłości. Zresztą w kościele też się można pożądliwie na kobiety napatrzeć, aż spuchną jądra, a one patrzą pożądliwie po męskich rozporkach, gładzą roziskrzonymi oczami faceta po kutasie i seks się odbywa za pomocą wyobraźni i myśli, wywiniętych lubieżnie warg i pożądliwej miny. Niejednemu penis stanie i spuści się z podniecenia do gaci, tak jakby już miał tę kobietę, tę dewotkę, tę cichodajkę; a ona też się wierci na tym kościelnym stołku, pobożnie w ławce poprawia spódnicę, jakby miała go już w kroczu, kawał tęgiego chuja.
Tego uniknąć się nie da, bo mamy do czynienia z żywymi ludźmi. Żeby tego uniknąć, musielibyśmy mieć z trupami do czynienia, które jak wiadomo z listy świętego Pawła do Rzymian, nie grzeszą, bo po śmierci grzechu nie ma.
Są to, więc, na mszy w kościele, jakby quasi zastępcze stosunki seksualne, niektóre zakończone lubieżnym wytryskiem nasienia. Dlatego mężczyźni się myją i golą, ubierają krawaty, lepsze ubrania i kapelusze, natomiast kobiety się stroją i zlewają perfumami, żeby się podobać, podniecać samców i uwodzić; podnoszą jak mogą, walory samicy. Jedyna różnica jest między kościołem a zamtuzem jest taka, że z burdelu biorą obowiązkowo pieniądze za tę usługę (bo to nie Caritas), a w kościele nie. W kościele nic nie dają, ale też nie trzeba obowiązkowo płacić. Gdyby jednak, w burdelu obowiązywała taca, a nie kasa, na którą się rzuca, albo nie rzuca, parę groszy, co łaska – gdyby zamiast kapitalistycznej, cynicznej zapłaty obowiązywała chrześcijańska ofiara – wtedy burdel w swych zasadniczych, teologicznych zrębach, niczym by się nie różnił od kościoła. Gdyby w kościele posługiwały kapłanki i podczas mszy, niejedna by się oddała swemu chrześcijańskiemu wyznawcy i bratu, wtedy byśmy ujrzeli głębszy, prawdziwy sens chrześcijaństwa i religii, że kościół się nie różni (duchowo) od zamtuza. Duchowo ma te same funkcje do spełnienia. Z tym, że zamtuz robi to skuteczniej, bo obok chrześcijańskiego pocieszenia dodaje fizyczne rozładowanie seksualnych napiec.
I to miałem na myśli, że burdel jest bardziej moralny od kościoła – bo w burdelu bierze się jawnie pieniądze, za wiarę nadzieję i miłość, jak w Kościele, a Kościele biorą pieniądze niejawnie, cynicznie i pod płaszczykiem dobroczynności. W burdelu płacisz za zbawienie, jak w Kościele, pieniądze za seks z kobietą czystą, czystszą niż żona, która też nam się oddaje za pieniądze, ale miłości nie czyni, częstokroć przeklinając nas i życząc nam śmierci. W przeciwieństwie do kurwy, żona bywa brudna wewnętrznie, zakłamaniem prostytucji małżeńskiej. Bo prostytucja małżeńska, odbywająca się ma zasadach podwójnej buchalterii, nienawiści i zakłamania jest czymś złym, natomiast prostytucja jawna, gdzie księgi handlowe są wyłożone na wierzchu, jest zdrowa i moralna. Burdel jest bardziej moralny od kościoła, bo za to, za co płacisz, to otrzymujesz na nawet coś więcej, bo wychodzisz od kurwy lekki na duszy i pokrzepiony, że jutro tu wrócisz i też będzie ci dobrze. Natomiast w kościele cios tam płacisz, niby na ofiarę, ale wychodzisz z poczuciem, że brałeś udział w duchowym oszustwie.
Co do aspektów politycznych, w urządzeniu współczesnego świata, to również i tu, wszystko powinno zmierzać w kierunku burdelizacji społecznego życia. Już i tak we wszystkich urzędach świat, we wszystkich społecznych instytucjach jest jak w burdelu i każdą kobietę, jako prostytutkę nieprofesjonalną można mieć za pieniądze, ale tu chodzi, żeby to było jasne i jawne. Bo to, co się rodzi w ukryciu, jak powiedział Jezus, jest brudne i z wnętrza pochodzi. Tymczasem, Jezus był jakby pierwszym egzystencjalistą i zarazem fenomenologiem, który wiedział, że tylko to co jest we wnętrzu, jest brudne, nieetyczne i nieobiektywne, natomiast czyste, jasne i uświadomione jest to, co leży na zewnątrz człowieka, między jego wnętrzem a światem, powodując fenomen epoce, czyli świadomości.
