Odcinek 14 – o burdelu powstałym w Edenie
w teologii różnie twierdzą, ale przeważa opinia, że prawo naturalne, jest tym prawem, które zostało dane człowiekowi przed upadkiem w grzech pierworodny, podczas bytowania w ziemskim Raju podczas stworzenia świata, po to, by człowiek nad nim duchowo przewodził jako miara wszechrzeczy. Czyli, że świat został stworzony przez miłość do człowieka. W co wierze! Bez tego założenia dalsze wywody byłyby bez sensu. Nie mąci tego obrazu nawet to, że chytry Bóg stworzył Adama do roboty w Edenie, jako ogrodnika i melioranta, żeby mu drenował dorzecze Eufratu i doglądał pielęgnacji roślin. To nawet ładne, chociaż z drugiej strony można powiedzieć, że upatrzył go sobie na bezwolnego niewolnika. To wynika z egzegezy, zdania po zdaniu, kropka po kropce, biblijnego tekstu. W tym świetle zupełnie inaczej przedstawia się kwestia wolnej woli, wyboru dobra i zła, samopoznania i poznania dobrego o złego – niżby to chcieli tradycyjni, a szczególnie niemieccy idealiści, filozofowie. Wolna wola niewątpliwie istnieje, jak również wyabstrahowanie idei Dobra, Prawdy, Piękna Sensu i Wartości, ale na tak wysokich piętrach oczyszczenia sylogizmów Logosu z coincidencia opositium , że zatraca się możliwość rozróżniania (tej podstawy analitycznego myślenia) pozoru od prawdy, błędu od fałszu, dobra od zła, brzydoty od piękna… i znów wracamy od nowa do początków, do taplania się w gównach dialektyki, które te gówna są przecież nawozem każdego konkretem o poszczególnego (przede wszystkim - biologicznego) życia. Wypunktowałem kursywą to „biologiczne życie”, w nawiasie), bo w moim systemie rozważań istnienie biologiczne mózgu i jego sensualne myślenie o rzeczach i ideach wyabstrahowanych z bytów przygodnych (z którymi człowiek jako byt przygodny ma do czynienia), jest nieodzowne do budowania duchowej struktury opartej na porozumieniu z Logosem i wykorzystywaniu jego paradygmatów. (Chociaż źle mówię – sylogizmy logiczne w sensie ścisłym i paradygmaty w sensie prawzorów nie mają z Logosem tak naprawdę nic do rzeczy, bo logika ludzka wcale nie jest „logiczna”, a matematyka nie jest ścisła ani prowadząca do prawdy, natomiast Prawda Logosu pojawia się z nicości i bezpośrednio bez udziału logiki i sensu. To On, Logos tworzy sens z bezsensu i Prawdę wyprowadza z otchłani błędu, błędu opartego częstokroć na logice pozoru, że pojęcie lub przedmiot jest nam dany w poznaniu i rozpoznany właściwie. Właśnie o to idzie, że żaden przedmiot ani byt nie może być do końca rozpoznany i skonsumowany, wiec jakże może podlegać właściwej klasyfikacji w rachunku zdań?) \
Z tego względu - i nie tylko - podział między naturalne i nadnaturalne jest niezasadny, ale ze względu na upadek człowieka, który nie jest zdolny do sprawowania przywództwa światu w ramach praw uświęconej, czy też, jak kto woli, przebóstwionej natury, (w co wierzę!) to co pierwotnie (podczas pobytu Adama i Ewy w Edenie) zwało się stanem naturalnym, obecnie musi się zwać stanem nadnaturalnym, w odróżnieniu go od sfery poza-rajskiej, zwaną stanem naturalnym lub NATURĄ, w którym obraca się dzisiejszy człowiek, skażony grzechem pierworodnym. Skoro grzech ów nabywamy podczas urodzenia, a narodziny zwiemy „siłami natury”, jakbyśmy byli dziećmi Ziemi i Wiatru, prawa które nas wezwały do życia i dyrygują naszym postępowaniem, zwiemy NATURĄ, lub upadłą naturą.
Ta intuicja teologiczna co do początków człowieka w paradisum jest słuszna i odpowiada intuicji naukowej wywodzącej go z ewolucji zwierząt. Ewa kopulująca z wężem, zjadanie własnych dzieci, które rodziły się na jabłoni, jak jabłka, co odpowiada kanibalizmowi zjadania dzieci razem z matką i… kompletne niezrozumienie Boga, który mówił do Adama, jak dziad do obrazu, natomiast diabeł ewolucji połechtał Ewę po podogoniu i już była jego; wszystko to jest podobne do Prapoczątku, w którym Ewa miała postać olbrzymki, która wynosiła dwieście metrów i kopulowała z lewiatanem. Nasze zgrabne postaci, w których mężczyzna jest podobny do szlachetnego arabskiego konia, to już dalsze etapy ewolucji, w której Fidiasze i Lizystrapy nadali postaci Apollina niepokojąco cienkie kostki u nóg i przeguby u rąk, żeby mężczyzna apoliński nie przypominał kowalskiego młota. Skąd, gdzie, po co, dlaczego, od kogo artyści helleńscy czerpali swoje boskie wzory, nadając je nieforemnej ludzkości, żeby biorąc paradygmaty z boskiej elegancji płodziły coraz bardziej (przez zapatrzenie w pięknych bogów) pięknych ludzi? Odpowiedź na to jest jedna, brali te wzorce z przedwiecznego Logosu. Trafniej byłoby powiedzieć, nie „wzorce” tylko twórcze moce i patosy, bo prawdziwe piękno jest szaleństwem, mocą i chwałą. Prawdziwe piękno jest tworzywem świata bo jest światłem. Z Logosu, powstał szlachetny obraz Chrystusa, bo Logos wspierając Jana Ewangelistę, pomógł mu uwznioślić postać Jezusa wynosząc go na mistyczne wysokości, na których nie może go już dotknąć brudna ręka szatana, żeby go zbrukać i wyszydzić. Co do uwielbionego kutasa – to i on ma miejsce w zasobach inteligibilnych Logosu, jako uprawnienie do zalewania pizdy (poezja grecka wymienia imię tej dziewczyny, podobno autentyczne, bo taka sytuacja miała miejsce) spermą podczas greckiego nabożeństwa ku czci Apollina (ściślej, podczas procesji ku czci Afrodyty), gdzie dziewczę zapatrzone w postać pięknej bogini w chwili zapłodnienia urodziło potem piękną dziewczynę, pięknego człowieka. Odpowiednikiem w naszych czasach tej sytuacji są pielgrzymki na Jasną Górę, gdzie w czasie procesji do sanktuarium po noclegach urządzonych w stodołach się grzmocą, a potem jest taki ścisk przed najświętszym obrazem, że gdyby nie kobiety i ich dziury, to palca nie byłoby gdzie wetknąć, a wiadomo, że w ścisku, gdy młode udo ociera się o młody pośladek, dochodzi do zapłodnienia i podczas gdy oczy wpatrują się w piękności ołtarza, w macicy ma szanse się zapłodnić piękny człowiek o koralowych, pełnych perłowego blasku, słowiańskich oczętach.
Inne tematy w dziale Rozmaitości