Czyż więc Jezus, jako fenomenolog, mógł potępić Jawnogrzesznicę, jako praktykantkę fenomenologii, która nie może grzeszyć brudem wewnętrznym, bo go wyrzuca na zewnątrz, w procesie epoce (cecha zawodowa, związana z uprawieniem fachowej prostytucji, bardzo pokrewnej lekarskiej deontologii), żyjąc w zgodzie ze światem i z jego prawem moralnym? Zauważ – łypnął w moją stronę kaprawym, żydowskim okiem – że aby dokonać, przed spowiedzią, rachunku sumienia, trzeba być świadomym tego, co się czyni i przeżywa, a to może osiągnąć, tylko taki stan świadomości, jaki posiada, dajmy na to, jakiś Merlle-Ponty, czyli fenomenolog.
Przecież komunizm u Marksa zaczął się od negowania rodziny, jako instytucji własności prywatnej (żona, jako własność prywatna męża itp.) proponując wspólnotę żon, tymczasem burdel jest przeciwieństwem takiego ułożenia stosunków społecznych. W burdelu nie ma wspólnoty kobiet, panuje tam własność prywatna, opłacona kapitalistycznie, według prawa podarzy i popytu, bez jakichś bolszewickich ekscesów. Policja carska poszukiwała bolszewików wszędzie, tylko nie w burdelu. Fidel Castro, po przejęciu władzy na Kubie, odesłał z Hawany do Stanów, cały zamerykanizowany burdel. Kurwy płakały, nie chcąc się rozstawać z Fidelem, którego znały, jako bogatego obszarnika i adwokata, a on też był gotów w tym jednym, zgodzić się na restytucję własności prywatnej w burdelu. Bo zasadą moralną, tak jak w każdym zdrowym społeczeństwie, w burdelu jest: Nie masz pieniędzy, to nie masz kobiety, która ci zrobi dobrze; gołodupcy są stamtąd niemiłosiernie przepędzani.
Ten Marks musiał być niebywałym ponurakiem, nie potrafiącym odczuwać przyjemności i być szczęśliwym. Dlatego wymyślił coś tak utopijnego jak równość w podziale niezadowolenia i smutku! Równość masochistów i smutasów! Bo równość sadystów, która jest sprężyną kapitalizmu, ma sens. To mój zdrowy rozsądek akceptuje i rozum rozumie. To zasada ontyczna, stworzona przez Boga w całym wszechświecie, że duże pożera małego, kurwa musi być piękna, żeby dostarczyć rozkoszy – brzydactwa nikt nie chce - a za dobre trzeba zapłacić!
Ale żeby to rozumieć i aprobować, musisz mieć wolną wolę, czyli „dobrą wolę” do odczuwania radości – ewangeliczną charyzmę. Musisz być dobrym, moralnym człowiekiem. Nadstawiasz się pod uderzenie policyjnej pałki i jesteś szczęśliwy. To w życiu społecznym i politycznym. A jeśli idzie o życie prywatne, to żona cię porzuca dla chłystka – ty się ma to zgadzasz i jesteś szczęśliwy! Córka ci umiera na raka, ty się z tym zgadzasz i jesteś szczęśliwy! Ty sam dostajesz raka prostaty i zgadzasz się na to, i jesteś szczęśliwy. Jesteś wolny od niepotrzebnej szarpaniny sam ze sobą. Jesteś wolny od głupich nadziei i złudzeń. Wtedy burdel jest dla ciebie najlepszym modelem życia i moralności. Burdel jest najlepszym sposobem obrony przed zwątpieniem. To jedyna instytucja społeczna, w której cię pocieszą, znajdziesz tam ciepło i zrozumienie, uratują ci życie. Zgadzasz się by cię dzisiaj obsłużyła ta a jutro tamta, tylko musisz zapłacić, musisz mieć pieniądze. A wtedy życie jest piękne!
Inne tematy w dziale Rozmaitości